Zatem już wiadomo. Dziś, w Bolonii, we Włoszech ogłoszono, co następuje:
María Teresa Andruetto from Argentina is the winner of the 2012 Hans Christian Andersen Author Award and Peter Sís from the Czech Republic is the winner of the 2012 Hans Christian Andersen Illustrator Award. Czyli literackiego Andersena otrzymuje María Teresa Andruetto, a ilustracyjnego Peter Sís.
U Maríi Teresy Andruetto doceniono maestrię z jaką ważne tematy ubiera w estetyczną formę. Jej proza jest głęboka i poetycka o mocnych literackich korzeniach. Pisze o emigracji, wewnętrzych światach, niesprawiedliwości, miłości, biedzie, przemocy i polityce.
Peter Sís wg Jury, niesamowitą oryginalność stylu i siłę kreatywną wykorzystuje, by tworzyć wielce złożone historie do odczytania na wielu poziomach. Jury doceniło przede wszystkim różnorodność projektów i artystycznych technik, które zaprzęga, by niezwykle subtelnie oddać ducha zarówno dobrze zdokumentowanych wydarzeń historycznych jak i fikcyjnych wydarzeń.
W Polsce jego kunszt docenić mogliśmy dzięki książce Tybet. Tajemnica czerwonej skrzynki wydawnictwa Media Rodzina (wydanie sprzed dwóch lat, ale ciągle dostępne). Sam Sís, choć figuruje jako Czech od lat 80. mieszka w Nowym Jorku. Na swoim koncie ma już kilka nagród, w tym Bologna Ragazzi w 2004 za książkę The Tree of Life (ilustracje do tekstu Karola Darwina).
Z kim walczyli i co to takiego w ogóle jest dowiecie się z poprzednich wpisów.
W Polsce jego kunszt docenić mogliśmy dzięki książce Tybet. Tajemnica czerwonej skrzynki wydawnictwa Media Rodzina (wydanie sprzed dwóch lat, ale ciągle dostępne). Sam Sís, choć figuruje jako Czech od lat 80. mieszka w Nowym Jorku. Na swoim koncie ma już kilka nagród, w tym Bologna Ragazzi w 2004 za książkę The Tree of Life (ilustracje do tekstu Karola Darwina).
Z kim walczyli i co to takiego w ogóle jest dowiecie się z poprzednich wpisów.
Medale i dyplomy zostaną wręczone 25 sierpnia na międzynarodowym kongresie IBBY w Londynie.
Tymczasem tutaj obejrzycie polski Tybet.
Tymczasem tutaj obejrzycie polski Tybet.
Za Petera Sis po cichutko trzymałam kciuki :)
OdpowiedzUsuńpani zorro, czy pani pisze z bolonii?
OdpowiedzUsuńNiestety nie...
OdpowiedzUsuńNieoficjalny korespondent z zaprzyjaźnionego bloga lelefanty donosi: Szaleństwo tu i jedna wielka walka, wydawnictwa walczą o kontrakty i sprzedaże, ilustratorzy-hobbyści o miejsce na ścianie płaczu, a zwiedzający o dojście do książek. :-)
no faktycznie co roku jest tak, jak donosi korespondent, wspaniała atmosfera przeplata się z pospiesznym biegiem przez płotki. dlatego w tym roku się nie wybrałam... ale bardzo, bardzo żal paneli dyskusyjnych w caffè illistratori. :(
OdpowiedzUsuń