Wiedziona ogłoszeniem nominacji do nagrody im. Hansa Christiana Andersena, postanowiłam zaprezentować to, co z tej listy można obejrzeć i przeczytać w polskich przekładach. Na pierwszy ogień - David Almond i dwie jego książki, wydane nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Wychowałem się w licznej rodzinie w prowincjonalnym miasteczku nad rzeką Tyne. [...] Nasze życie obfitowało w tajemnicze i nieoczekiwane zdarzenia. Miasteczko i ludzie, wśród których się wychowałem, znaleźli się potem na kartach moich książek. Zawsze chciałem być pisarzem, ale dopóki nie stałem się »duży«, mało komu o tym mówiłem. Wydałem wiele powieści dla dorosłych i zdobyłem kilka nagród. Byłem listonoszem, sprzedawcą w sklepie, redaktorem i nauczycielem. [...]
Pisanie bywa trudne, a czasem ma coś wspólnego z magią. Moim zdaniem opowieści są żywymi tworami i mówią o sprawach być może najważniejszych.
{"Skrzydla", Od autora}
To prawda, David Almond mówi o rzeczach najważniejszych i ostatecznych. W tym sensie można jego twórczość uznać za terapeutyczną, tzw. 'problemową' (nie mylić z 'problematyczną', która często przysparza problemów, a rzadko przynosi uznanie). Do tego, co ważne, nie pozbawioną dystansu i humoru. Po prostu piękną. Niewątpliwym walorem prozy Davida Almonda jest ukojenie, które przynosi lektura. Coraz rzadziej sztuka współczesna pozwala nam przeżyć katharsis. Ta proza nie wyjaśnia śmierci. Pozwala się z nią pogodzić.
Wychowałem się w licznej rodzinie w prowincjonalnym miasteczku nad rzeką Tyne. [...] Nasze życie obfitowało w tajemnicze i nieoczekiwane zdarzenia. Miasteczko i ludzie, wśród których się wychowałem, znaleźli się potem na kartach moich książek. Zawsze chciałem być pisarzem, ale dopóki nie stałem się »duży«, mało komu o tym mówiłem. Wydałem wiele powieści dla dorosłych i zdobyłem kilka nagród. Byłem listonoszem, sprzedawcą w sklepie, redaktorem i nauczycielem. [...]
Pisanie bywa trudne, a czasem ma coś wspólnego z magią. Moim zdaniem opowieści są żywymi tworami i mówią o sprawach być może najważniejszych.
{"Skrzydla", Od autora}
To prawda, David Almond mówi o rzeczach najważniejszych i ostatecznych. W tym sensie można jego twórczość uznać za terapeutyczną, tzw. 'problemową' (nie mylić z 'problematyczną', która często przysparza problemów, a rzadko przynosi uznanie). Do tego, co ważne, nie pozbawioną dystansu i humoru. Po prostu piękną. Niewątpliwym walorem prozy Davida Almonda jest ukojenie, które przynosi lektura. Coraz rzadziej sztuka współczesna pozwala nam przeżyć katharsis. Ta proza nie wyjaśnia śmierci. Pozwala się z nią pogodzić.
Dzikus
(tytuł oryginału: Savage)
autor: David Almond
ilustrator: Dave McKean
tłumaczenie: Jerzy Łoziński
wydawnictwo: Zysk i S-ka 2009
stron: 79
okładka: prawie twarda ;-)
Byliśmy normalną szczęśliwą rodziną, bez specjalnych trosk, aż nagle wszystko się zmieniło jak pod dotknięciem złośliwego palucha. Jednego dnia Tata jest z nami wszystkimi, a dzień później serce mu staje i już go z nami nie ma. [...]
Blue Baker, chłopiec, któremu niedawno umarł ojciec, w ramach terapii zajęciowej pisze książkę o najdzikszym z najdzikszych - chłopcu, który językami się nie posługuje, za to świetnie włada nożem, siekierą oraz widelcem, choć nie do celów im przeznaczonym. Twórczość Blue jest nieskonała, z punktu widzenia języka polskiego wręcz straszliwa, usłana karygodnymi błędami, wielu rodzicom niewątpliwie trudno będzie się pogodzić z tą stroną książki. Ale to proza płynąca z głębi duszy. Wersja, której nigdy nie pokazał szkolnej psycholożce, pani Molloy.
Blue ma "odkryć wewnętrznego dzikusa", ten dzikus to ból, żal, strach i wielka wściekłość na świat, który miał czelność zabrać ukochaną osobę. To sam Blue. Bardzo 'niewychowawcze' z polskiego punktu widzenia, w którym dzieci muszą być grzeczne i czyste, nawet w obliczu końca świata. Blue jednak musi spotkać się ze swoją złością i rozpaczą, żeby wrócić do normalności. Tak przechodzi się żałobę, a książka jest przewodnikiem, który ma pomóc dziecku pogodzić się z rzeczywistością. Pożegnać zmarłych i wrócić.
Dodatkowym atutem są wyraziste rysunki Dave'a McKeana. Dzikus w jego wydaniu to postać niepokojnąca i wielce ekpresyjna. Ale twórczość McKeana, przynależąca głównie do świata komiksu, to temat na osobny wątek.
Skrzydlak
(tytuł oryginału: Skellig)
autor: David Almond
tłumaczenie: Tomasz Krzyżanowski
okładka: Milena Młynarska
wydawnictwo: Zysk i S-ka 2010
stron: 178
okładka: miękka
Michael przeprowadza się do nowego domu. Jego zagubienie i samotność potęguje choroba malutkiej siostry, nad którą pochyla się dziwny medyk, Doktor Śmierć. Rodzice nie mają dla starszego dziecka czasu, proszą o zrozumienie, a na obiad ma ciągle 'colę i coś do zjedzenia'. Ewentualnie '27 i 53' od miejscowego Chińczyka. Dom jest nieprzyjazny, nowy dla niego, a jednak stary - przeżył niejedno, w tym śmierć poprzedniego właściciela. Jest tak źle, że na wszystko trzeba patrzeć 'oczami wyobraźni'.
Ogród był kolejnym miejscem, gdzie miało być pięknie. Miały w nim stać ławki, stół i huśtawka. Na ścianie domu miała być wymalowana bramka do piłki nożnej. Miał być staw z rybami i żabami. Ale nie było nic oprócz pokrzyw, ostów, pokruszonych cegieł i stosów kamieni.
Michaelowi nie chce się chodzić do szkoły, świat traci barwy, wszyscy myślą tylko o bezimiennym chorym dziecku. Snuje się więc po zapuszczonym ogrodzie i w czasie tych krótkich eskapad poznaje sąsiadkę-rówieśnicę, oryginalną dziwaczkę, która korzysta z dobrodziejstw domowej edukcji i sypie cytatami z Williama Blake'a. Któregoś dnia, mimo zakazu, Michael wchodzi do rozlatujacej się szopy, ("kiedyś będzie pięknym garażem") i poznaje Kogoś.
- Kim jesteś?
- Nikim.
- Co mogę zrobić?
- Nic.
[...]
- Jak mam cię przedstawić?
- Nikt. Pan Nikt. Pan Chudeusz. Pan Mam Już Dość i Pan Artek.
[...]
- Jestem słaby jak dziecko - jęknął.
- Dzieci nie są słabe.
Dzieci nie są słabe, dzieci są silne. Dzięki nim poznany w szopie słabeusz odżywa, jednocześnie dając w zamian Życie. W końcu odchodzi. Kim był? Aniołem? Po prostu Skrzydlakiem. To stawia go w przestrzeni pomiędzy wiarą konkretną, a po prostu wiarą. Piękna książka. Tylko udajcie, że nie widzieliście okładki.
- Czasami wydaje nam się, że możemy zrozumieć wszystko. Ale nie możemy. Widzimy tyle, ile jest do zobaczenia, a resztę musimy sobie wyobrazić.
Powieść, wielokrotnie nagradzana w Wielkiej Brytani, została uznana za jedną z najważniejszych pozycji literatury dziecięcej ostatniego 70-lecia. Ochoczo 'rozbierana jest na części pierwsze', a liczne nawiazania do teorii ewolucji, mistyki i religii stanowią dobrą pożywkę dla krytyków i czytelników, próbujących zgłębić prawdziwą istotę książki. Sam Almond nie kryje inspiracji, którą było opowiadanie Gabriela Marqueza "Bardzo stary pan z olbrzymimi skrzydłami", a cytaty z Blake'a, w tym ukryty sens imion dzieci dają duże pole do interpretatorskich popisów.
Film na podstawie prozy Almonda (tytuł oryginału: Skellig) wyreżyserowała w 2009 Annabel Jankel; w roli tytułowej Tom Roth.
Dzisiaj było o śmierci. Bez "czarownic, wróżek i różnych takich". Choć jednak optymistycznie.
Mamy to w domu. Za jakiś czas o niej napiszę:)
OdpowiedzUsuńNie znalazłam wczoraj Almonda w naszej bibliotece, ale miałam ze sobą trzylatka, więc za bardzo grzebać nie mogłam:)
OdpowiedzUsuńW bibliotecznym katalogu online, oraz w biblionetce znalazłam jednak jeszcze jedną książkę Almonda - "Powrót z bezkresu", wyd. Prószyński i S-ka, 2000.
Za stroną wydawnictwa Prószyński (nakład z 2000 roku wyczerpany): "
OdpowiedzUsuńZa miasteczkiem Stoneygate jest miejsce zwane pustkowiem, gdzie niegdyś znajdowała się kopalnia. Tam Kit spotyka odludka Johna Askew, który wymyślił niebezpieczną grę. Kit chce wziąć w niej udział...
Niezwykła, wzruszająca opowieść o przeżyciach trzynastoletnich bohaterów, o wyborze między dobrem i złem, o życiu i śmierci, o pamięci i miłości, którą można znaleźć w każdym człowieku.
Rzadko spotyka się książki, które w tak poruszający sposób opowiadają o rzeczach ostatecznych i odwiecznych wartościach, nie popadając ani w nachalny dydaktyzm, ani w łatwy sentymentalizm ."
Naczynie, o której książce mówisz?
Najnowsze wieści: "wyczerpany" almond dostępny w centrum taniej książki. Na Chmielnej w Wwie. Pewnie w innych miastach także.
OdpowiedzUsuń