sobota, 29 grudnia 2012

2012

Gdyby patrzeć na książkę dziecięcą przez pryzmat tradycyjnych mediów (odwieczna świąteczna mantra ignoranta: "jak wybrać w powodzi szmiry"), można by dojść do wniosku, że po Szancerze pozostała niezałatana czarna dziura, z której zieje przygnębiająca pustka ("kiedyś to były książki!").
Jeśli patrzy się jednak tam, gdzie widać, a w mediach tradycyjnych tradycyjnie nie widać, jest niesamowicie dobrze, bo:
- uznani twórcy cały czas tworzą (że też wymienię tylko najbardziej znanych, czyli Butenkę, zasłużonego dla polskiego czytelnictwa jak nikt oraz Wilkonia, jedynego, który potrafi przekazać dzieciom swoją energię twórczą w tak prawdziwy i bezpretensjonalny sposób),
- młodzi krzepną  (Mizielińscy, Dudek), a nowi depczą im po piętach (Bajtlik, Królak, ale nie tylko, bo długa to lista rokujących nazwisk);
- są też ci jeszcze młodzi oraz ci już dojrzali artyści (Bolonia! Znowu nagroda!)
- wydaje się nie tylko polskie, ale i te, które zachwycają za granicą - z narażeniem wydawniczego budżetu, bez wsparcia tradycyjnych mediów, bez planu reklamowego (tylko brak pieniędzy?), z nieuregulowanymi stosunkami na linii wydawca-dystrybutor;
- niektóre wydawnictwa zdają się jednak mieć dobrą passę (Dwie Siostry - komercyjną, Wytwórnia - nagrody)

Jest w czym wybierać.  Oczywiście subiektywnie patrzę pod kątem obrazu.  Czekam jednak z niecierpliwością na to, kiedy znajdę czas, żeby przeczytać nową powieść Joanny Olech (Tarantula, Klops i Herkules) oraz Zuzanny Orlińskiej (Pisklak).  Nigdy o tym nie wspominałam (efekt przeoczenia / wieczny brak czasu), że wcześniejsza Matka Polka Orlińskiej to niesamowity scenariusz na niebanalny serial dla dzieci starszych.  Gdyby jeszcze wziął go na warsztat jakiś zwariowany reżyser (mam swoje typy).

Tymczasem ZORROTYPY 2012:

Najważniejsza 
KŁOPOT (wyd. Wytwórnia)
tekst i ilustracje:  Iwona Chmielewska 
Książka totalnie zignorowana przez IBBY (nie była nawet nominowana jako Książka Roku), podobno są ku temu podstawy formalne (których nie przyjmuję do wiadomości). Duży błąd. A czyj kłopot? Na przykład edukatorów. Była bowiem szansa, że tę prostą zabawę z formą można było wykorzystać w bibliotekach, na zajęciach szkolnych i w zaciszach domowych jako wprawkę do pracy z czytaniem obrazu.  "Też tak potrafię", więc ruszam do akcji.  Wielu nie ruszy, bo skąd się dowie?



Przyszłościowa
DOKĄD IŚĆ? MAPY MÓWIĄ DO NAS (wyd. Entliczek)
tekst: Heekyoung Kim
ilustracje:  Krystyna Lipka-Sztarbałło
tłumaczenie: Jiwone Lee
Propozycja dla edukacji otwartej, której jeszcze nie ma. Ale może będzie? Może nauczyciele odlepią się od podręczników i poszukają pomocy, która inspiruje?  Ci, którzy już się odkleili, winni tym koreańsko-polskim mapom przyjrzeć się wnikliwie.  Książka bowiem zapewne i tak przepadnie w przedbiegach do przyszłorocznej nagrody IBBY, Książka Roku. Nie są to przecież "ilustracje dotąd niepublikowane"(tak samo jak Kłopot).   Po raz pierwszy wydano książkę w Korei.  W 2009 roku.
Także patronat Fundacji Z.O.R.R.O.Z



Dla najmłodszych 
RÓŻNIMISIE (wyd. Dwie Siostry)
tekst i ilustracje:  Agata Królak
Dowcipna, ciekawa, prosto i z pomysłem zrealizowana książka dla najmłodszych - tych, którzy kartek jeszcze przewracać nie potrafią, irytują się mocno, gdy papier się drze, a i tekst być może zbyt długi nuży.  Ale chcą czytać (na miarę swoich potrzeb) i mają... poczucie humoru (bach, zdarza się).  Dużo w ogóle wartych uwagi rzeczy dla najmłodszych się pojawiło w tym roku (wspominałam o nich wcześniej).

Dla najstarszych
GARGANTUA (wyd. Format)
tekst: François Rabelais
ilustracje: Ludovic Debeurme
tłumaczenie:  Jan Maria Kłoczowski (na podstawie Tadeusza Boya-Żeleńskiego)
W Formacie są idealiści, wydają to, co na świecie dostrzeżono, nie bacząc, czy się opłaca. Dzięki nim nie wzdycha się jeno do monitora.  Są dostarczycielami obrazu dla starszych - młodzieży i dorosłych, tych, którym przeszkadza już może "dziecięcość" - obrazowania i tekstu.  Nie mają jeszcze w Polsce publiki, która zapewniłaby przeżycie. Ale próbują.  Doceniam to.


Najzabawniejsza
MAMA BOHATERA (wyd. Tako)
tekst: Roberto Malo i Francisco Javier Mateos
ilustracje: Marjorie Pourchet
tłumaczenie: Filip Łobodziński
Przezabawna i wielowymiarowa opowieść o skomplikowanych, aczkolwiek uniwersalnych relacjach rodzinnych.  Świetnie zilustrowana, dobrze przetłumaczona, ładnie wydana.  Książka obrazkowa dla dzieci, które cały czas kochają "obrazki" (uff), ale czasem brakuje im tekstu.  Tu tekstu jest trochę więcej niż gdzie indziej, ale na tyle mało, żeby obraz mógł sobie pohulać.  To także książka, która może połączyć rodzeństwo o dużej różnicy wieku przy wieczornym czytaniu. "- Chciałbym, żebyś taka była... - Żebym tak za tobą łaziła? - Nie, żebyś tak torbą prała."



A poza tym:

Obrazkowo
Paweł Pawlak dołączył do twórców książki 100% obrazkowej. Dla niepoznaki załączył kilkuzadaniowe intro. To ostatnia kotwica, łącząca ze słowem.  W powodzi mogła wam umknąć. 
CZAROSTATKI I PARODZIEJE (wyd. Tatarak)  Dołączył po swojemu, malarsko i z rozmachem.   To na pewno nie koniec.

Obiecujący
JAN BAJTLIK
(Rocznik 1989)
Opracowanie graficzne Wojtka spod Monte Cassino Wiesława Antoniego Lasockiego pokazuje, że o to jak wygląda książka dla starszych dzieci też trzeba zadbać.
Sztuka latania (wyd. Hokus-Pokus), autorska, druga po Europa, pingwina Popo.
Plakat, na przykład ten z konkursu "Miłość nie cukierki".
Strona internetowa tu.
Trzy książki na obrazkowych.

Wojtek spod Monte Cassino Wiesław Antoni Lasocki


Na rozstajach
MONIKA HANULAK
(rocznik 1973)
Przebiera nogami, rozpycha się rękami, szuka sobie miejsca niedziecięcego w książce dziecięcej. Czy to możliwe w Polsce 2013?  Chyba jeszcze nie.  Wydaje we Francji.  Jej projekt nowej książki właśnie został odrzucony przez pewne "ciało zatwierdzające".  Co z tego wyniknie?


Zadowolona
jestem z siebie:   z trzeciego miejsca w rankingu "Press"z debiutu w Tygodniku Powszechnym (właściwie na odwrót). Dziękuję za zaproszenie!  Oczywiście wyzywająco się tu chwalę. Tak naprawdę cieszę się z tego, że to, o czym piszę wypływa na szersze wody, ilustracja dziecięca, książka dziecięca (idźmy dalej:  kultura dla dzieci) jako temat i fascynacja, obiekt wart konstruktywnej krytyki, słowa, które znajdują miejsce w przestrzeni kultury wysokiej.

* * * *
2013 ma być rokiem Juliana Tuwima (także Jana Czochralskiego i Witolda Lutosławskiego). Mógłby być rokiem wspomnianego na wstępie Szancera - jest bowiem czterdziestą rocznicą jego śmierci (21 marca).  2012 był z kolei sto dziesiątą rocznicą jego urodzin (12 listopada), wtedy "wygrał" Janusz Korczak, słusznie zresztą. Gdyby nie rok Korczaka (niewykorzystany i tak), ta postać na zawsze pozostałaby znikającym konturem na ścianie historii.  A tak przynajmniej kilka książek zostanie.  Być może rok Jana Marcina Szancera byłby okazją do rozmowy o obrazowych upodobaniach Polaków, o naszej niczym niezastąpionej powszechnej miłości do niego?  Okazją do otwartego medialnego zauważania wagi ilustracji w książce dla dzieci? W końcu do wydania historii polskiej ilustracji? O bezowocnych próbach powicia takowej wspomniała w wywiadzie nagrodzona w tym roku przez IBBY Krystyna Lipka-Sztarbałło.  Teraz nie. Kiedy zatem?  Za dziesięć lat?


2 komentarze:

aneta pisze...

Z Pawlakowych niezwykle pięknie zapowiada się książka wawelska!!!

Trochę martwi mnie, że niektóre media zauważają książkę dla dzieci tylko w kontekście walki o rząd dusz (oj, znalazłam w pokoju socjalnym znany nam numer pewnej gazety z szeroko wcześniej omawianym "artykułem" i martwię się kto to czytał i co z tego wyniknie).

Cieszy mnie Rok Lutosławskiego, bo bardzo lubię dziecięcy odbiór muzyki współczesnej a Lutosławski jest jednym z naszych najlepszych towarów eksportowych.
Ciekawe czy ktoś wspomni o nim w książce.

A o Korczaku nie dajmy zapomnieć, ok?

Pani Zorro pisze...

Jeśli się szuka motywów walki, to te o dusze są najbardziej spektakularne.
Ciekawa jestem, co będzie z Korczakiem... Będzie, jeśli cokolwiek będzie z edukacją. Nie zapowiada się.