O 'Gotfrydzie, fruwającej świni' wspominałam już kiedyś w kontekście nagrody Andersena oraz ilustratorki Jutty Bauer. Teraz wrzuciliśmy z synem świnię na rożen czytelniczy i jako wegetarianie zgodnie stwierdzamy: świnia jest ekstra!
- Życie jest takie ciężkie - wzdychał [Gotfryd]. - Takie ciężkie!
- Ależ człowieku - powiedziała Mimi Lütt - kiedyś na pewno uda ci się trochę pofruwać. A teraz jedz, żeby coś z ciebie wyrosło. [...]
Potem do kuchni wszedł Willi. Spytał zdziwiony, dlaczego Gotfryd jest taki smutny.
- Chciałby sobie polatać - wyjaśniła Mimi.
- To rozumiem - powiedział Willi Lütt. - Poznać dlekie kraje, Indie albo Amerykę...
- Tak daleko świnia nie doleci - stwierdziła Mimi. - Jeśli w ogóle, to co najwyżej do Hamburga.
- Gdybym umiał latać, poleciałbym dużo dalej - powiedział Willi.
- Ale nie umiesz - odpowiedziała jego siostra. - Przecież nie jesteś świnią.
Godfryd pochodzi z niemieckiej wioski, do której ewidentnie nie przystawał - marzył o lataniu, lecz niemoc i nadmiar jedzenia podcinały mu skrzydła. Remedium miał być urlop. Wybrał się więc Godfryd nad Morze Północne i choć na początku trudno było o kwaterę, w końcu świetnie trafił - do pensjonatu rodzeństwa Lütt. Tam w końcu spełnia się jego marzenie i dużo więcej - spotyka miłość i przyjaźń. Ot, historia streszczona brzmi sucho i banalnie. German romantic story. Nic bardziej mylnego. Siłą niemieckiej świni jest bowiem dowcip. To co wyświechtane i proste, w polewce germańskiej nabiera ożywczej gburowatości. Wyobrażam sobie, że do Gotfryda przekonają się wielbiciele Janoscha. Książkę dobrze czyta się na głos i tu ułon w stronę tłumacza, poza tym tłumaczenie niesie ze sobą pożywkę dla spragnionych 'dobrych tekstów', a scena zbiorowego rzucania pyzami do pyska rekina wywrze niezapomniane wrażenie na młodocianych umysłach. Gotfryd to lektura dla dzieci, którym ciągle mało rubasznego śmiechu.
"Pytaliśmy świnię, nie panią!", "Do diabła! Pan ma latać!", "A może chce się pan bić? Bić? Proszę bardzo, czemu nie?", "Świnie są tak dobre jak ludzie, tylko trochę inne."
Świnie są tak dobre jak ludzie - to chyba najważniejsza złota myśl tej lektury. Bo mimo swojej lekkości traktuje, choć przewrotnie, o najważniejszych zagadnieniach życiowych. Robi to niejako "lewą ręką przez prawe ramię", na przekór wszystkim, którzy wolą dosadnie wbić mądrości młotkiem do głowy. I tak po chwili czytania nie wiadomo właściwie kto świnia, kto człowiek.
Gotfryd, fruwająca świnia
autorka: Waldrun Behncke
ilustratorka: Jutta Bauer
wydawca: Młodzieżowa Agencja Wydawnicza 1989
okładka: miękka
format: 14 x 20
stron: 100
nie tylko gotfryd jest ekstra, jutta bauer rowniez, uczestniczylam w spotkaniu z nia na targach w bolonii i musze powiedziec, ze jestem absolutnie oczarowana jest wdziekiem i cietym dowcipem, o przenikliwym umysle i ludzkiej "zwyczajnosci" nie wspominajac. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo tak, szukam Gotfryda i trafiam do Ciebie :) cieszę się jakoś osobiście, że książka Ci się podobała!
OdpowiedzUsuńUśmiechy!
Jak to mówią: polecam się na przyszłość!
OdpowiedzUsuń