Codziennie wieczorem czytamy jeden rozdział. Wiąże się to z wieloma przyjemnościami i kilkoma wyzwaniami.
Po pierwsze - wspomnienia. Ech, jak on opowiadał w tych telewizyjnych programach. Nie można było przegapić. Tu garść wspomnień samego autora, za to w sieci ni śladu po jakimkolwiek programie, który dane nam było oglądać. Zapewne prawo autorskie siedzi na nich okrakiem i złowrogo łypie. Po drugie - ech, jak on pisze, dokładnie tak, jak mówił. Jeśli nikt już tak nie mówi, to już na pewno nikt tak nie pisze. A więc wyzwanie, żeby w tej fascynacji nie zgubić wątku, bo to, co dla niego było lekką dywagacją z celem wciąż na widoku, dzisiaj może stać się całkowitym odlotem. Więc trzymać się dzielnie słów muszę przy głośnym czytaniu. Szczególnie, że, jak to bez cienia wahania mówi w podrzuconym przeze mnie wcześniej materiale, był jednym z ostatnich polskich inteligentów. Jako że zmarł pół roku przed narodzinami mojego pierwszego dziecka, wydaje się wielce prawdopodobne, że i inteligentów już nie ma. No i po trzecie, by wzorem dzisiejszego bohatera powrócić na właściwy tor. Po trzecie to już się wiele twardych tez na temat sztuki, kultury, a i tej inteligencji mitycznej przeterminowało, bo, zaiste, urodzony w 1927 roku Szymon Kobyliński inną miał perspektywę. Z grubsza rzecz ujmując, jego kończący książkę wykres historii sztuki kończy się w połowie XX wieku.
Po pierwsze - wspomnienia. Ech, jak on opowiadał w tych telewizyjnych programach. Nie można było przegapić. Tu garść wspomnień samego autora, za to w sieci ni śladu po jakimkolwiek programie, który dane nam było oglądać. Zapewne prawo autorskie siedzi na nich okrakiem i złowrogo łypie. Po drugie - ech, jak on pisze, dokładnie tak, jak mówił. Jeśli nikt już tak nie mówi, to już na pewno nikt tak nie pisze. A więc wyzwanie, żeby w tej fascynacji nie zgubić wątku, bo to, co dla niego było lekką dywagacją z celem wciąż na widoku, dzisiaj może stać się całkowitym odlotem. Więc trzymać się dzielnie słów muszę przy głośnym czytaniu. Szczególnie, że, jak to bez cienia wahania mówi w podrzuconym przeze mnie wcześniej materiale, był jednym z ostatnich polskich inteligentów. Jako że zmarł pół roku przed narodzinami mojego pierwszego dziecka, wydaje się wielce prawdopodobne, że i inteligentów już nie ma. No i po trzecie, by wzorem dzisiejszego bohatera powrócić na właściwy tor. Po trzecie to już się wiele twardych tez na temat sztuki, kultury, a i tej inteligencji mitycznej przeterminowało, bo, zaiste, urodzony w 1927 roku Szymon Kobyliński inną miał perspektywę. Z grubsza rzecz ujmując, jego kończący książkę wykres historii sztuki kończy się w połowie XX wieku.
Zatem wspaniałą wielotorową przygodę sobie fundujemy. Że też zaanonsuję ją tylko jednym pytaniem do ilustracji: - A dlaczego da Vinci narysował białego mężczyznę?
Człowiek witruwiański 1490 / leonardodavinci.net |
"A niektórzy tworzą, niestety, ponurą armię kiczarzy, wytwórców szmiry, autorów haniebnej tandety, bubli, sztuki zwanej czasem odpustową lub jarmarczną, w najgorszym guście i stylu. Co gorsza, tych ostatnich jest mrowie nieprzebrane we wszystkich krajach świata i zalewają oni wszelkie rynki niesamowitą wręcz masą, lawiną okropności, w których brak własnej wyobraźni, zaś naśladowanie co bardziej banalnych, cudzych kompozycji idzie o lepsze z seryjnością podobnych tworów... Zwłaszcza ubiegły, dziewiętnasty wiek zarzucił świat fabrycznymi produktami tego gatunku w ilościach tudzież monstrualnych, ile skutecznie psujących gust masowy. Albowiem brak gustu, jeśli się chciało to zjawisko z grubsza określić, polega właśnie na zupełnym lenistwie naszej wyobraźni, na bewłasnej zgodzie, że coś jest >>ładne<< wedle utartego nawyku." [str. 6]
W każdym razie bardziej od rysunków uwielbiam tylko książki o rysowaniu. O nich w końcu będę musiała napisać.
Szymon Kobyliński uczy rysować
Szymon Kobyliński
projekt okładki: Szymon Kobyliński
okładka twarda
stron 144
wyd. Oficyna IUVENTA 1992
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz