Tym razem obłożyłam w „Politykę". Starą „Politykę". Od nr 24 i niegodnego pisma opinii tekstu na temat kontrowersji związanych z Pierwszą książką mojego dziecka - nie kupuję (czego i wam życzę). 20-tki mogą więc być pechowe, dlatego tym razem zlokalizowałam się w pierwszej dziesiątce, dokładniej mówiąc w tramwaju nr 9. Nią pełzłam z robotniczej Woli na szemraną Pragę via Centrum. Warszawa, Polska, Europa, Świat. Co tam! Wszechświat. Generalnie bez granic.
Jesper Juul w tytule stawia pytanie: NASTOLATKI. Kiedy kończy się wychowanie? Obok mnie wierci się starszy pan, przed nim wierci się mały chłopiec (ech, te pechowe 3-latki), obok chłopca, a przede mną nie rusza się drugi starszy, pewnie dziadek, pewnie czyta. Czytam i ja. Nastolatków wokoło brak. Jest nadzieja na spokojną lekturę.
W pierwszej części, nazwijmy ją „wiedzą zebraną", Jesper Juul mówi: Decydująca kwestia w rodzinie dotyczy władzy.
- Panie! - nie wytrzymuje ten obok - to dziecko się w końcu uderzy, tramwaj zaraz zakręci na łuku, chłopiec spadnie i będzie szkoda, niech no on porządnie usiądzie.
- Yhy - ten przede mną czyta wszak. Jedziemy. Nikt nie zginął. Wchodzi kobieta z synem, może 8-latkiem. Chłopiec siada, kobieta grzebie w torebce, w końcu przewraca się z gracją wątpliwą, a współpasażerowie zręcznie się uchylają, by nie złapać.
- Cha cha cha, przepraszam, ale się wywaliłam.
Zaraz obok niej stoi chłopiec, nad którego życiem już w tym tramwaju debatowano. Umknął, trzyma się poręczy i spokojnie wygląda przez okno. Tymczasem kobieta mówi do swojego dziecka: - Widzisz, zachciało ci się gumy, przez ciebie się wywaliłam.
„Część II: „Co mam zrobić"" - ludzie listy piszą, Jesper Juul odpowiada.
Oczywiście, może Pani także wyznaczać synowi kary, jednak trzeba wiedzieć, że karanie bardzo rzadko przynosi dobry skutek. Z reguły efekt jest destrukcyjny dla dziecka i dla relacji z rodzicem.
- No, panie! Pan coś zrobi. Widział pan, ta pani tu się przewróciła, zaraz przewróci się to dziecko, uderzy, głowę sobie rozbije, będzie bieda.
Drugi nie wytrzymuje.
- Panie, ja już jeździłem z nim bez pana. Pan sobie siedzi spokojnie i da żyć innym. Dziecko musi mieć trochę luzu.
- No, tak, ale nie można ich tak puszczać samopas. Jak pan może tak sobie siedzieć. Trzeba być trochę odpowiedzialnym.
No i dochodzimy do sedna, czyli zapisów seminarium w Monachium. „Część III: Dzialogi na temat zmiany. Dziesięć rodzin rozmawia z Jesperem Juulem." Jeśli więc jest to już debata publiczna, uwaga, wchodzę. [...] strategie są częścią wojny.*
- Muszę powiedzieć, że podoba mi się pana podejście.
Obaj odwracają się z nadzieją.
- Pana - ruchem głowy wskazuję tego przede mną.
- A widziała pani, jak ta kobieta się wywróciła? - pyta drugi, rozczarowany.
- I słusznie, nie trzymała się, to się wywróciła, chłopiec się trzyma, więc się nie wywróci.
Ten z przodu próbuje moje słowa przełożyć na fizykę, przy okazji wyłuszczyć szczegółowiej swoje podejście do życia, za oknem ciągnie się obdrapana Grochowska, tramwaj się telepie, a my wygodniej rozpieramy się w fotelach, po prostu kawiarnia na szynach. Gdy padają ostatnie bariery, ukazują się magiczne słowa „dyscyplina", „karać", „bić". Ramię w ramię.
- Dziecko to człowiek. A gdyby teraz panom szanownym ktoś złoił tyłki? Ktoś silniejszy, kto zabroni silniejszemu?
- Cha cha cha cha. Cha cha cha cha. Cha cha cha cha.
- Cha cha cha cha cha cha. Cha cha. Cha cha cha cha cha.
Od moich równieśników wymagano właściwie tylko jednego: aby byli posłuszni.*
- Cha cha cha cha cha cha. Cha cha. Cha cha cha cha cha.
Bang! Bang!
Trup się ściele gęsto.
Od moich równieśników wymagano właściwie tylko jednego: aby byli posłuszni.*
Znajomi mówią: weź poczytaj Grocholę!
* cytaty (Jesper Juul) z książki
Nastolatki* cytaty (Jesper Juul) z książki
Jesper Juul
tłum. Dariusz Syska
okładka miękka
stron 203
format 12 x 20 cm
wyd. MiND
7 komentarzy:
ale 9 tkom z woli? chyba z ochoty :P
świetny felieton ! :)
Przesiadłam się. 20-tki są niebezpieczne. ;)
Facet budzi zaufanie. Jednoczesnie mowi, ze to rodzina przekazuje wartosci bo powinna (kazda: pelna, niepelna, gejowska), a zarazem ze wartosci nie sa wazniejsze od poszczegolnych czlonkow rodziny. Podoba mi sie to.
Niezależnie od tego, co osobiście ostatnio myślę o "Polityce", niezupełnie rozumiem dlaczego wspomniany na wstępie tekst Markiewicza był aż tak zły, aby obrazić się na cały tygodnik? Moim zdaniem nieco spłycił problem, ale przedstawił też drugą stronę medalu. O to chodzi? Kto nie z nami, to przeciw nam? A może jednak warto rozmawiać?:)
Zwłaszcza że - i nie bierz tego absolutnie do siebie, bowiem uważam Cię za stojącą ponad tego rodzaju podejrzeniami - po rozmowie z pewną bardzo mądrą i ważną dla mnie osobą, bezpośrednio zaangażowaną w sprawę, nie mogę wykluczyć, że w tym co pisze jest trochę racji.
Ja obkładam w cudownie kolorowe katalogi z Benettona:)
Tekstowi w „Polityce" niestety odmówić muszę rzetelności dziennikarskiej, której to oczekuję od podobnych pism, ponieważ po raz pierwszy i jedyny opisując problem, nie przytoczyło żadnej wypowiedzi „drugiej strony" (pominę „cytat" z Joanny Olech, ponieważ była to przekręcona wypowiedź prywatna). Wypowiedzi oficjalnej, z rozmowy z JO autor nie przytoczył w tekście, nie zacytował także niczego z naszej rozmowy telefonicznej. Była to nie tyle próba obrony projektu Fundacji CPCD, co próba zdyskredytowania krytyków - prawie trzystu osób kultury podpisanych pod pismem do MKiDN. Dlaczego tak się stało, pozostawię dla siebie.
Prześlij komentarz