piątek, 18 lipca 2014

GROŹNE KSIĄŻKI



Tym razem obłożyłam w „Politykę".  Starą „Politykę". Od nr 24 i niegodnego pisma opinii tekstu na temat kontrowersji związanych z Pierwszą książką mojego dziecka - nie kupuję (czego i wam życzę).   20-tki mogą więc być pechowe, dlatego tym razem zlokalizowałam się w pierwszej dziesiątce, dokładniej mówiąc w tramwaju nr 9. Nią pełzłam z robotniczej Woli na szemraną Pragę via Centrum. Warszawa, Polska, Europa, Świat. Co tam! Wszechświat. Generalnie bez granic.

Jesper Juul w tytule stawia pytanie:  NASTOLATKI. Kiedy kończy się wychowanie?  Obok mnie wierci się starszy pan, przed nim wierci się mały chłopiec (ech, te pechowe 3-latki), obok chłopca, a przede mną nie rusza się drugi starszy, pewnie dziadek, pewnie czyta. Czytam i ja.  Nastolatków wokoło brak. Jest nadzieja na spokojną lekturę.  

W pierwszej części, nazwijmy ją „wiedzą zebraną", Jesper Juul mówi: Decydująca kwestia w rodzinie dotyczy władzy.

- Panie! - nie wytrzymuje ten obok - to dziecko się w końcu uderzy, tramwaj zaraz zakręci na łuku, chłopiec spadnie i będzie szkoda, niech no on porządnie usiądzie.

- Yhy - ten przede mną czyta wszak.  Jedziemy. Nikt nie zginął.  Wchodzi kobieta z synem, może 8-latkiem. Chłopiec siada, kobieta grzebie w torebce, w końcu przewraca się z gracją wątpliwą, a współpasażerowie zręcznie się uchylają, by nie złapać.

- Cha cha cha, przepraszam, ale się wywaliłam.

Zaraz obok niej stoi chłopiec, nad którego życiem już w tym tramwaju debatowano. Umknął, trzyma się poręczy i spokojnie wygląda przez okno.  Tymczasem kobieta mówi do swojego dziecka:  - Widzisz, zachciało ci się gumy, przez ciebie się wywaliłam.

„Część II:  „Co mam zrobić"" - ludzie listy piszą, Jesper Juul odpowiada.

Oczywiście, może Pani także wyznaczać synowi kary, jednak trzeba wiedzieć, że karanie bardzo rzadko przynosi dobry skutek. Z reguły efekt jest destrukcyjny dla dziecka i dla relacji z rodzicem.

- No, panie! Pan coś zrobi. Widział pan, ta pani tu się przewróciła, zaraz przewróci się to dziecko, uderzy, głowę sobie rozbije, będzie bieda.
Drugi nie wytrzymuje.
- Panie, ja już jeździłem z nim bez pana.  Pan sobie siedzi spokojnie i da żyć innym.  Dziecko musi mieć trochę luzu.
- No, tak, ale nie można ich tak puszczać samopas. Jak pan może tak sobie siedzieć.  Trzeba być trochę odpowiedzialnym.

No i dochodzimy do sedna, czyli zapisów seminarium w Monachium.  „Część III: Dzialogi na temat zmiany.  Dziesięć rodzin rozmawia z Jesperem Juulem."    Jeśli więc jest to już debata publiczna, uwaga, wchodzę.  [...] strategie są częścią wojny.*

- Muszę powiedzieć, że podoba mi się pana podejście.
Obaj odwracają się z nadzieją.
- Pana - ruchem głowy wskazuję tego przede mną.
- A widziała pani, jak ta kobieta się wywróciła? - pyta drugi, rozczarowany.
- I słusznie, nie trzymała się, to się wywróciła, chłopiec się trzyma, więc się nie wywróci.
Ten z przodu próbuje moje słowa przełożyć na fizykę, przy okazji wyłuszczyć szczegółowiej swoje podejście do życia, za oknem ciągnie się obdrapana Grochowska, tramwaj się telepie, a my wygodniej rozpieramy się w fotelach, po prostu kawiarnia na szynach. Gdy padają ostatnie bariery, ukazują się magiczne słowa „dyscyplina", „karać", „bić".   Ramię w ramię.

 - Dziecko to człowiek.   A gdyby teraz panom szanownym ktoś złoił tyłki? Ktoś silniejszy, kto zabroni silniejszemu?

- Cha cha cha cha.  Cha cha cha cha.  Cha cha cha cha.
- Cha cha cha cha cha cha.  Cha cha. Cha cha cha cha cha.


Bang! Bang!
Trup się ściele gęsto.


Od moich równieśników wymagano właściwie tylko jednego: aby byli posłuszni.* 

Znajomi mówią: weź poczytaj Grocholę!

* cytaty (Jesper Juul) z książki


Nastolatki
Jesper Juul
tłum. Dariusz Syska
okładka miękka
stron 203
format 12 x 20 cm
wyd. MiND

7 komentarzy:

steff/ciociacesia pisze...

ale 9 tkom z woli? chyba z ochoty :P

Cafe Surreal pisze...

świetny felieton ! :)

Pani Zorro pisze...

Przesiadłam się. 20-tki są niebezpieczne. ;)

Nieparyż pisze...

Facet budzi zaufanie. Jednoczesnie mowi, ze to rodzina przekazuje wartosci bo powinna (kazda: pelna, niepelna, gejowska), a zarazem ze wartosci nie sa wazniejsze od poszczegolnych czlonkow rodziny. Podoba mi sie to.

momarta pisze...

Niezależnie od tego, co osobiście ostatnio myślę o "Polityce", niezupełnie rozumiem dlaczego wspomniany na wstępie tekst Markiewicza był aż tak zły, aby obrazić się na cały tygodnik? Moim zdaniem nieco spłycił problem, ale przedstawił też drugą stronę medalu. O to chodzi? Kto nie z nami, to przeciw nam? A może jednak warto rozmawiać?:)
Zwłaszcza że - i nie bierz tego absolutnie do siebie, bowiem uważam Cię za stojącą ponad tego rodzaju podejrzeniami - po rozmowie z pewną bardzo mądrą i ważną dla mnie osobą, bezpośrednio zaangażowaną w sprawę, nie mogę wykluczyć, że w tym co pisze jest trochę racji.

Made of Nothing pisze...

Ja obkładam w cudownie kolorowe katalogi z Benettona:)

Pani Zorro pisze...

Tekstowi w „Polityce" niestety odmówić muszę rzetelności dziennikarskiej, której to oczekuję od podobnych pism, ponieważ po raz pierwszy i jedyny opisując problem, nie przytoczyło żadnej wypowiedzi „drugiej strony" (pominę „cytat" z Joanny Olech, ponieważ była to przekręcona wypowiedź prywatna). Wypowiedzi oficjalnej, z rozmowy z JO autor nie przytoczył w tekście, nie zacytował także niczego z naszej rozmowy telefonicznej. Była to nie tyle próba obrony projektu Fundacji CPCD, co próba zdyskredytowania krytyków - prawie trzystu osób kultury podpisanych pod pismem do MKiDN. Dlaczego tak się stało, pozostawię dla siebie.