Szukałam źródeł swojej niechęci do zajęć zorganizowanych: „miastowych wyjść weekendowych", które z założenia mają integrować rodzinę, więc dzieci obowiązkowo stawiają się z obstawą. Myślałam, że chodzi o te zabrane mojemu synowi nożyczki, dawno temu, gdy miał trzy lata, ale to chyba nie były nożyczki, a on miał lat 4. Może to był klej. Zniknął bez pytania nim z rąk jego dotknął stołu. Co tam gadać z cudzym dzieckiem, i tak nie wiadomo, czy mówi: „nie, nie można wziąć", czy też „nie, nie będę już używał".
W sobotę moja córka złamała dwa patyczki. „Niechcący". Potem skrzyżowała je i skleiła taśmą. Zachichotaliśmy. Zakpiła z nas jednak, przykładając krzyż do kartki, obrysowała. Kartkę przykleiła do krzyża, wystawał kawałek kijka. Krzywo? - Nie, tu będzie przywiązany sznurek. To był latawiec, a tego dnia wiało, więc poszłyśmy na górkę. O zgrozo, za nami grupa z PRAWDZIWYM SKLEPOWYM LATAWCEM (dlaczego pytam dlaczego) - nie latać nie miał prawa. Zamarłam. Prawie profi. To niesprawiedliwie. Wiatr wiał jak szalony, a mnie zamiast chustki owinął się jednak latawiec mojej córki, z metr siedemdziesiąt mam. Hura! Sznurek władzy trzymała ona, piszczała. Ale obserwowała lot profesjonalisty, z uznaniem cmokając nad maestrią mistrzów z Chin. To był bowiem sprzęt wysokich lotów, choć czasem spadał (uff). A wtedy patrzyło się na ludzi - trzech chłopców, z których jeden miał tyle samo lat, co moja córka: stał i patrzył, czasem podbiegał, ale zipał nieprzytomnie, więc panowie szybko odbierali żyłkę. Płakał czasem. Zniechęcony zaczął w końcu zwijać się z kobietami. - Emeryci idą do domu! - obśmiali się starsi, jeden z nich już całkiem siwy. Bawili się dobrze, prawie tak dobrze, jak moja córka. Sześciolatek zawrócił. Historia dzieciństwa to przede wszystkim dzieje przemocy symbolicznej na linii dorosły-dziecko.
Tablica zapisana lub niezapisana, słaby, silny, wolny, zależny, człowiek, zwierzę, nieuformowana istota ludzka, człowiek, któremu dorosnąć należy tylko nie przeszkodzić, życiowy praktykant, niezależna istota. Niedorosły, niedojrzały, mądraliński lub mądry, albo głupiutki, czasem zwyczajnie głupi, niezdarny i niewychowany, głośny, zbyt cichy, bachor, słodziak. Dziecko definiowane jest na różne sposoby, a od każdego ze słów wiodą osobne ścieżki.
- Wiem już, jak będzie wyglądał następny! Będzie lżejszy i większy. A tego nazwiemy Wirująca Żaba, tak śmiesznie skacze i się kręci.
To był udany dzień. Dla nas obu. Wiele rzeczy nazwałyśmy na nowo. A to była dla was nasza kartka z górki. Zamiast krytyki „Naszego Elementarza".
PS. Dzisiaj, 12 maja 2014 w kinie Alfabet, austriackiego dokumentalisty Erwina Wagenhoffera, inteligentna analiza edukacyjnej zapaści. Pozycja obowiązkowa. „Dzieci są jak latawce trzymane przez rodziców i szkołę."
Bardzo ciekawy wpis, szczególnie dla tak silnie kontrolujących matek jak ja. Niestety czasem nie tylko wewnętrznie toczymy walkę - sama, sama. Dla mnie każdy dzień, to nauka jak być mamą, a nie kapralem. Już widzę siebie na tej łące, jak walczę z sobą by nie odebrać córce pierwszego latawca i go nie "poprawić" wszystko psując. Czuję teraz energię do walki z sobą, aby moje dzieciaki, mogły doświadczać świata po swojemu ;)
OdpowiedzUsuńTwoje zwierzenia są cenne. Każdy z nam walczy z samym sobą codziennie. Wyrośliśmy w takiej kulturze. Polecam „Alfabet".
OdpowiedzUsuńW piątek "Alfabet" w Łodzi.
OdpowiedzUsuńA co do zajęć "zorganizowanych": niektórych one uczą jak zapytać o klej czy nożyczki. Albo uczą ich używać. Też tak bywa.
Pokazują "dużym", że można razem "z małym" albo obok. Zwłaszcza jeśli spotykają się dwa światy (rodziny "z ambicjami" i rodziny z potrzebami - podopieczni MOPSów).
Wiele stron jednego spotkania. Nie tylko chodzi o (zabrane lub nie) nożyczki.
Tak.
OdpowiedzUsuńPS. Gdzie w Łodzi?
Łódź>> OTWARCIE WEEKENDU Z PLANETE+ DOC: pokaz dokumentu "Alfabet" oraz debata pt. "Inna edukacja"
OdpowiedzUsuń16 maja 2014, godz. 17:00
Kino Charlie, Piotrkowska 203/205
wstęp: 8 / 10 zł
Świetnie. Dzięki za info.
OdpowiedzUsuńTak, to jest bardzo dobry film. We Wrocławiu seans połączono z debatą, która co prawda tak sobie się udała, ale pozwoliła na ciekawy dialog: zderzyły się argumenty tutejszego Wydziału Edukacji z powstającą właśnie alternatywą tzw. demokratycznej szkoły.
OdpowiedzUsuńCiekawe.
OdpowiedzUsuń