Klocki.
Kolejne.
Wychodzi, żem fanatyczka.
Tym razem 'zrób to sam' połączone z ćwiczeniami na świeżym powietrzu.
Gałęzie znajdujemy, piłujemy (niekoniecznie elektrycznie).
Plastry różnej średnicy, wałki różnej długości, duże-małe-średnie. Wykorzystujemy naturalne rozgałęzienia - je też przycinamy różnorodnie. Ważne by końcówki były do siebie równoległe, przecież coś z tego trzeba będzie potem skonstruować.
Klocki na zdjęciach nie są jeszcze gotowe. Podsychają, czekając na ostateczny sznyt, czyli szlifowanie powierzchni, na których stoją. Warto też się zastanowić, jaką chcemy mieć wersję - z korą czy bez. Ale dla dzieci nie ma to znaczenia. Tak czy siak, są atrakcyjne.
Klocki fantastyczne!
OdpowiedzUsuńSzalona!!!
OdpowiedzUsuńJa wysiadam, mam małe mieszkanie. Na dodatek nie mam taaakiej piły:(
Ale to może być taka piła. ;)
OdpowiedzUsuń