niedziela, 19 grudnia 2010

Dziadek do orzechów

W dalekiej Australii mają swoje tradycje. Na przykład tradycje okienne.  Na przykład tradycje okienno-sklepowe. Taki bogaty sklep robi specjalną tematyczną wystawę okienną ("witrynną").  Taki  Myer w Melbourne, na przykład.  Historia zaiście imponująca, bo sięga 1956 roku.  Wtedy to wystawiono "Santa and the Olimpics".

Zdjęcie ze strony Myera
Jak donosi moja australijska wysłanniczka, w tym roku jest to "Dziadek do orzechów".  Nie umywa się do zeszłorocznej Olivii, tu i ówdzie dostrzegłam zgoła straszne twarze, powykręcane w nieziemskim grymasie, ale zobaczyć (i pomarzyć o takiej nowej świeckiej tradycji w Warszawie, na przykład) można.  Na Antypody daleko, ale od czego jest internet.



Przypomnę: Dziadek do orzechów, powieść E.T.A. Hoffmanna wydano w 1816 roku.  Potem przerobił ją Aleksander Dumas, a balet napisał Piotr Czajkowski.  A było to tak...
Jest wigilia.  Siedmioletnia Klara (a raczej Marynia) znajduje pod choinką, pomiędzy innymi zabawkami, dziadka do orzechów - dziwną figurkę żołnierzyka, który 'gryzie' orzechy.  Dźwięk zegara przenosi dziewczynkę w inną rzeczywistość - zewsząd wypełzają myszy, a zabawki ożywają.

Brak komentarzy: