Niniejszym rozpoczynam cykl, w którym zaglądam ''za żelazną kurtynę komiskowego świata'' w poszukiwaniu ciekawostek, które można zaserwować nieletnim. Mówiąc po ludzku - dowiecie się, co ze współczesnego komiksu, wydawanego w Polsce nadaje się dla dzieci (mniejszych i większych).
Dziś Lewis Trondheim, czyli Laurent Chabosy, rocznik 64. Tak wyjaśnia pochodzenie swojego pseudo: Chciałem nazwisko, pochodzące od jakiegoś miasta, ale niestety Lewis Bordeaux nie brzmiało mi najlepiej i wtedy przypomniałem sobie o norweskim Trondheim. Tłumaczenie, jak tłumaczenie, każde jest dobre, gdy nie lubi się dziennikarzy, bez ogródek nazywając niektórych swymi wrogami.
Urodził się w rodzinie księgarzy, więc ''narażony" był na działanie literatury od najmłodszych lat. Jest zwolennikiem minimalizmu w komiksie, był współtwórcą grupy Oubapo (Ouvroir de Bande-dessinée Potentielle, czyli powiedzmy "Warsztat Komiksu Potencjalnego"), która wierzyła, że wspomniany minimalizm jest w stanie przezwyciężyć ograniczenia medium. Jak łatwo się domyślić wzorowano się tu na innej grupie eksperymentatorów, czyli Oulipo (Ouvroir de Littérature Potentielle), założonej przez Georgesa Pereca i Raymonda Queneau. Ograniczenia przy tworzeniu opowieści rysunkowych wg Oubapo można piętrzyć od najłatwiejszych do coraz bardziej abstrakcyjnych: jak najmniejsza ilość kadrów, czyli pojedynczych obrazków, możliwość czytania całości od końca i w wielu kierunkach wewnątrz jednej strony, współtworzenie historii poprzez ''wrzutki'' innych autorów... To tylko początek, bowiem członkowie grupy mogli narzucić sobie kolejne ograniczenia, a wszystko po to, by zwalczyć ograniczenia już istniejące. Trondheim opuścił grupę w 2006 roku, minimalistyczna idea za nim podąża.
Urodził się w rodzinie księgarzy, więc ''narażony" był na działanie literatury od najmłodszych lat. Jest zwolennikiem minimalizmu w komiksie, był współtwórcą grupy Oubapo (Ouvroir de Bande-dessinée Potentielle, czyli powiedzmy "Warsztat Komiksu Potencjalnego"), która wierzyła, że wspomniany minimalizm jest w stanie przezwyciężyć ograniczenia medium. Jak łatwo się domyślić wzorowano się tu na innej grupie eksperymentatorów, czyli Oulipo (Ouvroir de Littérature Potentielle), założonej przez Georgesa Pereca i Raymonda Queneau. Ograniczenia przy tworzeniu opowieści rysunkowych wg Oubapo można piętrzyć od najłatwiejszych do coraz bardziej abstrakcyjnych: jak najmniejsza ilość kadrów, czyli pojedynczych obrazków, możliwość czytania całości od końca i w wielu kierunkach wewnątrz jednej strony, współtworzenie historii poprzez ''wrzutki'' innych autorów... To tylko początek, bowiem członkowie grupy mogli narzucić sobie kolejne ograniczenia, a wszystko po to, by zwalczyć ograniczenia już istniejące. Trondheim opuścił grupę w 2006 roku, minimalistyczna idea za nim podąża.
Mucha jest czarno-biała i bez słów, narysowana filmowo - każdy kolejny obrazek to klatka z komiksowego filmu o owadzie, który wykluł się z pewnej kulki w pewnej puszce w pewnym śmietniku na naszej planecie (Ziemia). Mała mucha niewiele może, zatem nielicho dostaje jej się po drodze. Nie zdziwi więc nikogo, że będzie się działo, gdy przypadkiem stanie się na chwilę wielka. Jak, po co i gdzie, tym razem nie zdradzę. Ileż to głębi filozoficzno-życiowej zawrzeć można w pozornie skromnej i obrzydliwej opowieści o nieprzyjemnej wyłupiastookiej musze, która ani przez chwilę nie budzi miłych skojarzeń.
Niech was nie zwiedzie brak słów - to jednak nie jest dla najmłodszych dzieci. Filmowy sposób narracji wymaga od odbiory doświadczenia w czytania obrazów i śledzenia narracji filmowej. Sam moment przedzierzgnięcia się muszki w muchagodzillę wymaga trzech chwil absolutnego skupienia, wysilenia wyobraźni i odpowiedzenia sobie na kilka wyimaginowanych pytań nie do przewidzenia, a dotyczących środów narracji. Jaki zatem wiek? Minimum 6+, optymalnie 8+.
Filmowość Muchy oczywiście została podchwycona przez speców od ruchomego obrazu. Trondheim przy współpracy z Samuelem Kaminką stworzyli serial animowany. Przygody Muchy (Fly Tales) składają się z 65 pięciominutowych odcinków. Wielbiciele wysublimowanych opowieści nie będą zadowoleni. Ale czego się spodziewać po musze.
Na początek trondheimowska wersja antoniszczakowej opowieści o działaniu jamniczka. Dla wszystkich, którzy nie wyszli z fazy analnej.
Filmowość Muchy oczywiście została podchwycona przez speców od ruchomego obrazu. Trondheim przy współpracy z Samuelem Kaminką stworzyli serial animowany. Przygody Muchy (Fly Tales) składają się z 65 pięciominutowych odcinków. Wielbiciele wysublimowanych opowieści nie będą zadowoleni. Ale czego się spodziewać po musze.
Na początek trondheimowska wersja antoniszczakowej opowieści o działaniu jamniczka. Dla wszystkich, którzy nie wyszli z fazy analnej.
A tu ''trochę więcej kultury'', czyli co mucha może robić w muzeum.
Trondheim podąża za czasami, a może nawet wyprzedza. W 2009 roku wymyśla specjalny komiks komórkowy Bludzee, historie pewnego czarnego kota nie dość, że do śledzenia przez telefon (oraz internet), to jeszcze w wielu językach (nie po polsku).
Na liście dziecięcych komiksów Lewisa Trondheima figurują:
Le roi catastrophe (Tiny Tyrant po angielsku, seria, rysunki: Fabrice Parme)
Monstrueux... (seria)
Kaput and Zösky (seria, także film animowany Kaput and Zösky: The Ultimate Obliterators)
oraz wydany u nas A.L.I.E.E.N. (Kultura Geniewu)
Poza tym w Polsce wydano:
Wyspa Burbonów. Rok 1730 (scenariusz: Apollo / wydane przez Emont)
Lapinot i marchewki z Patagonii (Mroja Press)
Mucha
Lewis Trondheim
stron 104
format 13,5 x 20 cm
okładka miękka
wyd. Mroja Press 2009
Dziękuję wydawnictwu Mroja Press za udostępnienie egzemplarza.
8 komentarzy:
Super! Merci Zorro! Następny w kolejce De Crecy... Może mniej extremistycznie minimalistyczny ale z tej samej, oubapowskiej paczki. Śliczny... http://www.sklep.gildia.pl/komiksy/125838-super-pan-owoc
Niech no tylko cisi wspólnicy się uaktywnią. ;)
A propos De Crecy: mam ''Dziadka Leona'' (ale nie dla dzieci :-)).
"Dziadek" Leon? Ależ to niewinnie brzmi...
Fajnie, fajnie!
A czemu tu tak ostatnio cichutko? Stęskniłam się za nowymi inspirującymi postami ;-)
Pozdrawiam
Agata
Ech. Nie nadążam. Telewizja znowu zwróciła się ku kulturze. Tęsknię za chwilą, gdy znowu będę mogła coś tu ''zapodać''.
Miko, jesteś świeżo po sobocie z "Super Panem Owocem". Super lektura dla tych, co chcą sobie zbalansować absurd świata tego. ;)
Prześlij komentarz