Jasnowidzę, że są dobre przykłady konkursów na książkę dla dzieci, które nie tylko wnoszą świeżą krew, ale mają jakiekolwiek znaczenie dla kultury dziecięcej. Panie i panowie, samo słowo „czytelnictwo" jest już dostatecznie wypromowane, ogłaszam, że kończymy z tym.
Środowisko zelektryzowała informacja o tym, że sklep Biedronka (często porównywany do agresywnych biedronek chińskich, wypierających nasze biedne trzykropki) ogłasza konkurs na książkę dla dzieci, a do tego chce zwycięskiemu tekstowi (a potem zestawowi ilustracji) dać 100 tysięcy złotych - za tekst i całkowite zrzeczenie się praw do niego, albo do nich, czyli ilustracji.
Felietony Leszka Talki czytywałam 12 lat temu, w zupełnie innym wcieleniu, więc już miałam tę książkę, jak gorący kartofel odrzucić dalej, gdy postanowiłam przynajmniej na chwilę i na do widzenia do niej zajrzeć. I śmiałam się, aż zrobiło mi się słabo na myśl, że z oparów pozornego absurdu wyłania się coś na kształt mojej przeszłości. Słabo może zresztą zrobić się każdemu po takiej dawce resentymentów (400 stron).