Skandynawom, a szczególnie Szwedom (obarczmy ich konkretnie i zbiorowo odpowiedzialnością) przypisujemy zamach na tabu. Tymczasem ich największe zasługi widzę w oswajaniu normalności i dnia codziennego. Ich twarde, choć czułe stąpanie po ziemi, kontra nasze romantyczne bujanie w obłokach (w formie motylka). Z drugiej strony, jeśli całe życie przynajmniej w myślach buja się w obłokach, co ustanowić „normalnością" i się do tego następnie odnieść?