sobota, 20 kwietnia 2013

TAN PRZYBYŁ

W marcu 2011 roku Shaun Tan dostał Oskara za Lost Thing. Zaraz potem ALMA, czyli Astrid Lindgren Memorial Award za całokształt. Pisałam o nim przy tej okazji. Cztery lata wcześniej  The Arrival dostało wyróżnienie w kategorii fikcja na Targach Książki Dziecięcej w Bolonii w 2007 roku.  To tylko kilka z nagród w dorobku Tana. Book of the Year, Picture Book of the Year, What-so-ever-of-the-Year. Opowieść obrazem o byciu obcym. W Polsce znana właściwie jedynie środowisku komiksowemu.  Ono też, w postaci Kultury Gniewu, wydało w 2009 rzeczone The Arrival, czyli Przybysza - rozszedł się mimo wysokiej ceny. Wielbiciele komiksu wiedzą, że za dobry obraz trzeba zapłacić. 


Czy Przybysz Shauna Tana (Kultura Gniewu 2009) to ta sama książka, co jego The Arrival (Lothian Children's Books 2006)? Tak i nie. Łączy je prawie wszystko. Jako opowieść graficzna właściwie obywająca się bez tekstu nie potrzebuje przekładu. W tej samej formie, w jaką ubrał ją autor, może dotrzeć do wszystkich czytelników, bez ograniczeń językowych. Co zatem je dzieli? W przypadku wydania polskiego opowieść ta natrafiła na inne przeszkody: ograniczenia dotyczące jej adresata.

W rodzimej Australii, w Wielkiej Brytanii, USA czy w Niemczech The Arrival wydały oficyny dziecięce, polskim wydawcą Shauna Tana jest Kultura Gniewu. Wersja oryginalna skierowana jest przede wszystkim do dzieci, a dorośli odbiorcy natrafią na The Arrival niejako 'przy okazji', jako opiekunowie, nauczyciele czy badacze literatury dziecięcej. Wydany w Polsce Przybysz nie ma zbyt dużej szansy, by do swego adresata trafić, ponieważ głównymi odbiorcami książek wydawanych przez Kulturę Gniewu są zazwyczaj dorastający, czy wręcz dorośli czytelnicy komiksu.

Niech będzie jasne: to dobrze, że książka Shauna Tana pojawiła się w Polsce, to dobrze, że wydało ją dobre wydawnictwo. A jednak jest coś, co zastanawia, a może i niepokoi. Dlaczego żaden wydawca dziecięcy na wydanie Przybysza się nie zdecydował? Co powstrzymało rynek literatury dziecięcej w Polsce przed sięgnięciem po prawie pewny sukces? Wśród wielu hipotez na pierwszym miejscu wymieniłabym tę, która wskazuje na zbyt wąskie rozumienie pojęcia 'czytelnik dziecięcy' w Polsce. Kolejną przeszkodą dla polskich wydawców mogła być niezbyt precyzyjnie określona przynależność gatunkowa The Arrival. A może wysublimowana estetyka utworu?

Nie jest ważne, czy Przybysz to komiks, rozbudowany picturebook, powieść graficzna czy może opowieść graficzna. Nie jest również istotne dla kogo jest Przybysz, skoro nie ma w nim nic „niedziecięcego”. Niech czytają i smakują ci, którzy chcą i potrafią coś w nim odnaleźć, dzieci, dorośli, obyci i debiutanci; im wszystkim będzie miał coś do zaoferowania, choćby jeden trop, jedną warstwę.

[dr Magdalena Sikorska, bydgoska nauczycielka akademicka (UKW), literaturoznawczyni, picturebookoznawczyni, badaczka ich dwuadresowości oraz osoba cytowana w światowych źródłach wiedzy, tu podjudzona przeze mnie] 



A mama wtedy dodaje: 
"To pewnie kwestia różnic kulturowych"
[Opowieści z najdalszych przedmieść]
W naszej kulturze z obrazem człowiek się żegna w przedszkolu. W naszej kulturze literatura dziecięca trzyma się kurczowo słowa i nie postrzegamy jej jako medium wizualnego.  Co więcej, w naszej kulturze przyznanie się przed gronem niemającym dzieci i nie będącym wyznawcami komiksów (czyli przed większością) powoduje konsternację. Odświeżyłam sobie to dziwne uczucie, wyłuszczając istotę swojej pracy trzem mężczyznom świeżo po studiach (a może w trakcie, do tego nie doszliśmy).  Też taka byłam jak oni. Zdziwiona w tym momencie życia, jak można wracać do "dzieciństwa". Jakiekolwiek skojarzenie z dziecięcością było tam zupełnie nie na miejscu.  Nie powinno więc właściwie zaskakiwać, że to dobrze już w Polsce okopane środowisko komiksowe, okopane i otrzaskane, ściągnęło Tana do Polski.   Dzisiaj, gdy wznawiają Przybysza po czterech latach i dziecięcy czytelnik im nie straszny. 


I think I realised the importance of reading long before I knew how to do it. I remember being frustrated as a small child that I couldn’t decode signs, labels and books, and then being excited about figuring things out bit by bit. [...] But it’s interesting that as an adult I’m still fascinated by imaginary, unreadable languages, which I often use in my stories.   
// 
Zrozumiałem jak ważne jest czytanie zanim się nauczyłem czytać.  Pamiętam dziecięcą frustrację, wynikającą z niemożności odczytania znaków, naklejek i książek;  i to podekscytowanie, gdy mi się udawało rozgryźć przynajmniej kawałek.  Co ciekawe cały czas fascynują mnie wymyślone języki i często używam ich w swoich książkach. 
[ze strony ALMA]

Fascynuje mnie pamięć wizualna, podstawa z dzieciństwa, zestaw obrazów, który każdy z nas w sobie nosi, na czym buduje swoją wizję kultury.  Niewielu na co dzień o tym myśli, niewielu uświadamia sobie, jak pokaźny bagaż doświadczenia trzyma w obrazach.  Shaun Tan nie tyle to wie, on przekuł tę wiedzę w sztukę, bardzo siebie świadomą twórczość.  Australijscy nauczyciele nie mogą się nachwalić:

The Arrival, by Shaun Tan, 
is a timely publication for English teacher.

W samą porę im to tam wydano. Nie możecie zrozumieć dlaczego się cieszą?  Warto poczytać, co mają do powiedzenia.  Oni i ich uczniowie.  Obraz bowiem wzbogaca słownictwo, zmusza do wypowiedzenia narysowanych słów, a każde z nich inne, jak wielu odbiorców.

Opowieści z najdalszych przedmieść


Jeśli więc chcemy go gdzieś zaszufladkować, włóżmy go na początek do przegródki z napisem "OBCOŚĆ" (tam już leży chociażby Emigracja; razem prezentują różne sposoby na przekazanie właściwie tego samego problemu).  Kultura gniewu bowiem wznowiła Przybysza, ale przede wszystkim (bo powieść bez słów nie potrzebuje tłumacza słów, by do nas dotrzeć w czasach globalizacji) zdecydowała się na wydanie zbioru tekstowego, w tej odsłonie będzie to debiut Tana na polskim rynku.  Jak oceniają go Australijczycy?  Tamtejsze Ministerstwo Edukacji typuje:  MC, EA, LA = middle childhood (3-7), early childhood (do 3), late adolescence (10-11 lat). Te kwalifikacje dotyczą tekstów.

A potem zamieszcza adnotację:

NOTE: No levels are assigned to illustrators.
Illustrations can be appreciated at all levels.

Ilustratorom nie przyznajemy kategorii wiekowych.
Obrazy można doceniać w każdym wieku.

Tako rzecze australijskie Ministerstwo Edukacji.


Tales from Outer Suburbia , czyli polskie Opowieści z najdalszych przedmieść dobrze oddaje spektrum możliwości autora, doskonale także opisuje chłopaka w nim, który szukał niezwykłych rzeczy w zwykłym krajobrazie domków jednorodzinnych. Na okładce najważniejszy obiekt dzieciństwa - telewizor. Niby coś nadaje, ale obraz jest zakłócony, poza tym i tak nie podłączono go do prądu. Na telewizorze siedzi pies. Oczywiście patrzy gdzie indziej. Łatwo się przejęzyczyć i wychodzi OUTER SPACE, ale ta "space" to "suburbia", przedmieścia. W tłumaczeniu, choć zgrabnym, przejęzyczyć się nie sposób.  A podobno kosmicznie wyglądało to miejsce na obrzeżach Perth, które do zamieszkania wybrali jego rodzice.
- Coś bredzi - powiedziałem.
Jednak ty wsłuchałeś się uważnie i pokręciłeś głową.
- Nie, myślę, że to... japoński. 
Ojciec do Australii przyjechał z Malezji w 1960 roku.  Może był jak ten nurek o obślizgłej ręce z opowiadania "Zepsute zabawki".  Tylko Pani Złe Wieści była go w stanie zrozumieć.  Małego Shauna na ulicy pytano, skąd jest. Stąd.  Dziecko nie widzi dziwności, dopóki otoczenie nie otworzy mu oczu. 
Dad’s stories are sketchy, and usually focus on specific details, as is the way of most anecdotes – the unpalatable food, too cold or too hot weather, amusing misunderstandings, difficult isolation, odd student jobs and so on.   
// 
Wspomnienia ojca znam tylko w zarysie, dziwne skupienie na specyficznych detalach, tym właściwie sa anegdoty - niesmaczne jedzenie, zbytni ziąb lub nieznośny gorąc, zabawne nieporozumienia, trudna izolacja, dziwne studenckie zajęcia... 
[ze strony ST]

Opowieści z najdalszych przedmieść

Warto przeczytać długą eksplikację Shauna Tana na temat Przybysza. O tym, że nie wychował się na komiksach, bo wyszedł z malarstwa. Że uczył się sztuki sekwencyjnej z książki Understanding Comics Scotta McClouda (niebawem w Kulturze Gniewu!). Gdzieś po drodze był Snowman Raymonda Briggsa, który w filmowy sposób opowiadał bez słów w picture booku w latach 70. I tak Tan zaczął rysować picture book, a skończył z graphic novel. Tak jakoś wyszło.  Nielegalny emigrant. Tan.

Shaun Tan urodził się w Perth w 1974 roku.  W liceum objęty był programem opieki nad uzdolnionymi uczniami. Wiedziano, że dobrze rysuje. Teraz biblioteka w Subiaco na przedmieściu Perth poprosiła go o namalownie 20 metrowego muralu The Tea Party oraz skromniejszego obrazu The Hundred Year Picnic oraz zaoferowała młodym twórcom nagrodę jego imienia.  The Shaun Tan Award for Young Artists.  Nie trzeba czekać do emerytury z takimi akcjami.  Trzeba czekać na sensowne struktury, które dostrzegą takie możliwości i takich ludzi.  A w tym czasie można sobie poczytać na przykład bloga Shauna Tana.

The Tea Party
na stronie Shauna Tana
* * *
Zapewne zauważyliście, że właściwie niczego nie powiedziałam o samej treści. Złośliwie. Podrzucam tylko kilka tropów.  Edward Hopper, Ray Bradbury, Raymond Briggs, Hieronymus Bosch, Joseph Cornell, Giorgio De Chirico, Rene Magritte, Francis Bacon, Hokusai, Sidney Nolan, Arthur Streeton, Fred Williams, Brett Whiteley, John Olsen, Michael Leunig, Gerald Scarfe, Ralph Steadman, Milton Glaser, Peter Sis, Frederick Clement, J. Otto Seinbold, Lane Smith, Ron Brooks, Ridley Scott, Tim Burton, Terry Gilliam, Kubrick (Stanley).  Wciągające nazwiska. Przy okazji można przemyśleć także swoje nastawienie do sztuki, do swojej własnej, jeśli się coś tworzy. Potrzebujecie więcej podpowiedzi, by zacząć czytać Shauna? ALMA przyjdzie Wam z odsieczą.  Chcecie coś o kolorze na do widzenia? Podobno opresyjne struktury wysysają z rzeczywistości barwy.


Przybysz
Shaun Tan
okładka twarda
stron 128
format 24 x 32 cm
wyd. Kultura Gniewu 2013






Opowieści z najdalszych przedmieść
Shaun Tan
tłum. Magdalena Koziej
okładka twarda
stron 96
format 19 x 24 cm
wyd. Kultura Gniewu 2013

6 komentarzy:

  1. Niespełna 8-latek, bez podszeptów z mojej strony, sam wyciągnął kilka dni temu nasz zestaw Tana. Studiuje na nowo, ze zmarszczonym czołem... "Arrival", "The Rabbits", "The Red Tree", "Lost Thing".
    Siódmy zmysł?
    Muszę chyba postarać się o polską wersję "Opowieści"...

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto!
    Ten teatrzyk, który promuje też bardzo zacny.
    Nie wiem jednak, czy będa wyjeżdżać poza Warszawę. Jak szkoda, że ciągły brak pieniędzy nie pozwala dotrzeć z takimi rzeczami w Polskę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Blogowy łańcuszek szczęścia ...i wydatków ;)

    Pasożytniczo podlinkowałam Twoje u siebie, mogę?

    OdpowiedzUsuń

Rozmawiajmy! :)