Nikt w niego nie wierzył. Wypadał, ziemia na wiór wyschnięta, zakup odradzali. Na przekór wszystkim i pod wpływem Wierzcie w Mikołaja i echa książki wzięłam. Wszystko dobrze się skończyło, zupełnie jak w fikcji, dlatego też w tym roku dedykuję świąteczny wpis wszystkim przypadkom zdawałoby się beznadziejnym. Wierzcie!
Od kilku lat amarylis kwitnie u mnie na Wielkanoc. ŚM jest bez szans. ;)Zdrowych i wesołych. :)
OdpowiedzUsuńRzecz uniwersalna! Dziękuję za życzenia.
OdpowiedzUsuńByła miska z mlekiem i marchewki dla renów, więc pewnie dlatego "Wierzcie ..." nie porwało i zostało zarzucone na rzecz innych lektur :) Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńWesołej drugiej połowy Świąt!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Melduję uprzejmie, że amarylis ma już trzy kwiaty, a czwarty w drodze. Jednocześnie doszło do katastrofy budowlano-piernikowej i zniknięcia Jezuska ze żłóbka. Nie wiem, jak to liczyć - 1:2, czy też 3:2?
OdpowiedzUsuńUdanego kolejnego roku!
OdpowiedzUsuń