wtorek, 20 listopada 2012

PO DRUGIEJ STRONIE OKNA

Po drugiej stronie okna nie jest o Korczaku cierpiącym, lecz o człowieku, który działa, bo nie godzi się na cierpienie.  Anna Czerwińska-Rydel odchodzi od symbolu-męczeństwa, jakim Janusz Korczak jest dla pokoleń urodzonych w latach 70. i wcześniej. Najpierw staje w znacznej odległości, by złapać cały kadr, po czym powoli zbliża się do szczegółów.  Oko swojej kamery kieruje jednak tam, gdzie zwykłe życie - taki "cartier-bressonizm" opowiadania o człowieku z pomników.



Autorka mówi:

Pisanie książki o Januszu Korczaku rozpoczęłam od kontaktu z Korczakianum (Centrum Badań Myśli Korczakowskiej) oraz gromadzenia materiałów biograficznych na jego temat. Kolejnym etapem było zapoznawanie się ze wszystkim, co napisał Korczak i co o nim napisano. Powoli ze sterty literatury wyłaniał mi się obraz samotnego chłopca, a potem smutnego mężczyzny otoczonego dziećmi. Nawet taki chciałam nadać mojej książce tytuł: „Samotny chłopiec”. I w tym momencie nastąpił punkt zwrotny – zorientowałam się, że wchodzę w stereotyp, powielam znany i wyświechtany już nieco obraz Starego Doktora męczennika, którego podziwia się za ostatnie chwile przed śmiercią, a nie za całe życie.




Właściwie, jeśli czytało się wcześniej książkę Iwony Chmielewskiej Pamiętnik Blumki, bohaterowie nie są obcy - już wtedy bezimienne dotąd dzieci wyszły na historyczną scenę i opowiedziały o swoim życiu. Powieść biograficzna pozwala usłyszeć dobitnie to, co zakodowano w obrazach, przeżyć książkowy film, w którym dialogi, choć napisane przez scenarzystę, zazwyczaj zgadzają się ze słowami, które padły 70 lat temu.  A żywy to i barwny język, źródłem inspiracji być może w sytuacjach zwątpienia wychowawczego.  Bo Korczak wbrew obiegowej opinii nie był święty, świętością, której być może wymaga się teraz od matek.  Denerwował się, podnosił głos, wyzwiskami obrzucał.  Ale przepraszał, poddawał się karze, barwne wyzwiska rzucał.



- Ty psuju niesłychany! Ty barbarzyńco i demarszu!  Ty próbo ogniowa mojej cierpliwości! Ty kamieniu węgielny mojej wytrzymałości!  Ty chroniczny nekrologu mojego złotego spokoju i wolności!


Korczak nie wierzył ludziom, deklarującym gorliwie miłość do dzieci. Wierzył w czyny.
Jeśli ktoś opowiada o swojej miłości do dzieci, przyszczać raczej należy, że ich nie znosi.  Tego rodzaju sprawy nie można wyrazić słowami.




Często w rozmowach na temat książek, dotyczących Korczaka, pojawia się tęsknota za kolorem.  O ile w obrazie nie jesteśmy jeszcze na to gotowi, tych ludzi z przeszłości spowija mgła sepii, o tyle w słowach udało się to właśnie w tej książce.  Opisy miejsc i wydarzeń soczyste, dialogi wartkie, napełnione treścią, przenoszą wstecz, jednocześnie zachowując pozory bliskości na wyciągnięcie ręki. To, co mogłoby spowodować wątpliwości, wyjaśniono przez stosowne przypisy wprowadzone zmyślnym, aczkolwiek prostym rozwiązaniem graficznym.  Opowiadaniu towarzyszą fotografie podkolorowane przez Poważne Studio, wrzucono jednak także kilka dziecięcych portretów, narysowanych przez Dorotę Łoskot-Cichocką.  Nie widzę tu spójności.  Najwyraźniej idea tej książki krystalizowała się w wydawnictwie "na bieżąco".



Równocześnie z książką Akademia Rozwoju Wyobraźni BUKA przygotowała audiobook, tekst czyta Henryk Talar.  Być może muzyka  Bester Quartet zbyt dominująca i dobrana schematycznie, ale i tak warto tę opowieść o Korczaku kupić w duecie - przypadkowo usłyszane przez nazbyt często denerwującego się ojca lub obcesową matkę, na zawsze mogą zmienić nastawienie człowieka, który błądzi.  "Gdy nie możesz walczyć jak lew, bądź podstępny jak lis."  Wierzę.   W dzieciach także warto cały czas umacniać wiarę w siebie.  Jak mówi Czerwińska-Rydel, opowiadając o motywie: Otwarte okno to wolność, za którą idzie odwaga i niepogodzenie ze światem takim, jaki jest. Po drugiej stronie okna dzieci są ludźmi po prostu, nawet jeśli właśnie zachowują się jak małpy.  To przejdzie.  Przemoc, jeśli zaszczepiona, zostanie w nich.

Po drugiej stronie okna
Anna Czerwińska-Rydel
il. Poważne Studio, Dorota Łoskot-Cichocka
okładka twarda
format 15 x 20 cm
stron 164
wyd. Muchomor 2012



Po drugiej stronie okna
Anna Czerwińska - Rydel
czyta: Henryk Talar
opracowanie graficzne: Grażka Lange
muzyka: Bester Quartet
4CD+ książeczka
czas: 4h 52'
wyd. Akademia Wyobraźni Buka 2012




Za udostępnienie dziękuję wydawnictwom.


2 komentarze:

Z Innej Bajki pisze...

dziekuję za tego posta :-)I od razu mam prośbę ,czy
mogłabyś rozwinąć myśl "Często w rozmowach na temat książek, dotyczących Korczaka, pojawia się tęsknota za kolorem. O ile w obrazie nie jesteśmy jeszcze na to gotowi.... "
No właśnie cały czas zastanawia mnie dlaczego nie jesteśmy gotowi ? I kogo pisząc "my" masz na myśli ? czy "My" to dorośli ,którym zaszczepiono w dzieciństwie patrzenie na Korczaka poprzez pryzmat jego śmierci i wówczas rzeczywiście jest szary i bury ? Czy "m - to znaczy współczesne dzieci ? czy może "my" to jeszcze coś innego?

pozdrawiam


Pani Zorro pisze...

Już uściślam. Postać Korczaka przez długie lata powojenne była symbolem pamięci tragicznych wydarzeń, mówiono o niej przede wszystkim przez pryzmat męczeńskiej śmierci. Oczywiście trudno się temu dziwić. Wiadomo, że są rzeczy, o których nie można zapomnieć. Właściwie były to także czasy, w których jego teorii pedagogicznych nie dało się promować, gdyż stały w sprzeczności z systemem, "wolność" nie była wartością hołubioną. Mam wrażenie, że właśnie nadeszło przywolenie (środowisk? czasów?), by odejść od martyrologii i zwrócić uwagę na Korczaka-człowieka, Korczaka-pedagoga. Ten proces miał miejsce we wszystkim, co działo się w tym roku. Jednak jego dzieło nie do końca uwolniło się od długiego cienia tragizmu. O ile w książkach dla dzieci Mariannie Oklejak udało się pokazać Maciusia-dzieciaka, w przeciwieństwie do dawnych Maciusiów-zminiaturyzowanych dorosłych, o tyle w książkach o Korczaku dopiero nieśmiało podkolorowuje się stare zdjęcia. To cały czas obszar tabu, lub może pewnej świętości, której nie można przedstawić w pełnej palecie barw, jednocześnie obracając się w kręgu sztuki. Wydaje mi się (może się mylę), że w momencie, gdy uda się narysować dzieci Korczaka i jego samego tak, jakby byli teraz i obok, okaże się, że i jego rola została już "przepracowana", i jego myśl pedagogiczna ożyła na dobre. Może.