środa, 31 marca 2010

Domowe duchy UGREŠIĊ / CHMIELEWSKA





No i nie wiadomo, o kim powinno się napisać na początku.  Wydanie książki każdej z pań jest dużym wydarzeniem.  Nie tylko w Polsce, a raczej: przede wszystkim nie w Polsce.  Mieszkająca w Holandii Dubravka Ugrešiċ, chorwacka pisarka i eseistka nie słynie z pisania dla dzieci, przeciwnie, literatura, którą tworzy dotyka najbardziej skompliowanych pojęć obszaru Europy, niepojętego dla wielu.  Ilustratorka, Torunianka, Iwona Chmielewska to artystka znana i doceniana w Korei.  Tam też wydaje swoje autorskie książki, przez jednych nazywane obrazowymi (w tym przez nią samą), przez innych, standardowo, obrazkowymi.  Tak czy siak, są to wydania naznaczone artystycznie, co w naszym kraju podchodzi pod stygmat.  A takich rzeczy staramy się unikać.  (Proszę to zdanie przeczytać ze stosowną ironią w głosie.)  Otwarcie książki także nie przynosi rozwiązania moich dylematów - obie panie umieściły swoje odezwy do czytelników - autorka tekstu jako prolog, ilustracji - epilog.  A było to tak:  autorka tekstu poprosiła autorkę ilustracji o zilustrowanie tego, co chciała napisać.  Podobno dla dzieci.
Z pozoru normalna kamienica w Zagrzebiu to miejsce w pewnym sensie nawiedzone.  Zamieszkuje ją bowiem nie tylko sama autorka i wielu nazwanych sąsiadów, ale przede wszystkim spore stadko domowych duchów, które tym różnią się od stworów mitycznych, że zamiast lasów i łąk, wybrały cztery ściany i wątpliwej jakości towarzystwo ludzkie.  Dlaczego 'wątpliwej'?  To jasne.  Wielu, zamiast pogodzić się z faktem, zaakceptować bytność duchów, pokochać je i ułatwić życie (a czemu nie?), prowadzi z nimi nierówną walkę.  Zamiast zrobić im czapki i szaliki, jak mądra pani Ewian z trzeciego piętra Myszołkom, toczą z nimi boje, niczym inżynier agronomii Pucko Kajzerek z piątego  (walka z Chowańcem o jedzenie, bilans:  utrata golonki, jajek, jedzenia w ogóle i dwudziestu kilogramów).
Książka, podobnie jak kamienica, wypełniona jest duchami - Mydlańce, Szurszury, Tiktaki, Tutivillusy, Podmuchy i inne Trybiki - w sumie 27 sztuk (choć nie wszystkie na świecie udało się autorce ucapić).  Duchy są też w ilustracjach, choć nie są to te, wymienione przed chwilą.  Tam królują duchy przeszłości - postaci historyczne i fikcyjne, te, które opuściły ramy obrazów lub pamięci historii, stare gadżety, przedmioty dnia codziennego, zabawne, straszne, niepokojące.   Właśnie:  niepokojące.  Choć książka reklamowana jest jako 'ciepła i zabawna opowieść' nie są to pierwsze przymiotniki, które przychodzą mi do głowy, gdy trzymam 'Domowe duchy' w rękach i przyglądam się ilustracjom.  Dziwne twory poza czasem, kawałki starych papierów, porzucone czy też podrzucone przedmioty, rozczłonkowane postaci każa mi trzymać się od tego domu z daleka i cieszyć się, że prawdopodobnie w moim ich wszystkich nie będzie.  Choć czy na pewno?  Mój syn twierdzi, że mieszka u nas pewien Pasibrzuch.  Nie wiem do końca kogo miał na myśli, ale na pewno z naszej lodówki co noc ginie ulubiona mozzarella z bazylią...

Polecam ciekawy wywiad z Iwoną Chmielewską na portalu Qlturka.pl - "Książki dla ludzi, a nie dla dzieci"(25.05.2009).

Chyba już wiecie, że "Domowe duchy" nie jest książką stricte dla dzieci?




Domowe duchy
DUBRAVKA UGREŠIĊ
ilustracje Joanna Chmielewska
tłumaczenie Dorota Jovanka Ċirliċ
Wydawnictwo Znak
Kraków 2010
okładka twarda
format 21,5 x 33
stron 64



Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie książki.


P.S.  Iwona Chmielewska zawarła w ilustracjach wiele "smaczków" dla miłośników poszukiwań, przede wszystkim portrety autorek. Celowo nie zamieszczam zdjęć. Nie będę psuła przyjemności płynących z samodzielnych odkryć.



PS. Zapraszam na blog Animalarium. Tam skany z najbardziej znanej książki Iwony Chmielewskiej "Thinking ABC".

3 komentarze:

naczynie gliniane pisze...

Bardzo ciekawe, co napisałaś. Odnoszę wrażenie (wyprostuj mnie, jeśli się mylę), że wcale Cię ta książka nie zachwyciła. Wręcz przeciwnie.

Pani Zorro pisze...

Ta książka ma dwa oblicza - tekst i obraz - i są miejsca, gdzie nakładają się one tylko na chwilę. Potem znowu się rozmijają, tworząc dwie osobne opowieści. Mnie niepokoją te puste twarze, trupie spojrzenia, szarość i statyka. Ten dom istnieje w przeszłości i cały zamieszkany jest przez duchy. Ale sprawdzałam na synu - on ma bardzo wyczulone zmysły - nie czyta tej strony tak ostro jak ja. Więc może jest to warstwa intelektualna, której nie odbiera się bez bagażu doświadczeń? Nie jestem na nie.

Laura Ottina pisze...

Thanks for the tip, this looks very nice! I am going to try to get a copy...