środa, 21 marca 2012

BLOCH

zdjęcie z bloga Serge'a Blocha
Co cieszy mnie, cieszy wszystkich. Jestem rozweselaczem. Chcę, żeby ludzie uśmiechali się rozbawieni, a nie ryczeli ze śmiechu.

Serge Bloch rysuje od trzydziestu lat.  Tak twierdzi na swojej stronie.  Codziennie rano otwiera tusz, bierze do ręki piórko i myśli:  jestem szczęściarzem.  Jeśli to bajka, brzmi bardzo przekonująco w kontekście tego, co robi.

Inspirują mnie różne rzeczy - z mojego i z twojego podwórka.

Podobno lubił rysować od dziecka. Rodzeństwo grało, on rysował, wszystkim się podobało, ale co z tego. Tak naprawdę dopiero seria przypadków sprawiła, że rysowanie stało się jego zawodem.   Przedtem podejmował się przeróżnych prac - raczej fizycznych - i gdy pomysły się wyczerpały, postanowił powrócić do źródeł, do tego, co sprawiało mu kiedyś najwięcej przyjemności.  Zapisał się na studia w Strasburgu.  Był 1978 rok.

Moja ulubiona zabawa:  biorę kilka ikonicznych obrazków i bawię się nimi jak klockami. 

No i znowu:  szczęście.  Wstrzelił się w dobry czas, koniec lat 70. i początek 80.  Wydawcy ''szaleli'', zatrudniali nawet żółtodziobów, nawet tych ze skromnym portfolio, nawet takich jak Bloch.   Jak sam mówi, dojrzewał powoli, niektórzy tak mają.  Choć przekornie podkreśla: Styl spowalnia - to nie moja bajka, zaliczmy to do działu "kokieteria".  Domyślam się, że chodzi tu o pracochłonną technikę, bo sam rysuje ''prosto'' - kilka kresek, w których zawarty jest dowcip.  Zaskakują nieskomplikowane, ale zaskakujące rozwiązania.  Prace Blocha łatwo ''namierzyć'', bo posługuje się cały czas tymi samymi środkami. Doskonale sprawdza się jako ilustrator gazetowy - zdolność pointowania to cecha rzadka i poszukiwana w tym medium. Kochają to także agencje reklamowe.  Talent do formułowania przekazu, który ''kupi'' duża ilość ludzi.

Liczy się LINIA. Nie kolor.
Pracował dla wszystkich:  wydawców małych i dużych, dla prasy i reklamy, ilustrował książki, głównie dziecięce, choć po pewnym czasie odczuł przesyt ''dziecięcymi tematami" - podobno go to ograniczało.  Wypłynął na szerokie wody dzięki swojemu agentowi, który nawiązał kontakty z amerykańskimi dziennikami.  Rysować dla New York Timesa nie każdy może, nie oznacza to, że jest to niemożliwe.  U nas pochwalić się taką współpracą może Endo, czyli Agata Nowicka.  Zatem fascynuje go fakt, że rysunki jego pomysłu może zobaczyć ponad milion ludzi.  Pobieżnie lub wnikliwie, a potem zawinąć w nie wędzoną rybę.  Żywot motyla.

Rysowanie to skromna strona sztuki.  Nie sztuka przez duże S.
Podstawowe pytanie:  po co dorzucać do kolekcji jeszcze jedną książkę, po co pisać/ rysować, gdy już tyle napisano?  Twierdzi, że sam zrobił tego za dużo i "ma na sumieniu kilka drzew".  Jednak lubi to robić, więc stara się "przechytrzyć branżę".  Jak to się robi?  Przede wszystkim dzięki udanym postaciom, a poza tym dzięki książkom, które wybijają się ponad przeciętność.





Rysowanie to okno na świat postaci.  Teatrzyk, który tworzę.  Lubię tak o tym myśleć.
 
Tak, tak - to on wymyślił i narysował Samsama.  Zaprzedał duszę komercji, ale przecież nie ukrywa, że jest jej sytym dzieckiem.  Sztuką jest wymyślić coś, co przebije się w tłumie i sprzeda w milionach, jednocześnie nie będzie absolutnie wbrew ideałom.  Zresztą sukces Samsama polega na bliskości z autorem.  Mimo kosmicznych warunków Samsam jest po prostu małym chłopcem, także synem Blocha, Samuelem.


A ja czekam, Davide CaliSerge Blochwyd. Hokus-Pokus

A ja czekam, Davide CaliSerge Blochwyd. Hokus-Pokus


A ja czekam Davide'a Cali to jedna z książek z ilustracjami Serge'a Blocha wydanych w Polsce.  Już niedostępna.   Bloch dostał tekst, przeczytał i wiedział, że "można z tego zrobić książkę".  Jego zadaniem było wymyślenie jak:  jak to zrobić, by uwypuklić, co w przekazie najważniejsze?  Jak to opakować?  Jak nie przygasić? Nie zepsuć.  Przyznam, że nie jest to moja ulubiona książka. Choć z pozoru prosta, o wielkiej sile przekazu, zbyt blisko balansuje na granicy sentymentalnego wyciskacza łez.  Nie daję się takim rzeczom.  Trudno jednak odmówić prawdy temu połączeniu - bazujący na prostym pomyśle minimalizm rysunku plus kilka mocny słów.  Czerwona włóczka, nieliczne, prawie schematyczne rysunki i dużo bieli.  Znając ''ulubione środki Blocha'' jeszcze łatwiej docenić powściągliwość strony wizualnej.


Coraz częściej sięgam po fotografię jako źródło prawdy.

Trochę bogatsza w środki jest druga praca do tekstu Caliego - The Enemy. A Book About Peace - można ją wbrew tytułowi zaliczyć do działu ''książki o wojnie", o jej bezsensie.  Cali w tekście sięga do źródeł - z pozoru banalnych pytań, które mogłoby zadać dziecko.  Tak naprawdę tylko dorosły postawić je może z taką przenikliwością.

Enemy, Davide CaliSerge Bloch

Enemy, Davide CaliSerge Bloch


Ma na koncie nie tylko trochę pieniędzy (może utrzymać się jedynie z rysowania), ale także nagrody, m.in. Bologna Ragazzi 2007 za L’encyclopédie des cancres des rebelles et autres génies i ilustracje do tekstu Jeana-Bernarda Pouy nazwane przez jury wielkim oksymoronem (oni to mają swoje uzasadnienia!).
 
Photobucket



Kolekcjonuję oczy.  Nie wiem, dokąd mnie to w końcu zaprowadzi.
Lubię zabawę ze słowem i obrazem, które serwuje w You Are What You Eat and Other Mealtime Hazards.  Może to jedna z książek, która przekabaci niejadki na jasną stronę kuchni?  Warto spróbować.  Niestety rzecz to nieprzetłumaczalna, ponieważ bazuje na idiomach.  Musiałaby być ''przerysowana'' na nasz rynek.  Takie rzeczy się zdarzają, chociażby u Nadii Budde, ale zapewne trzeba nie lada wysiłku z obu stron, wydawcy i twórcy.

You Are What You Eat, Serge Blochwyd. Sterling 2010

You Are What You Eat, Serge Blochwyd. Sterling 2010


Autorskich książek Serge'a Blocha (prócz kolejnych części Samsama) u nas nie uświadczysz, ale można poszukać tych, które zilustrował.  Na przykład dwóch z wydanej w 2005 roku przez Muchomora serii Nie!   Poniżanie. Nie! (1) i Przemoc. Nie! (3) napisane przez Dominique de Saint Mars.  Warto je mieć nie tyle z uwagi na osobę ilustratora.

Photobucket



Rysuję, więc jestem (w każdym razie staram się).

Bloch robi też coś dla siebie - nazwijmy to ''odnogą artystyczną".  Robi animacje, maluje i wystawia.  Z lubością przytacza anegdotę z Chile, gdy na wernisażu wystąpiła pewna pani profesor:  - Pana sztuka jest zła, ale udaje się panu coś nią opowiedzieć. To daje nadzieję.

Polecam stronę Serge'a Blocha i jego blog.  Z tych źródeł pochodzą cytaty.  Zapraszam na bloga 1x365, czyli ksiazkiobrazkowe.blogspot.com - tam pojawią się podglądy do wszyskich wymienionych rzeczy.

Z tego wszystkiego zapomniałam o grze.  Les Méli-Molos, czyli stwórz swojego bohatera. Bloch lubi takie układanki.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

5 komentarzy:

  1. Wychowałem się na Blochu - mieszkałem w Paryżu i byłem czytelnikiem pisma Okapi, dla którego wtedy rysował. Zupełnie zresztą inaczej, niż teraz - też śmiesznie, ale nie tak syntetycznie, jak teraz... Co akurat zresztą bardzo lubiłem i lubię nadal...

    OdpowiedzUsuń
  2. Okapi nie czytałam, ale wydawał go Bayard, w którym Bloch pełnił wiele funkcji, które pomogły mu ''stać się tym, kim jest''. :-) A w ogóle to szkoda, że w Polsce nie ma fajnego pisemka dla starszych dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo, bardzo go lubię, a absolutnie mnie podbił opracowaniem do L’encyclopédie des cancres des rebelles et autres génies

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam, widziałam u kupeli, która przywiozła ją z Bolonii. Dam Ci namiar na priva, bo dziewczę warszawskie.

    OdpowiedzUsuń

Rozmawiajmy! :)