środa, 24 lutego 2010

ALICJA W KRAINIE CZARÓW

Polska premiera filmu Tima Burtona 5 marca, czyli niedługo.
Tu wszelkie materiały.




Zwiastun mi się nie podoba i zwiastuje to, czego się obawiam, czyli wyciągnięcie na plan pierwszy (po amerykańsku) wszystkich strachów, napompowanie ich do rozmiaru gigantycznego balona i puszczenie z siłą tajfunu przez głośniki Dolby Stereo 5.1 w kinach na całym świecie.  Niestety nie będzie to film dla mojego wrażliwego siedmiolatka.  Sobie w każdym razie i tak go nie odmówię.  Bo (i tu wyznanie neofitki):  jestem spóźnioną wielbicielką Alicji.  W dzieciństwie nie dotarł do mnie jej rozmach.  Nie wiem, czy to polska przypadłość, czy też choroba mojego pokolenia.  U mnie ta późna miłość wywołana jest niestety nie bezpośrednim rażeniem literatury, lecz przede wszystkim genialnym klasykiem Disney'a, filmem tyleż 'kwasowym', 'odjechanym', co po prostu i bardziej po polsku oryginalnym.


Okładek film od 51 roku miał mnóstwo, lepszych lub gorszych.  Fragment na Disney Chanel wystarczył, żeby zrozumieć.  Tak, to była miłość od pierwszego wejrzenia.  Krótkie polowanie i jest!  Lekko zmęczona kaseta VHS.  Zmuszając syna do wielokrotnych powtórek, wbiłam go sobie i domownikom do głowy.  Gdyby nie słaba pamięć, codziennie śpiewałabym o 'nieurodzinach' i zasypywałabym wszystkich tekstami z filmu.  A teraz, a jakże, przerwa na reklamę, czyli piosnkę kota, a w rzeczywistości wiersz z "Po drugiej stronie lustra".

Jabberwocky

"Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe."

Przy okazji polecam stronę z wszystkimi polskimi wersjami dziwnej tej poezji.

Chodzi oczywiście o film animowany z 1951 roku.  Reżyseria: Wilfred Jackson, Clyde Geronimi i Hamilton Luske.  Wypieszczone dziecko Walta Disney'a, które niestety nie spotkało się z gorącym przyjęciem zarówno wśród krytyków, jak i publiczności.   Trudno się dziwić.  51 rok, spokojne przedmieścia, każda żona dzielnie stoi na straży ogniska domowego, mężczyźni w garniturach pracują na kolejne dobra AGD, a dzieci grzecznie się bawią (Duck'n'Cover), przygotowując do prawdopodobnego ataku nuklearnego ze strony ZSRR.  Aż tu nagle zwiastun szalonych lat 60 w pełnej krasie.  Polecam ciekawą historię powstania filmu na Wikipedii.




Polska wersja w niczym nie ustępuje oryginałowi - wspaniałe piosenki, rewelacyjne tłumaczenie i to 'L' Alicji!



Na YouTube wszystkie części w kawałkach.  POLECAM!
Film na DVD w Polsce nie został wydany, więc tu i ówdzie osiąga zawrotne ceny, sprowadzany stąd i zowąd.  Podobno z polską ścieżką dźwiękową.

Ech, ciśnie się na usta, kiedyś to potrafiono robić takie cuda bez hałasu.
"Dziś robi się jajka nie do wysiadywania, tylko na pożarcie wężom." ;-)


I czas na książkę.
W Polsce przekładów 'Alicja w krainie czarów' Lewisa Carrolla miała kilka.

Przez dziesięciolecia królowała wersja (w zasadzie adaptacja) Antoniego Marianowicza z 1955 roku z ilustracjami Olgi Siemaszko.   Tłumaczenie to wydawane jest zresztą do dzisiaj, bardzo możliwe, że cały czas jest najpopularniejsze.  Te 'dzisiejsze' wydania wychodzą także z nowymi ilustracjami - Ewy Salamon (Nasza Księgarnia 1996 / 2000) i Gosi Mosz (Nasza Księgarnia 2005 / 2009).  Dziesięć lat 'po Marianowiczu' pojawia się tłumaczenie Macieja Słomczyńskiego (1965 rok).  W końcu, jak wszyscy zgodnie twierdzą, najwierniejsze oryginałowi - Roberta Stillera w 1986 roku nakładem wydawnictwa Alfa, z ilustracjami Dušana Kállay'a (okładka z lewej).  Tak dla porządku:  w 1999 Jolanta Kozak przetłumaczyła "Alicję" dla wydawnictwa Prószyński i S-ka (z ilustracjami Johna Tenniela).  Iwona Libucha przełożyła książkę raz jeszcze w 2000 roku dla wydawnictwa Siedmioróg (z ilustracjami Rene Cloke'a;  okładka z prawej).


No i tłumaczenie najnowsze.

PhotobucketTuż przed premierą filmu Burtona, wydawnictwo Vesper  przygotowało niespodziankę dla fanów Wonderlandu, czyli Krainy Dziwów:  nowy przekład autorstwa Bogumiły Kaniewskiej, z oryginalnymi ilustracjami Johna Tenniela, 'ekskluzywne wydanie w twardej oprawie'.   Dzisiaj mogę podzielić się tylko wrażeniami, dotyczącymi samego wydania, nie testu - książka ładnie wydana, w miłym formacie.  Oto kilka przykładowych stron.
Bardzo żałuję, że do wydania nie dołączono tytułem posłowia, kilku słów od profesor Kaniewskiej (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Instytut Filologii Polskiej ).  Dobry jest to zwyczaj i mile byłby widziany w przypadku tekstu tak wieloznacznego i tak rzadko tłumaczonego.  Tym bardziej, że jednym z haseł reklamowych tego wydania jest:
"Oto pojawia się nowe jej ["Alicji..."] tłumaczenie, odkrywające kolejne sekrety tekstu, który nigdy, do końca, odczytać się nie pozwoli."
Ja za to pozwolę sobie umieścić trzy różne  wersje pierwszej strofy wiersza-wstępu do 'Alicji w Krainie Czarów'.


Na początek początek, czyli Antoni Marianowicz:

Łódź nasza płynie ociężale,
Słońce przyświeca cudnie;
Trudno sterować w tym upale,
Wiosłowac jeszcze trudniej;
Niosą nas więc łagodnie fale
W złociste popołudnie.
{Nasza Księgarnia, 2005}


Robert Stiller:

Cali w złocistym popołudniu
Suniemy sobie z wolna,
Gdyż praca wioseł w małych garstkach
Niewprawna jest i mozolna
I z małym skutkiem sili się rączka,
Sterować nami niezdolna.
{Lettrex, 1990}



I najnowsza, Bogusławy Kaniewskiej:

Wtopiona w złote popołudnie
Łódka leniwie sunie,
Dziecięce ramię trzyma wiosła
I dłoń, co mało umie,
Na próżno stara się i trudzi, 
Bo ster jej nie rozumie.
{Vesper, 2010}



Oraz oczywiście oryginał, autorstwa Lewisa Carrolla.

All in the golden afternoon
Full leisurely we glide;
For both our oars, with little skill,
By little arms are plied,
While little hands make vain pretence
Our wanderings to guide.
{"The Annotated Alice", edited by Martin Gardner, Penguin Books, 1982}





Klasyczne angielskie wydanie ilustrował oczywiście John Tenniel.
U nas 'Alicja' ilustrowana 'Tennielem' występuje najczęściej w duecie z tłumaczeniem Marii Morawskiej (z 1927 roku).  W takim zestawieniu wydana w zeszłym roku przez Siedmioróg w serii Kanon Lektur (brr...).  Choć także z tłumaczeniem Jolanty Kozak z 1999 roku. 

Obowiązkową pozycją dla każdego wielbiciela Alicji jest na pewno "The Annotated Alice" Alice's Adventures in Wonderland & Through the Looking Glass Edited by Martin Gardner, czyli "Alicja w Krainie Czarów" prawie bez tajemnic.  Wzorując się na pracy Gardnera, swoje tłumaczenie Robert Stiller opatrzył podobnym komentarzem.

Dużo ciekawych informacji, w tym zestawienie kilku polskich wersji tłumaczeń w Wapedii.  Dodam tylko tytuły rozdziałów z najnowszej wersji Bogumiły Kaniewskiej:
I. Do króliczej norki, II. Morze łez, III. Wyścig elit i długaśna opowieść, IV. Bill na posyłki, V. Dobre rady pana Gąsienicy, VI. Świnia z pieprzem, VII. Szalony podwieczorek, VIII. Królewskie pola do krokieta, IX. Historia niby-żółwia, X. Kadryl z homarami, XI. Kto ukradł ciastka?, XII. Zeznanie Alicji.



 No i 'last but not least' - książka Roberta Sabudy.  Warto było czekać, żeby coś takiego zobaczyć. :-)
Nawiązując do poetyki powieści - KLIKNIJ - a zobaczysz więcej.

Za pomoc w prezentacji książki Roberta Sabudy "Alice's Adventures in Wonderland" A Pop-up  Adaptation of Lewis Carroll's Original Tale by Robert Sabuda, Little Simon 2003
dziękujemy Pani Frani. :-)  Za egzemplarz nowego wydania Alicji wydanictwu Vesper.
Tu możecie podejrzeć inne wydania Alicji w Krainie Czarów.

7 komentarzy:

  1. Dzień dobry,

    Ilustracje Tenniela można znaleźć w wydanym przez Czytelnika w 1975r. przekładzie Słomczyńskiego. Może to takie moje skrzywienie - bo wychowałem się na tej wersji właśnie - ale Marianowicza odbieram trochę jako "upupienie" Alicji (chociaż ładnie nawiązujące do Nursery Rhymes, które Carroll sparodiował), a Stiller jest często zbyt sztuczny i wymyślny jak na mój gust... Natomiast przekład Słomczyńskiego znam na pamięć. Ale bardzo mnie ciekawi ta nowa wersja...

    Jest jeszcze jedna filmowa adaptacja Carrolla - raczej nie dla dzieci - to film animowany Svankmajera, "Alicja" jak z surrealistycznego koszmaru. Jeśli Pani nie zna, polecam... Na YouTubie są fragmenty, ale dają mniej więcej pojęcie całości...

    http://www.youtube.com/watch?v=C5wHMgTPF-s&feature=related
    http://www.youtube.com/watch?v=ll7cYl8hPc8&feature=related
    http://www.youtube.com/watch?v=J2-TPdB70Lg&feature=related

    Pozdrawiam,

    Mikołaj Kamler
    http://www.manufaktura.art.pl/blog

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za przypomnienie! Scena z Panem Gąsienicą jest genialna. Dla porządku dodam tylko, że chodzi o "Coś z Alicji" (1988). Marianowicz, chcemy czy nie, ciągle króluje. "Słomczyński" rzeczywiście uznawany jest za wersję, która godzi dwie skrajności. Stillerem zawsze ekscytowali się angliści. ;-) Pozdrawiam również i liczę na dalsze komentarze, działają ożywczo.

    OdpowiedzUsuń
  3. A radziecka kreskówka tylko mi się przyśniła, czy istniała rzeczywiście?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest i radziecka: http://www.youtube.com/watch?v=0y5FJyHHqv4

    OdpowiedzUsuń
  5. Była była.
    Алиса в Стране чудес oraz Алиса в Зазеркалье. Reżyser: Ефрем Пружанский. CCCP 1981.

    OdpowiedzUsuń
  6. A jeśli zgłębiać także książkowo, to jest i ciekawa Alicja z ilustracjami Suzy Lee
    http://www.suzyleebooks.com/books/alice/#
    Warto zajrzeć. Tym bardziej, że podobno inna książka tej autorki ma się niebawem pojawić w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja najbardziej cenię sobie tłum. Słomczyńskiego, ale nie mogę nigdzie dostać jedynego wydania książki, które mi się naprawdę podoba...
    Pozdrawiam
    Sol

    OdpowiedzUsuń

Rozmawiajmy! :)