środa, 30 czerwca 2010

LEŃ WE MNIE

Lato   r o z l e n i w i a.
Nawet jeśli czasy dawnych dwumiesięcznych wystawnych wakacji dawno odeszły w siną dal, człowieka ogarnia błogość.  Żyje urlopami innych, a w pewnym momencie i wakacjami swoich dzieci.  Na fali tychże -  Pierwszych Naszych Pełnoprawnych Wakacji (no bo pierwsza cenzurka, pierwsza książka 'na zakończenie'), wyciągnęłam wspomnienia. 


"W nagrodę za wzorowe zachowanie i udział w zajęciach świetlicowych".  10 czerwca 1981.  Ostatni rok, w którym chodziło się do szkoły w soboty.  I chociaż niebawem to ukrócono, szkoły i tak nie polubiłam.  Świetlicy także.  Nic dziwnego.  Rzeczoną książką, moją pierwszą książką "za zachowanie" i "udział" była "Calineczka".  Wydanie I.  Nakład 300 000 + 350 egz.  Papier offsetowy kl. III.  Cena zł 16,-  Krajowa Agencja Wydawnicza RSW "Prasa-Książka-Ruch" Warszawa 1980.  Ostatnie tchnienie dobrej książki w Polsce (przed długą przerwą) z pięknymi ilustracjami Elżbiety Gaudasińskiej, w tłumaczeniu Stefanii Beylin.  Co z tego! Samej "Calineczki" (tak jak szkoły) nie znoszę z pobudek ideologicznych.  Ta piękna mała dziewczynka, przechodząca z (brzydkich) rąk do (jeszcze brzydszych) rąk, by osiąść w rękach (pięknych) doprowadza mnie do szaleństwa.  "- Boże, jakiż on piękny! - szepnęła Calineczka do jaskółki. [...] To był rzeczywiście zupełnie inny mąż niż syn ropuchy i kret w czarnym aksamitnym futrze."


Potem jeszcze wyszły piękne ludziki z każdego kwiatu, 'tacy śliczni, że aż przyjemnie było patrzeć', a nowy mąż odebrał Calineczce ostatnią rzecz, czyli imię i nazwał ją po swojemu.  I żyli długo i szczęśliwie (w czasach, gdy najważniejsze było dobrze wyjść za mąż).  No, nie lubię szkoly i już!  {a wychowawczyni i tak zapomniała się podpisać...}


Ostatnio podczas konferencji Sztuka matek o Calineczce mówiła też Małgorzata Niespodziewana.  Przez (krótką) chwilę pogrążyłyśmy się w słodkiej nienawiści...

2 komentarze:

  1. O tak! To wszystko prawda. Ja też ideologicznie Calineczki nie lubię, choć bajka zaczyna się zachęcająco, później niestety same katastrofy "ideologiczne" właśnie...

    OdpowiedzUsuń

Rozmawiajmy! :)