"Z pewnością wiele z Was, drogie dzieci, przeczytało książkę 'Przygody Pifa'. I oczywiście pamiętacie, że Pif to wesoły, dobry i mądry pies. Umie rozmawiać, chodzić na tylnych łapach i, aby rozweselić dzieci, jest zawsze gotów do zabaw i psot".
Śmiem twierdzić, że promocji idei komunizmu wśród dzieci przysłużyły się nie kolejne zjazdy PZPR, które zwykle zabierały bajkę na dobranoc, lecz PIF, pies z... Francji. Powołał go do życia Hiszpan José Cabrero Arnal dla francuskich komunistów w l’Humanité tuż po II Wojnie Światowej. Dwa lata później Pif dostał od Arnala towarzysza, kota Herkulesa, z którym, jak to z kotem łączyły go stosunki 'mieszane'.
Prawdziwy pochód bohatera miał jednak charakter kapitalistyczny. Na początku lat 70 sukces odniosła bowiem gazetka z jego przygodami, m.in. dlatego, że serwowała czytelnikom oprócz atrakcji wizualno-czytelniczych także... gadżet. Stosownie nazwana (Pif Gadget), miała swoje wydania nie tylko we Francji. W Anglii jako Spiff, ZSRR Пиф, Włoszech Pippo, choć w przeważającej większości krajów Pif - tak zapisał się w pamięci tych, którzy śledzili jego perypetie. Do nas Pif dotarł oczywiście z Moskwy (wydawnictwo Progress) w 1976 roku, gubiąc po drodze nazwisko swojego prawowitego ojca, czyli Arnala. Na tym etapie pozostał już tylko Włodzimierz Sutijew. Cóż, to nie pierwszy bohater tak skutecznie zaadopotowany przez Rosjan (że też wspomnę tylko Buratina). Co ciekawe autorów tekstu było kilku (na rosyjskim wydaniu figurują Eugenia Żukowska i M. Astrachan), ale żaden nie został wzmiankowany w polskim wydaniu, jedynie tłumaczka Barbara Czyżowa.
Polski Pif to tylko dwa zeszyty dla młodszych dzieci, wydane w 1976 roku (stripów, od których się zaczęło nigdy u nas nie wydano). Razem z Pifem w każdym razie do Polski przybyli: jego pan Cezary, zwany z francuska Tontonem, żona Tontona - Agata, synek Dudu, z którym Pif spędza większość czasu i oczywiście Herkules (w drugim zeszycie jeszcze synek sąsiadów, Nestor). Darzyłam Pifa wielką sympatią, o czym świadczy zaczytanie moich egzemplarzy. To pierwszy komiks, z którym zetknęłam się i do czasu Świata Młodych jedyny.
Pif dał się lubić: był zabawny, pomysłowy, dobrze narysowany i miał odpowiedni format (A4). Razem z Dudu wygłupiali się ile wlezie, a Hektor zdetronizowany z pozycji drugiego po Pifie, pojawia się tylko od czasu do czasu jako głupie i nic nie znaczące kocisko. Co najważniejsze, opowiastki nie wymagały znajomości liter, w zasadzie w większości przypadków można było się bez tekstu zupełnie obejść.
Był też delikatnie wywrotowy, między innymi dzięki pierwszej goliźnie, którą ekscytowaliśmy się z bratem ("Goła pupa!"). Wbrew swoim czasom nie był także zbyt robotny. Już z duchem tychże "promował" przetwórstwo surówców wtórnych, nowoczesne budownictwo, pomysłowość jednostki oraz sztuczne karmienie. Na końcu zachęcał dzieci z bratnich krajów do pisania listów. Jakoś nie przyjął się jednak w Polsce. Może dlatego, że zapomniał załączyć adresu...
Rosjanie za to i inne narody tworzyły z Pifem przedstawienia teatralne i kreskówki, długo wydawano komiksy. Najdłużej Pif utrzymywał się oczywiście w rodzimej Francji. Wywarł na miejscowe dzieci pewien - nie do końca zdiagnozowany wpływ. W tym kontekście pozwolę sobie wspomnieć chociażby Michela Houellebecqa. Wymienia Pifa, obok Dumasa i Vernego, jako istotną składową swojego rozwoju literackiego. Francuskich komiksów u nas niestety nie wydawano, za to francuską animację można było oglądać w TVP1 w 1991 roku. Piosenkę tytułową wykonał w polskiej wersji Andrzej Rosiewicz. Niestety, nie były to czasy, gdy oglądałam wieczorynki. Może ktoś z Was widział? You Tube jak zwykle niezastąpiony.
Tu rosyjska wersja Pifa. Animacja z lekkim posmakiem Czeburaszki; z oryginałem jednak niewiele ma wspólnego. Reżyser Dimitrij Babiczenko. Korzystającym z cyrlicy w sposób twórczy, polecam także stronę z krótkimi pifowymi opowiastkami. A także Pif le chien. No i przede wszystkim francuskie mateczniki.
A i widział - chociażby dlatego, że zalinkowany przez Ciebie odcinek osobiście wrzuciłam jakiś czas temu do Neta :D Ale pamiętam dość słabo całość, ostatnio nadrabiam, bo kolega udostępnia - także na YT - swój zbiór, sporo pełniejszy. Dosyć... pokręcona animacja, miała swój klimacik, jak i zresztą wszystkie francuskie kreskówki z tamtego okresu. Sposoby rysowania Herkulesa po różnych "wcirach" był dosyć straszny :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka.
No i widzisz, jaki dobry uczynek zrobiłaś :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!