wtorek, 26 marca 2013

OCZY IWONY

W c z o r a j
Iwona Chmielewska odebrała swoją drugą bolońską nagrodę. Dla wielbicieli wartościowej kultury z pogranicza "dziecięcości" nie jest to tajemnicą. Niestety znowu nie towarzyszyły temu wydarzeniu polskie media.  Przyczyn jest wiele (najprostszym wytłumaczeniem brak pieniędzy), lecz u podstaw tak naprawdę leży pogarda, którą bezinteresowanie obdarza się w Polsce kulturę dziecięcą.  I choć picturebook, książka obrazkowa, w świecie już dawno opuściła szufladę z napisem "dziecko", u nas to "dziecko" cały czas jest przyczyną niepoważnego traktowania zawartości wspomnianej szuflady.  Mówiłam już o tym w rozmowie z Katarzyną Sarek dla Kultury Liberalnej  w kontekście niesławnej produkcji, sygnowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. 

Tym razem zapraszam na łamy dzisiejszego internetowego wydania Kultury Liberalnej, w którym piszę o "Oczach". Oczach Iwony.  Tytuł tekstu pochodzi od redakcji.  Nobel to bowiem "ilustracyjny", nie "dziecięcy".

O swojej książce Iwona Chmielewska mówiła na zorroblogu wcześniejZapraszam także do wysłuchania, co o obrazie w książce miała do powiedzenia w Lipsku, w Instytucie Polskim.  Rozmowa zarejestrowana została we wrześniu 2012 roku na spotkaniu, związanym z obchodami roku Korczaka.


 photo oczy635_zpsf9515f9e.jpg

2 komentarze:

momarta pisze...

Ty w tym siedzisz po uszy, więc pewnie wiesz lepiej, czy to pogarda czy coś innego, jednak są pewne tzw. obiektywne przesłanki, które wskazują że możesz mieć niestety rację. Picturebooki są wbrew pozorom trudniejsze w odbiorze, bardziej wymagające - to zniechęca. Moim zdaniem i tak jest jednak milion razy lepiej niż w takim 2007 roku, kiedy to bajkonurrowym głosem wołałaś w puszczy, a odpowiadało tylko echo;)Kto wie, może jeszcze kolejnych 5 lat upłynie i doczekamy się tego, że tzw. szeroka opinia publiczna będzie cieszyć się i radować razem z Tobą?

Pani Zorro pisze...

Tu krzyżują się dwa procesy - jeden to rozwój książki dla dzieci, świadomość jej dobrostanu w przestrzeni publicznej.
Optymistyczną stroną jest postrzeganie tego powolnego procesu przenikania informacji o picturebookach i kulturze dla dzieci do przestrzeni wspólnej w kategorii rozwoju. Pesymistyczną stroną jest niestety fakt, że picturebook ma się świetnie, tylko mało kto o tym wie. Ja bym chciała, żeby opinia publiczna cieszyła się z autorami książek, nie ze mną i była zadowolona, że w czymś jesteśmy całkiem nieźli.