Pisarze skandynawscy dostarczają zazwyczaj równocześnie doskonałej literatury i stymulującej pożywki do rozmyślań nad przemianami społecznymi w kontekście kultury dziecięcej i dzieciństwa. Jeśli istnieje szwedzkie źródło wiedzy na temat konstruowania fabuł dwuadresowych, winniśmy do niego dotrzeć.
Wierzcie w Mikołaja bazuje z jednej strony na adwentowym oczekiwaniu - każdy rozdział to jeden dzień z życia szwedzkiej rodziny - z drugiej zarówno formą jak i klimatem wpisuje się w znany telewizyjny format, serialem zwany. A że jednocześnie jest samoświadomą literaturą, nie udaje, że nic nie wydarzyło się od wymyślenia gatunku. Otóż gatunek został wielokrotnie przetworzony i stał się odbiciem nie tyle świata rzeczywistego, co swojego o nim wyobrażenia - siebie samego. Jeśli jest to wiec serial adwentowy, inspiracji szukałabym w Królestwie Larsa von Triera. Etos klasy B w literaturze klasy A. Pozornie normalne postaci Benjamina Chauda mają coraz dłuższe i elastyczniejsze ręce...
Ale najpierw musza się zacząć dziać jeszcze gorsze rzeczy. O wiele gorsze.
Adwentowy świat laicki „w Sztokholmie, Szwecji i na całym świecie” oczekuje Bożego Narodzenia, choć Boga nie ma. Jeśli nawet jednak, za Bertrandem Russellem, przynajmniej „w Sztokholmie i Szwecji" ateiści spuściliby z tonu, nie zrobiłoby się ani trochę prościej - trzeba by bowiem, jak się okazuje, ustalić płeć Boga. Lotta Olsson, rocznik 73, jest pierwszym szwedzkim pokoleniem, które od początku swojej partycypacji w kulturze korzystało z jej liberalnych przemian. O tych zmianach pisałam kiedyś w kontekście programów dziecięcych. Dla nich wiecznie u nas młoda Astrid Lindgren jest już sentymentalną ramotką. Dla nich myślą nie jest dążenie do wolności, lecz konsekwencje z nią życia. O tym także jest ta książka.
Dwa światy w książce Lotty Olsson, po obu stronach lustra, nie są odbiciami siebie nawzajem - są światami równoległymi. Rzeczywisty świat wiary w umysł, kontra bajkowy świat wiary w nadprzyrodzone. Wojna światów. Jednak, jeśli zachce nam się oceniać i doszukiwać prawdy, lepiej będzie, jeśli w porę zorientujemy się w co gramy. Oba bowiem są zanieczyszczone i właściwie nie wiadomo, który bardziej. Wiadomo natomiast, że autorka naczytała się podstmodernistów, a filozofów kultury - z Baudrillardem na czele - trzyma na półce przy biurku. Pierwszą książkę dla dzieci napisała w 1999 roku, debiutowała jednak w 1994 sonetami dla dorosłych. Oczywiście nie musimy dzieciom wyłuszczać baudrillarowskiej teorii konsumpcji i symulakrów, gdy w książce zaczynają zawodzić fetysze i giną towarowe symbole Bożego Narodzenia, jednak warto popatrzeć na dwa światy z tego właśnie punktu. Jeśli czytacie z dziećmi, które już przestają wierzyć w ŚM, być może zastanawiacie się, co zostanie z tych świąt, gdy dziad z brodą będzie dla nich jedynie komercyjnym przebierańcem.
Te słowa ŚM wypluwa prosto w delikatną dłoń Wróżki Zębuszki, która to dłoń robi się nieprzyjemnie wilgotna.
Czym są święta bez wiary? Społeczeństwo wątpiące przygląda się sobie. Nie wiem, jaka jest odpowiedź. Jestem pośrodku, uwięziona w lustrze jak Szwedzi.
Wierzcie w Mikołaja
Lotta Olsson
il. Benjamin Chaud
tłum. Agnieszka Stróżyk
okładka twarda
stron 100
format 25 x 27 cm
wyd. Zakamarki 2013
Wydawnictwu dziękuję za udostępnienie egzemplarza.
PS.
W zeszłym roku czytaliśmy Findusa.
Jest wiele świątecznych lektur.
O Świętach na zorroblogu? Tu.
Więcej książek Lotty Olsson? Dziwne zwierzęta i Inna podróż.
Więcej książek Benjamina Chauda? Tu.
I nikt nie chce zabrać głosu w sprawie "lustra"?
OdpowiedzUsuńZauważyłaś Pani Zorro, że książki dla dzieci coraz cześciej biorą się za stawianie diagnoz współczesności?
PS. Jak amarylis? Przetrwał noc ;)?
Czekamy więc na luster wielbicieli.
OdpowiedzUsuńTu taka cisza, a na forum o książkach dyskusja trwa...
OdpowiedzUsuń