3563 dni, 30 kilogramów, 18250 brakujących godzin snu, dużo zadowolenia, morze desperacji, chwile rezygnacji, wiele domniemań, kupa śmiechu, nieprzebrana wiedza, nowe kierunki, nieopisane zdarzenia, droga, która zaprowadziła nas do miejsca, w którym mówimy: uff (ale nie spuszczamy z tonu).
Piszę i pokazuję, nie po to, byście zazdrościli. Nie po to wrzucam zdjęcio-słowa, byście na kolana padli. Z wrażenia popadali jak muchy, w kolejne rodzicielskie stupory. Żem taka mądra. Okazją to, by przyznać: na początku drogi widziałam tyle, co nic. Prawie nic. Nic. Myślałam, że urodzę małpę (we śnie przystawiałam ją do piersi na Placu Trzech Krzyży). Albo pająka (drodzy lekarze, to wam przestał rozwijać się mózg). Wyposażona w intuicję błądziłam, bez instrukcji obsługi na pewno coś psułam. Pal licho!
Kiedykolwiek zabrzmię Wam mądrze, rozwijając skrzydła wiedzy, pamiętajcie, że zaczynałam od zera. Ale wyszłam na ludzi. Dzieci mnie wychowały. Mójci jest ze mnie dumny. To jemu zawdzięczacie tę stronę (z tego też jest dumny). XXI-wieczny świat książki dojrzewa razem z nim.
Trudno wyprowadzić na ludzi dwie torebki cukru... Wyprowadziliśmy się zatem do ludzi. Wszyscy.
31 października. 8:20 Ja was nie straszę, ja pocieszam.
31 października. 8:20 Ja was nie straszę, ja pocieszam.
Zdjęcie z lewej obrazuje, że wszyscy rodzimy się jako mali, zasuszeni, chińscy staruszkowie. A tak poza tym, pogratuluj synu matki :)
OdpowiedzUsuń>>>Wyprowadziliśmy się...
OdpowiedzUsuńale będziecie czasem nas odwiedzać ;)?
Z najlepszościami (barokowymi): dalszego nieprzebranego bogactwa bezkresnych dróg życiowych
:)
Sto Lat dla Starszego Brata Przecierającego ścieżki(nie tylko Młodszej Siostrze, ale i nam!).
OdpowiedzUsuńStańcie na przeciwko siebie i powiedzcie "Gratuluję!".
...a mechanizm rozumiem. U nas jakby podobnie :D
Wg matki zaraz po urodzeniu byłam podobna do teścia, moja córka wg mnie do mojej babci (babcia: "To będzie piękna!" ;-))
OdpowiedzUsuńMy właśnie przez te 10 lat wyprowadzaliśmy się z wewnątrz siebie do ludzi. Dzięki dzieciom. Wychowały nas. Wyprowadziły do ludzi. Uczłowieczyły. :-) Czuję, że 10 lat mi to zajęło i właśnie się dzieje.
Dzieci - cuda - gratuluję!
OdpowiedzUsuńPoproszę o rozwinięcie:)
3563 =
365 x 10 plus trzy lata przestępne.
OdpowiedzUsuńDobrze? ;-)
Mam! Czeski błąd! :D
OdpowiedzUsuńDzieciom trzeba ufać!!! Niech zaprowadzą Cię jeszcze daaalej, przynosząc Wam mocodajną satysfakcję, nam - morze inspiracji;))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Jubilata. A czy On wie jakie miał szczęście, że nie urodził się np. 5 lat wcześniej?! O ile dłużej musiałby czekać na rozwój rynku książki dla dzieci?? Co byście, biedactwa czytali? Przypominam sobie jak przez mgłę, że pierwsze warte czytania książki dla mojego starszego syna (9 lat i 2 miesiące) wyłuskiwałam głównie wśród staroci z allegro. Niespełna 4 lata później młodszy syn mógł być już prawie przysypany nowościami wydawniczymi. A teraz???? Niezła zmiana, prawda?
OdpowiedzUsuńJubilat się bardzo cieszy. Ja również. 5 lat wcześniej było za wcześnie. A tak przy okazji. Zapytano kiedyś córkę mą: 'Co by było, gdybyś urodziła się komu innemu?' 'Szkoda by mnie było.' Też się cieszę, że moje dzieci nie urodziły się komu innemu, choć szkolenie niezłe przeszliśmy.
UsuńUważacie szkolenie za zakończone? Ja mam wrażenie, że teraz to naprawdę zaczyna się jazda. Do tej pory było (burzliwe) oswajanie;) Sukcesów w następnym dziesięcioleciu Wam życzę!!!
OdpowiedzUsuńTamto szkolenie już się skończyło, przed nami LEVEL 2.
OdpowiedzUsuńPiękne Level 1, choć może trudne
OdpowiedzUsuń:-)Dla całej czwórki wszystkiego najlepszego! A podczas Level 2 nie zapomnijcie oczywiście o nas, tu zagladających :-)