środa, 22 września 2010

SMOK NIE MATKA

Otwieram dzisiaj pocztę, a tam książka, która doskonale wpasowuje się w mój ostatni (czy też w konteście tego postu:  przedostatni) wpis.  Otóż niesie ona odpowiedź na samonarzucające się pytanie:  co się może stać, jeśli dzieci doprowadzą nas do ostateczności? 
Drogie Panie!  I Panowie.  Dzieją się rzeczy straszne i nieprzewidywalne - świat staje na głowie, wszystko jest jeszcze bardziej nie tak.  Za to matki mogą w końcu 'wrzucić na luz'.

Filip to całkiem normalny chłopczyk - żyje w swoim świecie.  Mama coś tam mówi, ale jeśli robi to za głośno, chłopiec po prostu zakłada głowę smoka, która tłumi nieprzyjemne hałasy.  Mama wtedy dwoi się i troi, ale od dwojenia się i trojenia żaden człowiek nie zaczął przecież lepiej słyszeć.  Od dwojenia się i trojenia ludzie po prostu wariują.  I tak się dzieje w tym przypadku.  Zanim jednak tak się stanie, mama lojalnie uprzedza:  'Zaraz zwariuję.'  No i następnego dnia budzi się jakaś nieswoja.  Nieswoja, bo smocza.  Smocza mama, nie pamięta jak się ścieli łóżka, nie wie, jak robi się śniadania, oczywiście zupełnie nie może sobie przypomnieć, co się robi w pracy (?! ). Filip dzwoni, więc do pracy mamy i informuje, że 'stało się jej coś z uszami'. W tym czasie mama wylizuje naczynia i zasypia, próbując pościelić łóżko.  Ożywia się na dworze, gdzie połyka kilka owadów.  Są w drodze do szpitala, tam na pewno mają jakieś lekarstwo na 'smoczozę'...


"Filip i mama, która zapomniała" to lektura dwoista.  Z jednej strony zabawna, z drugiej jednak poważna.  Przestraszył mnie trochę tytuł - mamy coraz więcej wydawnictw, które wprowadzają w meandry prawdziwego życia, jego chorób i niedoskonałości.  "No tak, pewnie o depresji lub Alzheimerze..."  Gdyby nie pozytywne zakończenie, pewnie można by i tak to interpretować.  Tymczasem ubawiłam się po pachy, zarówno z zachowań mamy, jak i ze sposobu jej zilustrowania, choć w linii prostej obrazuje on polskie powiedzenie 'złość piękności szkodzi'.  Mama Filipa to trochę taka... świnia.   Niestety, muszę to powiedzieć.  Świńskie cechy uwydatniają się szczególnie w trakcie dwojenia się i trojenia, nozdrza się rozdymają, oczka zmiejszają.  Biust mamy (nazwany 'biustem' zdecydownie przesadnie) przypomina świńskie sutki (może powiedziałabym, że smocze, ale nigdy nie widziałam smoczych sutków).   Z kobiety wychodzi w pewnych sytuacjach zwierzę...  Nie tylko w Szwecji.  Dlatego proponuję zamienić dobrze znany i wyświechtany związek frazeologiczny 'Matka-Polka' na 'Smok-Nie-Matka'.  Smoki, drogie Panie, wchodzą gratis!  W każdym razie do szedzkiego ZOO.

Sama autorka (ur. 1955), Pija Lindenbaum ma w sobie coś z Pippi Langstrumpf.  Ten humor widać w jej książkach.
Pija Lindenbaum / fot. Peter Jönsson
Fotografia ze strony wydawnictwa Rabén & Sjögren.


Lektura dla wszystkich. Nie tylko dla dzieci.  Przestrogą niech będzie - tak się dzieje, drodzy Państwo, gdy nie szanuje się Matek.  Jak widać, nie tylko Polek.  

Filip i mama, która zapomniała
autorka Pija Lindenbaum
tłumaczenie Katarzyna Skalska
wyd. Zakamarki
oprawa twarda
format 22 x 27











Dziękuję wydawnictwu Zakamarki za udostępnienie tytułu.

2 komentarze:

  1. przyznam się z niejakim zawstydzeniem, że mi 'smoczość' mamy kojarzy się z byciem na kacu...
    (nie, żebym z autopsji)

    ale czy tylko mi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Macierzyństwo też czasem powoduje kaca. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Rozmawiajmy! :)