Zaczęło się od książki Mama bohatera, która idealnie kanalizuje wszystkie najstraszniejsze stereotypy relacji damsko-męskiej, w odsłonie matczyno-synowskiej, rozbrajając śmiechem. Jednocześnie doskonale łączy dwa sąsiadujące święta i dwie związane ze sobą jednostki: Dzień Matki (MAMA) - 26 maja, Dzień Dziecka (BOHATERA) - 1 czerwca. Jesteśmy właśnie między młotem, a kowadłem.
Fascynuje mnie pozycja matki w kulturze polskiej - kochana i znienawidzona, daleka, ale ciągle w myślach, niby anioł, a demon, w sumie pogardzana, bo "siedzi w domu", ale często w tym domu tworząca potężne królestwo, któremu trudno by nadać optymistyczną nazwę - co rodzina, to opowieść godna uwagi specjalistów. Relacje dwubiegunowe - matka-syn, matka-córka - choć mają punty styczne, nigdy się nie nakładają. Zdaje się, że córce matka przekazuje to, co właściwie sama czuje do kobiet, syna traktując tak, jakby sama marzyła, by być traktowaną. Wszystko to wydawałoby się, że polskie, a jednak uniwersalne.
Prowadziłam kiedyś spotkanie z Koreanką i autorką książki Zaopiekuj się moją mamą, Shin Kyung-Sook. "Jej" matka, kobieta prosta i cicha, która do miasta przyjeżdża obłożona jedzeniem jak przekupka "w ostatnim paltocie" jest w istocie osobą "bez twarzy o wielu twarzach", które zdefiniować można na swoje potrzeby i umieścić w świetle własnej kultury bez większych problemów. Wydawało mi się to z jednej strony zaskakujące, z drugiej zbyt proste. Na fali pierwszej fascynacji Koreą, zaczęłam więc dekonstruować to, co napisano, a zdawało się, że powieść sama się o to prosi - literacką formą, na którą składają się różne punkty widzenia, różne czasy, ludzie, którzy zmieniali się wraz ze swoim krajem. Szukałam symboli (i znajdowałam), snułam interpretacje (odnalazłam drugie dno) - bardzo miła to była podróż, bo prowadziła mnie od jednej wciągającej informacji o kraju i ludziach, do następnej. Chciałam się dokopać do czegoś, czego nie wiedziałam, bo jak tu po prostu prawić banały o "roli matki w życiu jednostki"? A więc nastąpił nieprzewidziany „culture crash", a autorka zaskoczona wielowątkowością myśli moich nie mogła powiedzieć po prostu, że nie wychodziła aż tak daleko poza temat, że nie chciała niczego więcej, lecz o tej matce mówić, i wyciskać te łzy, i myśli piętrzyć rozdzierające, wzbudzać być może wyrzuty sumienia. Wychowanie nie pozwalało jej powiedzieć: "zupełnie nie myślałam o tym, co sugerujesz, bo moim zamierzeniem było tylko..." Właściwie grzecznie milczała zakłopotana. Tak więc polecam lekturę - wielowymiarowa, nawet jeśli niezamierzenie.
A jak już przeczytacie Zaopiekuj się moją mamą z okazji Dnia Matki, to żeby wyciągnąć się z depresji, w którą wepchnie was Wielki Wyrzut Sumienia, warto z okazji Dnia Dziecka poczytać Mamę bohatera. Roberto Malo i Francisco Javier Mateos, członkowie grupy opowiadaczy Galeon, stroją sobie żarty z eposu rycerskiego, swoich matek i matek swoich ojców, a Marjorie Pourchet dodatkowo podbija absurd przeterminowanego etosu swoimi, pozostającymi w bliskich relacjach z epoką, a jednak współcześnie frywolnymi ilustracjami. Dawno nie widziałam tak pełnej obrazkowej książki totalnej, która do tego byłaby tłumaczeniem.
Ta opowieść rozpoczyna się pewnego pięknego dnia w pałacu starego, szanowanego króla..., zaczyna po polsku Filip Łobodziński i nie zalicza skuchy. Udział biorą: Młody Król, Stary Król (duchem) oraz jego dług, Czarny Kawaler, dzielny szermierz Dyck van Dyke (bohater) oraz jego bezimienna (zwyczajowo) mama. Także ciocia Carlota, Pan Ogr, zielony goblin, złodziej przebrzydły i postacie z drugiego planu ilustracyjnego. Rozkładówki bowiem opowiadają historię równoległą o wielu punktach stycznych, oferując elementy dla wszystkich grup wiekowych.
A jak już przeczytacie Zaopiekuj się moją mamą z okazji Dnia Matki, to żeby wyciągnąć się z depresji, w którą wepchnie was Wielki Wyrzut Sumienia, warto z okazji Dnia Dziecka poczytać Mamę bohatera. Roberto Malo i Francisco Javier Mateos, członkowie grupy opowiadaczy Galeon, stroją sobie żarty z eposu rycerskiego, swoich matek i matek swoich ojców, a Marjorie Pourchet dodatkowo podbija absurd przeterminowanego etosu swoimi, pozostającymi w bliskich relacjach z epoką, a jednak współcześnie frywolnymi ilustracjami. Dawno nie widziałam tak pełnej obrazkowej książki totalnej, która do tego byłaby tłumaczeniem.
Ta opowieść rozpoczyna się pewnego pięknego dnia w pałacu starego, szanowanego króla..., zaczyna po polsku Filip Łobodziński i nie zalicza skuchy. Udział biorą: Młody Król, Stary Król (duchem) oraz jego dług, Czarny Kawaler, dzielny szermierz Dyck van Dyke (bohater) oraz jego bezimienna (zwyczajowo) mama. Także ciocia Carlota, Pan Ogr, zielony goblin, złodziej przebrzydły i postacie z drugiego planu ilustracyjnego. Rozkładówki bowiem opowiadają historię równoległą o wielu punktach stycznych, oferując elementy dla wszystkich grup wiekowych.
Oczywiście portret tej matki tylko pozornie zarysowano jednowymiarowo. Z jednej strony bowiem jest przenikliwie złośliwy, z drugiej łzawo sentymentalny - wynikające iskrzenie przeciwieństw jest głównym nośnikiem humoru, a jednostkowa interpretacja bez bólu otwiera się na resentymenty. W końcu groteskowy happy end doskonale mieści się zarówno w bajkowej konwencji, jak i w wiedzy o życiu - zarówno dzieci, jak i dorośli będą więc usatysfakcjonowani.
I dzięki tej książce do naszego języka trafiło nowe określenie: "mama bohatera", na jednostkę, która za dzieckiem w dym leci.
- Chciałabym, żebyś taka była - rzekł mój syn.
- Żebym za tobą tak chodziła!?
- Nie. Żebyś torbą tak prała.
Pamiętajcie! Za każdym bohaterem stoi jego bezimienna matka.
PS. Ilustracje Marjorie Pourchet można znaleźć także w nowowydanej książce TAKO Niedźwiedź, łowca motyli Susanny Isern.
Mama bohateraPS. Ilustracje Marjorie Pourchet można znaleźć także w nowowydanej książce TAKO Niedźwiedź, łowca motyli Susanny Isern.
Roberto Malo i Francisco Javier Mateos
il. Marjorie Pourchet
tłum. Filip Łobodziński
wyd. Tako 2012
okładka twarda
format 22 x 28 cm
Zaopiekuj się moją mamą
Shin Kyung-Sook
tłum. Anna Diniejko-Wąs , Marzena Stefańska-Adams
wyd. Kwiaty Orientu 2011
okładka miękka
format 15 x 20
Wydawnictwom dziękuję za udostępnienie książek. Co się odwlecze, to nie uciecze (jeśli dobre).
2 komentarze:
No patrz, przynieśliśmy dzisiaj "Mamę bohatera" z biblioteki. Jeszcze nie czytaliśmy.
Co do matki, co torbą prała. Moja bratowa (160 cm wzrostu najwyżej)sprała kiedyś torebką złodzieja, który próbował jej tę torebkę wyrwać, gdy dźwigała paczkę pampersów. Ale ona ma dwie córki!:) Całkiem bohaterskie!
Jak to mawiamy w domu: „Chłopaki są super, dziewczyny są ekstra" .
Prześlij komentarz