Te dźwięki powodują salwy śmiechu w Japonii. Niezmiennie od 35 lat. Znaczą tyle, co nic. Napisał je w 1977 roku Shuntaro Tanikawa (谷川 俊太郎, rocznik 31) - poeta, tłumacz, dramatopisarz i autor książek dla dzieci, kandydat do nagrody Nobla.
Shuntaro Tanikawa jest jedynym dzieckiem filozofa, Tetsuzō Tanikawy. Od najmłodszych lat miał anglojęzycznego nauczyciela, potem do swoich dzieł wplatał elementy zachodniej kultury. Jest poetą tłumaczonym przede wszystkim na angielski, ale wiele angielskich klasyków przełożył na japoński. Fistaszki, Mother Goose Rhymes, czyli Bajki Babci Gąski, także Leo Lionniego. Napisał hymny ponad stu japońskich szkół, piosenkę tytułową do filmu Ruchomy zamek Hauru Hayao Miyazakiego, scenariusze filmów, sam zrealizował jeden. A jednak uważa się za outsidera japońskiej kultury.
Mówi o swoich wierszach, że są jak melodie. Podobno łatwo się ich nauczyć na pamięć, szczególnie obcokrajowcom, uczącym się języka. Wstępnie zweryfikować te słowa można, słuchając Tanikawę czytającego, a potem porównać sobie z tłumaczeniem na tej stronie.
Okazuje się, że w Japonii istnieje kategoria książek abstrakcyjnych dla dzieci 0-1, w których nie chodzi o "nauczanie świata", nie chodzi o narrację, te książki odwołują się do ciała, tworzą intuicyjną interakcję pomiędzy czytającym, książką i jej słuchaczem. Nie sposób bowiem nie czytać onomatopei bez reakcji całego ciała - wymachiwania rękoma, robienia min, jakiegokolwiek ruchu w ogóle. Rodzice, którzy wybierają tę książkę dzieciom (i sami się na niej wychowali) mówią o "najprostszych emocjach", "powrocie do nieznaczącej prostoty", "fizycznym kontakcie ze słowem". Wyobraźcie sobie najspiętszą z najspiętszych sztywniacką krewniaczkę lub wujka dobrą radę, którzy czytają Moko moko. Ludzie, którzy nie pamiętają swojego życia płodowego, nie powinni podejmować się tej lektury.
Mówi się też o "obrazkowych bzdurach". To należący do japońskiej grupy Gutai malarz-abstrakcjonista Sadamasa Motonaga (元永定正, 1922-2011). Przy książkach dla dzieci często współpracował z żoną, graficzką Etsuko Nakatsuji. Nie jestem za inteligencją, szkoła jest głupia, rzekł, co nie czyni mnie automatycznie jego wielbicielką. Z naszej mocno narracyjnej perspektywy trudno doszukać się w Moko moko ponadczasowych walorów - marmurkowe tęczowe prace na kredowym papierze, trochę kiczowate, mocno halucynogenne. Powstały już po opuszczeniu Gutai (1971) i pobycie w Stanach (1966-67). Są zabawą z ksztatłem, "brombowatymi formami", jak sam mówił "fun artem". Warto przyjrzeć się temu, co robił, bo to kolejny twórca niezwiąznych bezpośrednio z kulturą dla dzieci, a przenoszący swoje doświadczenie na to pole (komu zupełnie nie skojarzy się z Kvetą Pacovską?). Także dlatego, że jego sposób obrazowania jest inspiracją dla nowszych twórców japońskiej ilustrowanej książki dziecięcej. Tu można zobaczyć jego prace, tu nawet ktoś pokusił się o podkład muzyczny. Motonaga i Tanikawa doskonale do siebie pasowali. Obaj próbowali osiągnąć to samo, choć odmiennymi środkami.
Po rozpadzie świata, metafory straciły sens, mówił Shuntaro Tanikawa. Nie ma więc po co dopatrywać się w tekście (i obrazie) dla dzieci drugiego dna, ale znając Moko moko można dopatrzeć się inspiracji u innych, chociażby Katsumiego Komagaty. ごぶごぶ ごぼごぼ / Bulgotanie.
Wracając do...
Moko moko moko przetłumaczono na francuski (Bloup! Bloup!). Nie bez kozery. W 1988 Sadamasa Motonaga został odznaczony przez francuskiego ministra kultury Orderem Sztuki i Literatury - Chevalier des Arts et des Lettres.
Nie wiem, jak czytają tę książkę Francuzi. Dorośli Japończycy po japońsku robią to tak. Na początku były dzieci, a kończymy jako dorośli.
Za inspirację i książki dziękuję Mikołajowi (Świętemu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozmawiajmy! :)