Jestem osobą (poniekąd) wyzwoloną. Nie będę sporządzała listy moich wyzwoleń, chciałam jedynie zagaić, kreśląc swój enigmatyczny portret, który zdaje się być niezbędnym przy omawianiu publikacji, przekonujących do poszerzania horyzontów. Brzmi groźnie. Wszystko, co zahacza o ideologię, wizję świata, a do tego dzieci i ich wychowanie jest groźne. Bardzo.
Nie boję się.
Rozmawiam, gdy trzeba. Ostatnio na targach rozmawiałam z wydawczynią (Entliczek) o wizji wyzwolenia (poniekąd) na przykładzie dwóch książek, które prezentowała: Czy Zuza ma siurka? oraz Zuza chce mieć dzidziusia. Co ciekawe seria Entliczka będzie istniała na rynku równolegle z resztką serii Siedmiorogu, w którym Zuza nazywa się Kasia. Kasia pojawiła się u nas na przełomie XX i XXI wieku (ech, ciągle to fantastyczne brzmi), a tłumaczył Józef Waczków (Zuzę tłumaczy Marek Puszczewicz). Siedmioróg reklamuje ją tak:
Seria ilustrowanych książeczek, które są nieomal poetyckimi opowiastkami nawiązującymi do najważniejszych problemów z życia dziecka: utrata zęba, strach przed wodą, rywalizacja z kolegami, różnice płci.
"Poetyckie opowiastki" w Polsce (misie, ptaszki, mówiące kwiaty) to zupełnie inna kategoria niż "poetyckie opowiastki" z Francji (wszystko?). W Siedmiorogu "opowiastki" włączone są do serii "Już czytam!" (duże litery) i dedykowane dzieciom od 6 do 8 lat. Jest Krzyś i Kasia. Teraz Maks i Zuza. Krzyś ma kusia, Maks siurka, Kasia kuciapkę, Zuza cipkę. Są one i oni, siurkowce i bezsiurkowce. Skomlikowane?
Bardzo.
Zatem wróćmy do wizji świata. Dotykamy tabu, padają słowa, których pokolenie naszych babek nie wypowiadało nawet w myślach. Zahaczamy o feminizm i miejsce kobiety/dziewczyny w społeczeństwie/świecie. Relacje między kobietami i mężczyznami - dyskurs i wizje. O postrzeganie współczesnej kobiety. Także to, czy i co dzieciom trzeba tłumaczyć i jak. Po kolei.
Słowa.
Język polski, w którym większość słów związanych z płciowością zahacza o bruk, bo tylko na tym poziomie dyskutowano drzewiej kwestie seksualne. Drugim końcem tego kija medycyna, penis, wagina. Przyjęło się, że dzieci nie wolno tak ciężkim słownictwem obarczać, więc każda rodzina ma swoje (lub nie ma) nazwenictwo. Założę się, że wielu mówi "tam". Umyj się tam (wiesz gdzie). Cipka? Ty głupia cipo, brzmi jak echo. Jeśli już, tym językiem władają mężczyźni. To jedno.
Feminizm.
Dziewczyna, na którą zwraca się uwagę musi być lepsza od mężczyzny. W to wierzy, choć może sobie nie uświadamia większość, to często napędza kobiety do działania, z tym walczą współczesne feministki. Odseparowują myślenie o kobiecie od definicji człowieka-mężczyzny, rugają tych, którzy mówią o kobiecej literaturze, fotografii, malarstwie. Gdzie w sztukę wpleciona jest "kuciapka"? Kasia i Zuza we francuskim dyskursie zasługują na uwagę Maksa i Krzysia, bo nie rysują "głupich kwiatków" (Zuza i Marek Puszczewicz) lub "kwiatuszków" (Kasia i Józef Waczków) - chociaż kto wie, jak było w oryginale? Wchodzą wyżej niż chłopaki. Zatem są lepsze niż inne, które nie wchodzą. A ja się burzę.
Obraz.
To książki obrazkowe: czego nie ma w tekście jest w obrazie. Postrzelone twarze charakterystyczne dla rysunku Delphine Durand najlepiej sprawdzają się u jej 'bad stupid monsters' - znudzonych życiem potworów. W takim Moim domu, na przykład. Tu - dziko patrzący w kadr ludzie zdziwieni są jakby rolami, które przyszło im grać - może jak i czytelnicy? Taką minę będzie miał niejeden czytający dorosły.
Pani rzednie mina. Teraz jest to mina Pani, która zastanawia się, czy dzieci aby nie oszalały. |
Właśnie, dom. Ostatnia rozkładówka w tej książce znamiennie podzielona przez największe wyzwanie ilustratora, czyli miejsce zejścia się prawej i lewej kartki - rynsztokiem zwą je znacząco anglojęzyczni (gutter), falc lub złam po polsku stoi. Ten rynsztok dzieli wspólny dom (na kółkach, cha cha) na dwie odrębne części - siurkowcy po lewo, cipkówny po prawo. Zgodnie z obecnie obowiązującymi trendami. Współczesna "stargetowana" kultura konsumpcji trzyma bowiem płcie na osobnych półkach, tego samego sklepu, co prawda, ale rozdzielonego kolorem. Wychowana w przaśnej sterowanej odgórnie polityce burego i złudnego chociaż poczucia równości nie zgadzam się na osobność - jestem obojnakiem. Nie potrafię określić siebie w relacji do mężczyzny, mężczyźni przecież obywają się bez punktu odniesienia w postaci kobiecej (nawet obraz matki odrzucają - ciekawy rys polskiej kultury), dlaczego mam podsuwać taki pomysł córce, podsycając to, co i tak dostaje z kultury popularnej?
A poza tym? "Seria została rewelacyjnie przyjęta przez psychologów" zatem nie powinna zaszkodzić wrażliwej tkance dziecięcej. Dalej już tylko wasza wizja dziewczyńskości, sensualności i cielesności wszelakiej - wasza wizja świata, wasza wizja dziecka - kwestia idelogii, bądź też wiary. Jest o czym rozmawiać, choć inaczej rozmawiam ze swoimi dziećmi.
PS. Część druga, Zuza chce mieć dzidziusia - to dopiero wyzwanie dla polskiej kultury! Zuza zamyka się z Maksem w pokoju, a potem chodzi po świecie i ogłasza, że jest z nim w ciąży. Morału brak. Czekam na wasze głosy.
Czy Zuza ma siurka?
Thierry Lenain
il. Delphine Durand
tłum. Marek Puszczewicz
okładka zintegrowana
wyd. Entliczek 2013
stron 30
format 14 x 19 cm
Zuza chce mieć dzidziusia
Thierry Lenain
Czy Zuza ma siurka?
Thierry Lenain
il. Delphine Durand
tłum. Marek Puszczewicz
okładka zintegrowana
wyd. Entliczek 2013
stron 30
format 14 x 19 cm
Zuza chce mieć dzidziusia
Thierry Lenain
il. Delphine Durand
tłum. Marek Puszczewicz
okładka zintegrowana
wyd. Entliczek 2013
stron 30
format 14 x 19 cm
Wydawnictwu dziękuję za udostępnienie egzemplarza.
No i zapomniałam: książce towarzyszy udana animacja.
Wydawnictwu dziękuję za udostępnienie egzemplarza.
No i zapomniałam: książce towarzyszy udana animacja.
W naszym domu są siuraki ...3 i jedna mama :) A mama nie ma siuraka co chłopcy przyjęli ze spokojem. Ma dziurkę przez którą chłopcy wyszli na świat. W sumie jeden, bo drugi wyszedł dziurą w brzuchu o co przez drobną chwilę spierali się w kąpieli.Któż może rozstrzygnąć taki spór? A nazewnictwo rzeczywiście ubogie w polskim języku jest.
OdpowiedzUsuńksiążki rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńKuba odkrył, że jego siostra tez mogła by mieć siusiaka bo jest taka jak Zuza ;-)
Takie książki są bardzo potrzebne - wprowadzają nowe określenia na to co już znane - u nas jest siusiak i siuśka, ale słowo cipka, siurek przeplatają się w jakiś opowieściach i rozmowach między dziećmi.
http://monina-adres.blogspot.com/search?updated-max=2013-05-18T16:12:00%2B02:00&max-results=2&start=2&by-date=false
OdpowiedzUsuń"Jest o czym rozmawiać, choć inaczej rozmawiam ze swoimi dziećmi." - dokładnie:)!
pzdr
:)cos nie tak poszło z komentarzem:) my zaczęlismy przygodę z serią po wizycie w Bibl. publ. ciekawa....
OdpowiedzUsuńPonieważ bycie odważną wychodzi mi chyba lepiej niż bycie lakoniczną to mój punkt widzenia - na blogu.
OdpowiedzUsuńZorro, czyżbyś domagała się morału "na serio" "od Zuzy"?
Przemówiłam w imieniu ludu spragnionego morału, na chwilę wcielając się w jego potrzeby i dobrotliwie ostrzegając pobratymców, że trzeba się przygotować na osobistą interpretację - może to być dla wielu wyzwaniem (moja bujna wyobraźnia podpowiada mi miny babć...).
OdpowiedzUsuń* * *
Trudno się w każdym razie odnosić zdalnie, szkoda, że nie wkleiłaś głównych tez. Jednak jak przystało na prymuskę przeczytałam, co mi zadano i myślę, że istota zaklucza się w wizji świata, którą to kultywuje się w domu lub chociaż w swojej głowie (jedna z takich wizji świata w Twoim pierwszym akapicie i w książce). Dalsze działania są (czasem) logicznym tej wizji następstwem, realizacją zamierzeń. Zatem nie skreślam takiego wprowadzenia, ale nie odpowiada ona moim żywotnym potrzebom. Nie znaczy to, że nie pomoże rozwikłać spraw innym. Jak widać - pomaga. I o to w tym wszystkim chodzi: znaleźć coś, co pomaga Pani, Panu, Tobie, Społeczeństwu - niekoniecznie wszystkim naraz.
Chyba za wcześniej wstałam i nie ogarniam...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy "Zuza" ma ambicje rozwikłania spraw - w dwóch pierwszych częściach - dotyczących płciowości dziecka. Traktuję ją raczej w kategoriach "rozbrajania żartem tykającej bomby", bo tak część ludzi traktuje wyżej wymieniony temat.
Cieszy mnie takie a inne tłumaczenie kłopotliwych wyrazów. Bo polscy twórcy mają kłopot z "TYM" miejscem (patrz przypadek Kasdepke)
Nie czuję, że książka uderza w wychowanie w duchu równościowym (bo dla mnie to oczywistość, że dziewczyny mogą robić co chcą?).
Konstrukcja postaci Zuzy wynika z konceptu na książkę i Maksa - zanurzonego w stereotypach (które skądś się wzięły). Zuza jest dla mnie bohaterką, która po prostu podąża własną drogą. I jest wyrazista, by zbudować intrygę.
Zdaję sobie sprawę, że seria będzie dla niektórych nie do przełknięcia. Ale jak wiemy - w wizji świata, w której książka jest polem walki o władzę nad duszą niewinnych dzieci - nie ma miejsca na eksperymentowanie i odkrywanie seksualności przez dziecięcych bohaterów.
W drugiej części Zuzy ("Zuza chce mieć dzidziusia") to przecież Zuza i jej myślenie kliszami jest przedmiotem dowcipu:
"Ojejku, ależ głupi są ci chłopcy"
czy jej zapożyczone (skąd?) gesty "prawdziwych zakochany".
Mój klucz do "Zuzy": żart z klisz, schematów i stereotypów, które chcąc czy nie chcąc wpadają do naszych głów.
pani zorro, śliczne paznokcie :) i zdaje mi się, że jednak nie wszyscy maja problem z nazewnictwem i z szufladkowaniem. brat i siostra rzeczywiście maja lepiej, u nas dali radę bez sporów kto lepszy i komu czego brakuje...
OdpowiedzUsuńCipkówną nie jestem. Problem ze słownictwem jest. Są różne wizje kobiecości. Każdy dobiera sobie do tego literaturę. To nie moja tonacja. Jestem obojnakiem szwedzkopodobnym. Hen!
OdpowiedzUsuńZorro, ale zauważ, że chodzi o pokazanie, że dziewczyn nie definiuje się tutaj przez "brak czegoś" (i freudowską zazdrość o penisa ;)
OdpowiedzUsuń"Cipkówna" ma być sygnałem (dla "materiałów" na macho i seksistę?), że
"dziewczynom niczego nie brak".
Ot co.
Poza tym dzieci jednak w pewnym wieku (jak patrzę na środowisko to 6-7-8 lat) dzielą się i funkcjonują we własnych grupach (płciach biologicznych) - indentyfikują się z nią.
"Czy Zuza ma siurka?" to chyba odpowiedź na to zjawisko.
Sęk w tym, że ja jestem jak najbardziej ZA budowaniem samoświadomości dzieci, na wielu płaszczyznach, także tej, dotyczącej sfery płciowości. Jednak tu przy okazji obalając w śmiesznej formie jeden "kompleks" wpuszcza się dziewczynki w drugi, tak jak wspomniałam - i użyciem obrazu (są jakieś dwie grupy podzielone wg nazwy narządu płciowego), i tekstem (punkt widzenia jest znaczący, choć być może niezamierzenie wpędzający dzieci w nisze). Nawet w obrębie samego feminizmu nie ma zgodności, co do wielu rzeczy (Ostatnio kolejny głos Kingi Dunin, jako odniesienie do Agaty Bielik-Robson.) Jednocześnie jestem totalnie na "nie" do stygmatyzującego słowa 'cipka', nie udało się go wyrwać męskiemu brukowi, mimo prób. Sama zastanawiałam się, gdy urodziłam córkę, jak rozwiązać ten problem, bo uważam, że płciowość jest ważna dla każdej jednostki, nie burzy mnie skandynawski pomysł na podsunięcie dziewczynce lusterka, ale nie po to, żeby oglądała po raz kolejny swoją twarz - emblemat, który nie raz będzie monetą przetargową w jej życiu - ale zupełnie co innego. Wymyśliłam, "siusię", jako coś, co właściwie jest tym samym, co "siusiak" (określenie odczasownikowe, "odfunkcyjne"), tylko przybiera żeński rodzaj. Sprawdza się. Książka jest dowcipna, rysunki są zabawne, ale w atmosferze radości sprzedaje obraz, z którym jako żeński człowiek głęboko jestem w kontrze. Mówię nie określaniu kobiecości i płciowości wiecznie poprzez porównanie do oczekiwań męskiego świata (tu przefiltrowanego przez, jak widać już "zindoktrynowanego" malucha). Fascynuje mnie w ogóle w tym kontekście, i już zupełnie na marginesie tematu, choć w nim poniekąd się zawierająca, kwestia pogardy dla matki/kobiety w polskiej kulturze. W każdym razie uświadamianie - tak, dowcip - tak, jednak retoryka (jak dla mnie) - nie ta. Tak przy okazji: dziewczynka z obrazka jest przy okazji "uroczo bezpłciowa" i oczywiście można to interpretować dwojako - siusiak, czy nie, jesteśmy tymi samymi ludźmi, albo: jednoznaczna kobiecość (atrybutem, której zestaw cech, która odróżnia nas od mężczyzn w większości przypadków, a którą tak pięknie zawsze uwypuklają transwestyci) jest czymś, co skaże nas na tę niszę "głupich kwiatuszków" i sprawi, że szacunek męskiego pierwiastka przyjdzie trudno zdobywać (bo jednak w tej kulturze ciągle jakby o to chodziło), i tu przy okazji można polecić ostatnie wypowiedzi Pana Hartmana, będącego profesorem. I takie to dylematy powoduje "jedna mała głupia książeczka". Człowiek rodzi się jako człowiek, a kończy jako "wściekła feministka".
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji żartobliwy plakat Jana Bajtlika (od dziś wystawa w warszawskim BUW-ie).
OdpowiedzUsuńAle siusia to nie to samo miejsce, co, hmm, cipka. W końcu nie rodzimy siusią??????!!!(i tym się różnimy od płci męskiej, która do różnych,hmm, funkcji ma tego samego jedynego siusiaka!)
OdpowiedzUsuńOn tylko "zbiera" dwa różne układy. Generalnie to samo, co cipka, tylko słowotwórczo bardziej równościowe.
OdpowiedzUsuńNo tak, zbiera. To prawda, że "to miejsce" kobiety też, ale u mężczyzny jakby bardziej;)
OdpowiedzUsuńNie mam córki, więc nie wiem jak dokładnie musi być opisana topografia intymna. Tzn. jak głęboko drążą temat dziewczynki.
Moi synowie jakiej określenie przejęli od kuzynki. Ale kompletnie nie pamiętam jakie!
I jeszcze jeden głos rozjaśniający moją przeogromną niechęć do tej książki:
OdpowiedzUsuń„I dlaczego to, że jestem traktowana prawie jak jeden z nich, było dla mnie źródłem wyróżnienia?"
Profesor Monika Płatek w „Wysokich Obcasach".