wtorek, 22 lutego 2011

Bolonia 2011 // polska-korea

Międzynarodowe Targi Książki Dziecięcej w Bolonii są z polskiej perspektywy po to, żeby nie zwątpić, że sztuka dziecięca naprawdę istnieje i nie należy do sfery urojeń.  Jak inaczej skomentować to wydarzenie w kraju, w którym informacje z "działki dziecięcej", nawet te najbardziej wzniosłe przepadają jak kamień w wodę?

Tak więc czytajcie!  Tego nie znajdziecie w żadnej gazecie!  O tym nie poinformuje Was żadna telewizja!

A w tym roku kategoria NON-FICTION należy do nas. Choć na pierwszy rzut oka nie wygląda na to. Na pierwszy rzut oka kategoria należy do Koreańczyków.

Dom duszy - Maum
Nagroda Bologna Ragazzi wędruje w tym roku do  książki zilustrowanej przez IWONĘ CHMIELEWSKĄ, a napisanej przez Heekyoung KimDom duszy - MAUM wydało wydawnictwo Changbi - już robi dodruk, a cała Korea świętuje.  Polski zachwyt nie rozpalił, a powinien, bowiem Iwona Chmielewska na tę nagrodę pod polskim niebem pracowała.  Znana i lubiana w Korei, nagradzana za granicą (Thinking ABC i Złote Jabłko na Targach Książki w Bratysławie w 2007 roku), konsekwentnie podąża swoją drogą twórczą, nie porzucając toruńskiej rzeczywistości.  Ci, co za granicą się nie rozbijają i w językach biegli nie są, mogli w zeszłym roku obcować z jej ilustracjami w książce Dubravki Ugresic Domowe duchy (wydane przez Znak; pisałam o niej tu).  Chmielewska jest niepokojąca, 'niedziecięca',  bardzo charakterystyczna i intelekturalna (drżyj polski odbiorco!) - także trochę wschodnia w przekazie, choć bardzo europejska w środkach, co doceniło włoskie jury.

Oto uzasadnienie, które naprędce przetłumaczone brzmi tak:

Ta książka to krótki wiersz.  Znakomicie współgra z ciszą, tak uwielbianą przez włoskich malarzy.  Abstrakcyjne formy geometryczne zrealizowano po mistrzowsku.  Pełne odwołań konstrukty wchodzą w dialog z przedstawionymi figurami.  XVI-wieczne trompe  l’oeil (malarstwo iluzjonistyczne) pozwala zajrzeć w sekretne miejsca, do zamkniętych komnat.  Wszystko w tej niezwykle odmiennej książce - gesty, sny, wspomnienia czy cytaty - przesiąknięte są 'wizją świata'.  To wizja głęboka i wysublimowana, tak jak przedstawione wnętrza - wymaga czasu na kontemplację i przyswojenie.  Takie książki wiele wnoszą do dziecięcej literatury.  Pokazują, tak jak Gaston Bachelard w "Le droit de rêver", że najważniejsza jest ciężka praca, klarowność myśli i szerokie studia nad tematem.

Maum jest jak dom, w którym mieszkamy 

Maum po koreańsku to dusza, duch, także umysł.  Związana z tym pojęciem filozofia zakłada, że świat jest prawdziwy i niezmienny, lecz my żyjemy złudzeniami, które sami sobie fundujemy - kopie wszystkiego co widzieliśmy i przeżyliśmy plus nasze wyobrażenia.  Dotarcie do prawdy to wygrzebanie się z tych archiwów, odnalezienie prawdziwego obrazu i skonfrontowanie się z nim.  Podobnie konfrontuje nas z wyobraźnią nagrodzona książka.

Dom duszy - Maum

O książce wkrótce więcej.  Także rozmowa z Iwoną Chmielewską.  Jak zwykle odwołuję się do waszej czujności i zalecam cierpliwość - jakże w zgodzie z nagrodzoną książką.

T y m c z a s e m   w y r ó ż n i e n i a.

The Stories Shouldn't Be True


W tej samej kategorii wyróżniono drugą koreańską książkę The Stories Shouldn't Be True (autor: Gang Gyeong Su, wydawnictwo: Singongjunior) oraz...


... Co z ciebie wyrośnie? Daniela i Aleksandry Mizielińskich (wydawnictwo Dwie Siostry).  O tej książce nie pisałam jeszcze jedynie z braku czasu (choć polecałam wcześniej), a i gotowa rozmowa z Danielem Mizielińskim utknęła z przestrzeni.  Wszystko to wkrótce! Słowo harcerza.  Jury zauważyło u Mizielińskich przede wszystkim wyjątkową spójność estetyczną książki i imponujący perfekcjonizm.


Ale to nie koniec nagród dla Polaków.  Tegoroczne Targi w Bolonii są dla Polski wielce optymistyczne.  Kolejną wyróżnioną polską książką jest bowiem Słoniątko Adama Jaromira z ilustracjami Gabrieli Cichowskiej.  Tym razem kategoria debiutów, czyli Opera Prima.  Jury w tym przypadku zwróciło uwagę na odwołanie się do dziecięcego świata, a twórczą drogę autorów porównało do podróży Guliwera. Słoniątko sygnuje wydawnictwo Muchomor. O Słoniątku też się powinnam dawno wypowiedzieć. Ech.



O Bolonii będzie tu jeszcze.
Tymczasem czuwajcie!


11 komentarzy:

mala_forma pisze...

Pół nocy kopałam w internecie, żeby zobaczyć coś więcej niż okładkę książki Iwony Chmielewskiej. I po co? ;)

poza rozkładem pisze...

:) właśnie, właśnie.
Ja przeorałam amazona, na nic ;)

Ale przynajmniej przez przypadek się dowiedziałam, że jednak ktoś w Polsce książki Iwony Chmielewskiej wydaje.
Oprócz "O wędrowaniu przy zasypianiu" i "Domowych duchów" i książeczki o kotach, ukazała się jeszcze "DZień dobry Europo".
Ale to mało, mało!

Unknown pisze...

Ja jako skromy wydawca 1 książki Iwony powiem tak, mało, za mało, ale jak mówił mój pierwszy szef, w mojej pierwszej pracy: "Marcia, za darmo nie ma nic..." i otóż to drodzy czytelnicy, wydanie książki kosztuje a my wydawcy mali, powiem wręcz mikroskopijni uzależnieni jesteśmy ma wrażenie bardziej niż więksi od chorych zasad panujących na tym rynku (długie terminy płatności w hurtowniach itepe, itede). To powoduje, że nie jesteśmy w stanie wydawać częścięj i więcej, chociaż bardzo chcemy. Podejmujemy ryzyko wydawania książek artystycznych i często finansowo wychodzimy na tym jak zabłocki na mydle topiąc własne oszczędności a samą sztuką żyć się nie da :) Więc cieszmy się tym, co jest, bo i tak rynek wygląda o niebo lepiej niż parę lat temu :) PS wracam do pracy nad nowymi tytułami mimo wszystko :)

Ola pisze...

Marta - święte słowa.
Konik

Pani Zorro pisze...

Jasne, rozumiem to i domyślam się, dobrze, że zabrałyście głos. Trzeba jeszcze wiele zmienić. U nas dużo się mówi i na tym często się kończy. Może powinno się ostrzej lobbować na rzecz zmiany szkodliwych zachowań. Kto wg was miałby zabrać taki głos w dyskusji? Może powinno się niektóre wydawnictwa dotować? To taka uwaga na fali nagrodzonej Oscarem animacji Shauna Tana. W Australii książki są drogie, ale państwo mocno wspiera działania czytelnicze. Na książce "Tales from Outer Suburbia" napisano: This project has been assisted by the Australian Government throught the Australia Council, its arts funding and advisory body. Klimat dla wydawnictw pozamainstreamowych trzeba tworzyć na wielu płaszczyznach. Zachęcać czytelników, ale także państwo do uczestnictwa.

Unknown pisze...

Wiele trzeba zmienić. Piszę z perspektywy wydawcy, który od kilku lat się zmaga z niełatwą rzeczywistością, często traktowany jest jak krwiopijca a tymczasem często sam nic z tego nie ma, może kilka nagród z których niewiele wynika, oprócz połechtania ego, ale nie przekłada się to na nagle znacznie większą sprzedaż książki, a co za tym idzie konkretne pieniądze. Te skapują powoli, bardzo opornie i prawie nigdy w terminie. Dotacje owszem, ale bardzo mi się marzy uproszczona procedura i jej rozliczenie "po", bo raz musiałam do takiej dotacji dopłacić, bo źle wypełniłam formularz, więc dziękuję za taką pomoc :) Dalej, niech część naszych niszowych nakładów idzie do bibliotek, i niech to będzie taki "gest" od, nie wiem Ministra Kultury albo Edukacji, ale zaraz zacznie się dyskusja, a to takie brzydkie, dziwne, bez słów i w ogóle o co w tych książkach chodzi... szare, bure, straszne... itd.,, itp i jak to z pieniędzy państwowych takie brzydactwo jest finansowane...

Pani Zorro pisze...

No to jak to zmienić?

Unknown pisze...

No właśnie jak??? Oto jest pytanie. To jest kwestia zmiany myślenia, a to zmienić najtrudniej...
W obliczu tańców na lodzie, z "gwiazdami" tap madl i innych gdzie jest miejsce na programy o książce??? Regularnie wypadają z ramówek, a jeśli są - to po północy. Liczą się słupki oglądalności, a po takich programach spadają zapewne :( I takie programy lecą na łeb na szyję. Mówienie w mediach o książkach w godzinach wysokiej oglądalności, zapraszanie do programów kompetentnych osób a nie celebrytów... ale jak przekonać szefów, że warto... głośno myślę...

Pani Zorro pisze...

Trzeba przywrócić na właściwe, należne jej miejsce, sztukę dla dzieci. Wtedy wejdzie "na salony." To proces żmudny, bo zwiazany z majstrowniem w mózgach zbiorowości.
A co i jak można zrobić technicznie. Mamy teraz tyle rozmów, chociażby wewnatrz Republiki książki. Może tam może się zebrać grupa ludzi, którzy będę naciskali na sensowną zmianę prawa, co pozwoli wyeliminować zasadzki finansowe?

Unknown pisze...

No to majstrujmy :) Ekipa Rymsa pracuje nad nr 13 na przykład. Po prostu praca u podstaw się kłania, ale fajnie gdyby nas - te wszystkie siłaczki i siłaczy jakaś siła wsparła i na wyżyny wyniosła :) Tak sobie puszczam wodze fantazji słuchając wron za oknem, a co! Wczoraj poszłam do biblioteki dziecięcej po kilka książek i rzucam tytułami i nazwiskami, nie było, a Pani: O Pani to taka zorientowana, bo tu przychodzą i nie wiedzą, a ja na: Tak się składa że jestem wydawcą". I Panie się zadumały. Nie wiedzą, to było znamienne! Co zrobić, żeby wiedzieli, bo póki co, to każda z nas, robi co może w przedszkolu, szkole swoich dzieci, ale to za mało. Poczta pantoflowa działa, ale to ciągle za mało, jakaś akcja ogólnopolska pod hasłem: wiem, bo czytam, rozumiem, bo czytam, rzucam z kapelusza. dziecko mnie wzywa więc jak zwykle urywam myśl...

Anna Barańska pisze...

Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.