- o papierze, który oślepia i sprawia, że staję się niewrażliwa na piękno,
- o nadchodzących targach, które nie będą okazją do zapuszczenia się w obce rejony,
- o wyższości Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy.
* * *
Kupiłam kolejną Alicję w Krainie Czarów - wiadomo, najgorsi są neofici. Wyszłam z założenia, że nie zaszkodzą mi ilustracje Roberta Ingpena. Myślałam, ale się pomyliłam, bo blask kredowego papieru oślepił mię dokumentnie i nie mogłam dostrzec urody. Powiem więcej, potrzeba mi kogoś do przewracania kartek. Nie chcę tego dotykać i tylko jakimś cudem jednak nie zwróciłam (do sklepu). Dlaczego mi to zrobiłeś, Buchmannie!? Intensywnie wpatruję się w internetowe odzwierciedlenie wydań obcych, chcąc wysnuć, czy to blask zaplanowany, czy też przypadkowy. I rodzą się kolejne (retoryczne?) pytania: dlaczego zrezygnowano z obwoluty i materiałowej okładki? W oryginale (wyd. Templar) stoi: hardback with imitation cloth case and gold debossing | jacket with fifth-colour gold. Litościwie nie przetłumaczę, bo jeśli nie znacie angielskiego, to się aż tak nie przejmiecie, jak ci, co znają. Jeśli Ingpe na 'na ślisko', to może lepiej w ogóle. Wielką krzywdę wyrządza się sztuce, wybierając niewłaściwą oprawę.
* * *
Za chwilę targi w Warszawie, potem w Krakowie. Dużo tych targów w Polsce. Zdawałoby się, że targi zastapiły po prostu popularne i niezobowiązujące kiermasze. Są okazją, by stworzyć okazję do kupowania i świętowania. Prawdopodobnie tego, że jeszcze ktoś w ogóle czyta i kupuje. Niestety w w wyniku sporu Murator Expo kontra Ars Polona i zniknięcia imprezy tej drugiej, znika także jedyne miejsce w Polsce, gdzie raz w roku pojawiało się małe okienko na świat. Dla tych, co im do Frankfurtu lub Bolonii finansowo nie po drodze. Całe szczęście obłowiłam się w zeszłym roku koreańsko. Starczy na kilka lat. Co potem?
* * *
W Rymsie 13 wiele interesujących wątków, także buńczuczne stwierdzenie Grażki Lange o wyższości ilustratorów-projektantów nad ilustratorami-sauté. W wielu kręgach zawrzało. Ucieszyli się wielbiciele Bożego Narodzenia, obrazili zwolennicy Wielkiej Nocy, przewrócił w grobie Bergman (ale tylko raz). Czymże by był bowiem bez Nykvista!? Cenię Grażkę, to, co zrobiła dla książki dziecięcej jest nie do przecenienia, ale po co wsadzać kij w słabowite mrowisko?
Poza tym ciekawe spostrzeżenia 'prosto z frontu', czyli 'szokujące zetknięcie Małgorzaty Cackowskiej z opinią publiczną' w pamiętniku Ula i książki. "Wierzenia ludowe", kolejny raz zasłyszane, zawsze w pewnym sensie reorganizują mój dotychczasowy porządek wewnętrzy i spokój, a efekty niezmiennie trafiają do działu głupawych anegdot. Z tych zarejestrowanych podczas badań polowych przez Małgorzatę Cackowską przytoczę najbardziej przewrotne - o prostocie dzieci: Może te ilustracje też zainteresowałyby jakieś dzieci, nie wszystkie, ale może bardziej wrażliwe i inteligentne. To taka książka, nad którą trzeba trochę pomyśleć, domyślić się czegoś, poruszyć wyobraźnię. W większości dzieci sa proste. Rzadko się zdarza, że małe dziecko ma tak wykształconą wyobraźnię (nauczycielka). Na tapecie Nachts Wolfa Erlbrucha. Zaiste odkrywcze!
* * *
P o g a r d a dla świata dziecięcego. Skąd się wzięła? Jeszcze dwadzieścia lat temu tworzenie dla dzieci zaszczytem było i powodem do dumy - pracą u podstaw. Towarzyszyła temu wiara w możliwość odmiany, nadzieja na stworzenie odbiorcy przyszłości. Tymczasem współcześni dystansują się równo i egalitarnie: 'pospólstwo', jak i (co najgorsze) twórcy, którzy dla dzieci nie tworzą, choć to eksdzieci będą kiedyś ich odbiorcami. A raczej NIE będą. Pogarda cieniem się kładzie na tworzących dla najmłodszych (jakoby 'półartystach') oraz wszystkich tę kulturę promujących. Grupa "niedorosłych niespełnionych". Jakby z tworzenia dla dzieci wyrastało się tak, jak z samego dzieciństwa.
* * *
Może w tym wszystkim za dużo skrótów myślowych, ale - wiecie - jestem 'taka skomplikowana'. W przeciwnieństwie do moich 'prostych' dzieci.
Co do "wierzeń ludowych" - ja mam czasami wrażenie, że "poważni badacze" przytaczają te najjaskrawsze przykłady "głosu ludu", głównie po to, aby podkreślić swój wartościowy głos.
OdpowiedzUsuńPracuję społecznie z nauczycielkami przedszkolnymi i zapewniam, że chętnie "nawracają się" i potrafią wiele zobaczyć...
Problem polega na tym, żeby IM POKAZAĆ,
a wiem też, jak traktuje się edukację językową/literacką na uczelniach pedagogicznych.
To chyba tam królują "skomplikowani" dorośli.
Ps. I nie chcę wkładać kija w mrowisko ;)
Różnie bywa. Sama nasłuchałam się niesamowitych opinii przy okazji realizacji Bajkonurrra.
OdpowiedzUsuńMiałam się nie znęcać nad bibliotekami i zostawić to sobie jako ciekawostkę przyrodniczą, ale w tym kontekście doskonale zaistnieje ta oto notka z katalogu. Rzadko udaje mi się spotykać tak krytycznie nacechowane opisy katalogowe. ;-)
TU.
Wieściami z własnego podwórka uzupełniam drugi punkt zorrowego przeglądu.
OdpowiedzUsuńMiędzy Warszawą a Krakowem będą bowiem jeszcze wrocławskie Targi Książki dla Dzieci i Młodzieży DOBRE STRONY
Mimo nazwy i obiecującej nagrody, ufundowanej przez prezydenta miasta, to na razie bardziej kiermasz niż targi. Mam jednak nadzieję, że impreza z każdym rokiem będzie rosła, a już teraz zapraszam za trzy tygodnie na wrocławski Rynek
Dziękuję za uzupełnienie majowych aktualności. :)
OdpowiedzUsuńNa okoliczność wszystkich przyszłych i aktualnych konkursów - prośba o kryteria i w związku z powyższym o uzasadnienie werdyktów. Po co kolejny konkurs jeżeli kryteria nie budują wiedzy przewodniej. A to wszystko ważne na wielu frontach, chociażby w sferze komunikatu! ... do koszyczka Grażyny L. oraz na rzecz skąplikowanych bardziej i mniej dzieci. Bo dzieci niekoniecznie muszą stanowić dodatek do karier artystycznych i naukowych, ani być lokomotywą biznesu.Czasami powinny być podmiotem.
OdpowiedzUsuńA ja tam czytając bezkrytycznie ;-0 wywiad z G.L. przyznałam jej rację. Bo może taki projektant-ilustrator mniej da sobie w kaszę dmuchać? Mało to wydań z niby świetnymi ilustracjami, a jakoś się nie chce do ręki wziąć? Mało razy książka jest krzywdą wyrządzoną ilustratorowi, autorowi, czytelnikowi? Bo zabrakło dobrego projektanta (jakiegokolwiek projektanta?). Ja też wierzę w książkę dobrze zaprojektowaną. I w typografie na dokładkę.
OdpowiedzUsuńNo i może taki projektant "zaprojektowałby" również chamski papier matowy zamiast lśniącego luksusu??
No, ale ja nie jestem mrówką z tego mrowiska ;)
Wracając do mojego skrótu myślowego: operator może nakręcić film i wyreżyserować, ale reżyser sobie nie nakręci, jeśli skończył tylko reżyserię. Który lepszy? OCZYWIŚCIE PROJEKTANCI SĄ POTRZEBNI - powiem więcej: NA GWAŁT POTRZEBNI i to w zasadzie widać przy większości książek dziecięcych na polskim rynku. Nie wiem tylko po co, różnicować, który ilustrator lepszy: ten, co jednocześnie projektuje książki, czy ten, który 'tylko rysuje'.
OdpowiedzUsuńEch, jasne, że nie warto różnicować. Ale myślę, że może to takie niezręczne sformułowanie? Wszak nie będziemy dywagować, kto lepszy: ten co zgrabnie się posługuje kreską i plamą, czy ten co słowem i literą ;)
OdpowiedzUsuń