poniedziałek, 16 maja 2011

Targi

Nieoczekiwanie, te targi były bardzo interesujące, a wydawało mi się, że 'idę tylko na wykład Iwony Chmielewskiej'...  Niniejszym odszczekuję, a Wy uważajcie, bo mogę was namówić na nieplanowane zakupy.


Przede wszystkim niezwykła energia dwojga ludzi z młodego toruńskiego wydawnictwa TAKO.  Uwielbiam pozytywizm, więc będzie o nich jeszcze.  Nie raz.  Przede wszystkim dlatego, że niedługo zaproponują coś, przed czym nie oprą się wszyscy miłośnicy "picturebook", czyli książki, w której obraz gra równorzędną rolę.  Tymczasem jedna z ich propozycji: O żółwiu, który chciał spać - tekst Roberto Aliaga, ilustracje Alessandra Cimatoribus.  Spośród kilku dostępnych już tytułów (sprawdźcie na stronie), wybrałam właśnie tę, oczywiście z uwagi na klasyczną malarskość strony wizualnej, chciałoby się powiedzieć:  "dobra włoska (wenecka) szkoła".  Ziewający żółw powienien zarazić ideą snu co oporniejszych nieletnich.  Polecam stronę ilustratorki z Spilimbergo.  Uważajcie na dźwięk! Jeśli jesteście w warunkach mało intymnych (na przykład biurze), współpracownicy mogą zwrócić w Waszą stronę swe zdziwione spojrzenia.



Kocham Pana, Panie Tygrysie to książka, która słabo prezentuje się w internecie.  Częściowo dlatego, że okładka (trochę jednak moim zdaniem nietrafiona), wyjątkowo źle znosi fotografowanie i pozowanie na ekranie komputerowym.  Gdybym nie zobaczyła jej na żywo, nigdy bym jej nie przygarnęła do swojego księgozbioru.  I byłby to błąd, bo w środku wyjątkowy ilustratorski popis (na sporym formacie), a i tekst bardzo udany - piękna i niebanalna historia relacji między wnuczkiem i babcią.  W środku sporo odniesień do przyszłych i przeszłych książek.  Dla poszukiwaczy smaczków.



Wydawnictwo FORMAT wydaje Tomiego Ungerera.  Zainterowani już wiedzą: Trzej zbójcy oraz Przygody rodziny Mellopsów.  Do tej dwójki dołączyły właśnie dwie kolejne:  Otto i Księżycolud.  Warto zwrócić na Ungerera uwagę z wielu powodów.  Jest przede twórcą wielce wszechstronnym - każda z czterech wymienionych tu książek jest zupełnie inna propozycją, choć wszystkie mają bardzo mocne i jasne przesłania oraz oczywiście estetyczne punkty współne.  Pięknie wydane, wartościowe pozycje.  Na pewno o Ungererze wkrótce pojawi się tu więcej, zatem skupię się tylko na krótkim podsumowaniu dwóch nowości.  Księżycolud, czyli ziemskie przygody kogoś, kto powinien wisieć na niebie, przy okazji doskonała propozycja dla wszystkich dzieci zafascynowanych księżycem i "tajemniczym" procesem jego znikania i pojawiania się.  Otto, czyli Autobiografia pluszowego misia (w podtytule) nie jest lekturą łatwą, niech Was nie zwiedzie idea książki obrazkowej i postać misia.  Prawdopodobnie dla wielu może to być książka 'na przyszłość'.  Miś Otto ogląda II wojnę światową, uczestniczy na swój szczególny sposób w jej okrucieństwie.  Obraz to mocny, a tekst nie kryje prawdy.




Filozofowie dla dzieci napisana przez Sophie Boizard, a przetłumaczona przez... dziecko.   Poznajcie wersję przygotowaną przez 14-letniego Tymka Skowrońskiego, syna właścicielki wydawnictwa Muchomor.  To druga część "serii filozofującej".



Niebo Bruno Giberta z Wytwórni.  Wiele się kryje za skromną okładką, czyli kolejna z pozoru niepozorna książka.  A czy wszyscy tam idą, do nieba?  Tak, wszyscy.  Idea opowiedziana ideogramami.  Wywrotowe?  Zaskakujące.  Kolejna obowiązkowa propozycja z działu ''etyka / religia dla dzieci''



A ja już jesteśmy przy Francuzach:  jednak kilku zagranicznych wystawców zdołało doczłapać się na ten warszawski kiermasz, nie pytajcie mnie po co, może w ramach przyjaźni polsko-jakiejśtam, wspólnoty europejskiej i przyzwyczajenia?  Obowiązkowy punkt - Francuzi  - tam byli wszyscy "nawiedzeni".  Ja także.  Niestety są wielcy i wiedzą to, zatem nie zależy im szczególnie na promocji wydawnictw w Polsce, a targi to dla nich coś na kształt księgarni.  Stoisko zdecydowanie dla zasobnych.



Nie zależało na promocji także Rosjanom, ale szczerze mówiąc niewiele mieli do zaoferowania.  Ilustracyjnie i promocyjnie utknęli 20 lat temu.  Ceny mają jednak bardzo (zachodnio)europejskie, w czym zdecydowanie przeganiają nas, Polaków.  Podobno ostatnio podrożały tam książki i tak właśnie kształtuje się rynek cenowy w Rosji.  Wystarczy współczuć.  Wyłuskałam dwie ciekawsze pozycje.  Jedna klasyczna z nutką nowego (wg sprzedającego 50 pln), druga sto procent projektowania, niezależne wydawnictwo Samokat.



Bardzo zainteresowani promocją byli Austalijczycy.  Mieli się zresztą czym pochwalić.  Dwie książki Shauna Tana prężyły się na półkach, choć można by je bardziej wyeksponować i podkreślić, że ich autorem jest tak utytułowany w tym roku człowiek - Australijczyk!  Z półek wyłowiłam jeszcze kilka propozycji.



Ciekawi byli Niemcy.  Tam komiksowe pamiętniki Nadii Budde z czasów enerdowskiego dzieciństwa (pisałam o Nadii już na blogu) oraz...  inna wersja książki obrazkowej Gdzie jest tort?  HA!  Pamiętniki, dzięki uprzejmości Pani Małgosi i jej szefowej powędrowały do mnie.  Może niedługo będzie nam dane czytać o 'enerdówku' po polsku?  Tego Wam i sobie życzę.





Oczywiście, nie jest to nawet ułamek tego, co się działo.  Tłumy weekendowych gości, wielu autorów, podpisywanie książek, wizyty dygnitarzy, wystawa Bohdana Butenki, Papcio Chmiel i jego fani, cuda-wianki.  Można było stracić głowę.



* * *

No więc tak:  Kłopot Iwony Chmielewskiej wyjdzie na jesieni z Wytwórni, Media Rodzina wyda także jej książkę o ideach Korczaka, gdy opadną liście Eneduerabe wyda obrazkową Tove Jansson, Nadia Budde pojawi się w Hokusie-Pokusie, a pewne wydawnictwo być może wyda opowieści o kolejnym słoniu, tym razem Pomelo.  Egmont w październiku wreszcie urodzi trzecią część Marzi (hurra), a Marzena Sowa i Sylvain Savoia przyjadą do polski (w sierpniu do Stalowej Woli, a w październiku na Konwent do Łodzi).  To będzie owocna jesień.

Tak roznoszą się plotki.


PS O prezentacji Iwony Chmielewskiej w kolejnym wpisie.
PPS Niebawem napiszę bardziej szczegółowo o książkach polskich i o tym, co konkretnie znajdowało się na stoisku francuskim oraz wrzucę obszerniejszą galerię książkową. Czuwajcie!

11 komentarzy:

  1. Chciało by się czytać i podziwiać jeszcze dłużej... Szczególnie przypadły mi do gustu te australijskie książeczki. Dzięki za te kilka okruchów! Pięknego dnia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam z zapartym tchem! dziekuję za te zwiady!

    OdpowiedzUsuń
  3. A z Holandii nie było nikogo?

    OdpowiedzUsuń
  4. cudenka!
    Dziekuje za relacje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na targach byłam, ale czuwam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. czuwan nieustannie :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się, co do stanowiska francuskiego. Na szczęście trafiłem tam na samym końcu, co przyćmiło wrażenie chaosu i harmidru panującego na targach i bólu głowy porównywalnego do wyjścia z centrum handlowego. Seria o słoniku Pomelo, pomimo nieznajomości tego szlachetnego języka, rozbawiła mnie do łez :)
    Katalogi + niesamowicie miła pani ze stanowiska polskiej sekcji IBBY sprawiły, że wypad jednak na plus. Teraz czekam na Kraków :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomelo jest rewelacyjny. Gdyby wydano go po polsku, byłaby to niezła propozycja dla dzieci, uczących się czytać.
    Agato, nie zauważyłam Holendrów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha! Do przemiłej pary z TAKO prowadzałam wszystkich na targach w Poznaniu. I ja także wybrałam żółwia dla bratanicy:)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja TAKO mam w całości tzn. całą serię OQO. Żółwik najcieplejszy, choć ja jestem najbardziej zauroczona historią o ziewającej królewnie. Dzięki za wieści z targów.

    OdpowiedzUsuń

Rozmawiajmy! :)