poniedziałek, 21 czerwca 2010

Jan Pieńkowski - wywiad



The FairyTales (2005) - David Walser / Jan Pieńkowski


Zapraszam na zapowiadany wywiad z Janem Pieńkowskim, brytyjskim autorem i ilustratorem książek dziecięcych, urodzonym w Warszawie.  Wywiad oryginalnie w języku angielskim.


- Jest Pan ważną postacią w Anglii.  Jaki jest Pana status?

 Jestem obywatelem Brytyjskim, mieszkam tu od dziewiątego roku życia.

- Nazywają Pana "klasykiem współczesnej książki przestrzennej".  W Polsce nie ma niestety nawet właściwego słowa, odpowiadającego angielskiemu terminowi 'pop-up'', nie mówiąc już o tradycji.  Co pchnęło Pana w tę stronę i dlaczego jednak zajął się Pan sylwetami?  Czy bardziej do Pana przemawiały?

Od sylwet się zaczęło, potem przyszedł pop-up.  Oba style wywodzą się z polskiej tradycji wycinania w papierze, z którą zetknąłem się jako dziecko, obserwując biegłych w tej sztuce ludzi.

- Co najbardziej zaważyło na Pana karierze?

List od mojego wielkiego wuja, malarza Ignacego Pieńkowskiego, w którym zawarł pamiętną sekwencję:  'Rysuj, rysuj, rysuj." Miałem wtedy z dziesięć lat.

- Czy zawsze był Pan pewien, że zostanie rysownikiem?

Zawsze.  Ciężko pracowałem, żeby dostać się na uniwersytet, ale w duchu i tak byłem przekonany, że rysowanie jest moim przeznaczeniem.

 - Kto był dla Pana największą inspiracją?

Moim pierwszym mentorem był profesor Marian Bohusz-Szyszko.  Wziął mnie pod swoje skrzydła, gdy miałem trzynaście lat.  W każdą niedzielę chodziłem do niego na zajęcia z rysunku. Oprócz mnie sześć osób, ludzie o wiele starsi.  Co tydzień rysowaliśmy akt z natury.  To przyzwyczajenie zostało mi do dziś.

- Czy studia w Cambridge były ważne?

W wielu kwestiach decydujące.  Projektowałem scenografię i, co istotniejsze, plakaty do uniwersyteckich inscenizacji teatralnych.  W zwiazku z tym od razu po studiach miałem portfolio, dzięki któremu dostałem pierwszą pracę w jednej z najważniejszych agencji reklamowych w Londynie.


PhotobucketPhotobucket

Hans Andersen's Fairy Tales (2010) - Naomi Lewis / Jan Pieńkowski

- Jak Pan pracuje?  Co się zmieniło w ciągu tych lat?

Lubię skonfrontować z kimś swoje pomysły.  Poza tym muszę miec ciszę, nie odpowiadam wtedy na telefony.  Moje narzędzia zmieniły sie całkowicie w czasie tych 50 lat pracy.   Teraz dominuje komputer.

- Czy zwraca Pan uwagę na swoje otoczenie?

Zwracam i to bardzo.  Moja pracownia jest na poddaszu starego domu z pięknym widokiem na  wierzchołki drzew, okoliczne boiska i Tamizę.  Gdy podnoszę wzrok znad deski kreślarskiej lub komputera, widzę horyzont i chyba to uchroniło moje oczy, bo nigdy nie nosiłem okularów.


- Dzieciństwo w Polsce jest istotną częścią Pana wspomnień.  Jakie było?

Byłem szczęściarzem.  Do siódmego roku życia miałem idylliczne dzieciństwo na wsi. Do tej pory uwielbiam naturę.

- Wspomniał Pan w jedym z wywiadów, że rodzice co tydzień czytali Panu książki.  Co to było?

Mieszkaliśmy w okupowanej Polsce i polskich książek nie było.  Na szczęście matka miała swoje z dzieciństwa.  Co ciekawe, były to tłumaczenia z angielskiego.  Najbardziej lubiłem 'Księgę dżungli', a w niej panterę Bagirę.  Pamiętam jeszcze 'Tomka Sawera' i 'Doktora Dolittle'.  

- W każdym wywiadzie wspomina Pan koszmar Powstania Warszawskiego.  Czy to wspomnienie jest w Panu cały czas żywe?  A z drugiej strony:  jakie jest najmilsze wspomienie z Polski?

Moje wspomnienia z Powstania pozbawione są dźwięku.  Widzę straszne sceny, ale ich nie słyszę  Cały czas się marwię, że odgłosy kiedyś powrócą i usłyszę te wszystkie straszne wrzaski.
A najweselsze wspomnienie, związane jest z końmi.  Zaprzęgi, podkuwanie, iskry.


- Czy stał się Pan Anglikiem?  Czy mówi Pan po polsku? 

Na szczęście potrafię zatrzymać w głowie jezyki. Tak został w niej włoski i polski.  Gdy rozmawiam z Polakami lub młodszym pokoleniem mojej rodziny, automatycznie przełączamy się pomiędzy polskim i angielskim, nie zauważając tego nawet.  

- Szkoda, że nie został Pan wydany w Polsce.

 ‘Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie’.  Biblia.

- A jeśli miałoby do tego dojść, jaką książkę wybrałby Pan na pierwszy ogień?

Całe szczęście decydowałby o tym polski wydawca!

- Jakie są Pana plany na przyszłość?

Zaproszono mnie właśnie do projektu, dotyczącego nowego medium, jeszcze w powijakach.  I to jest mój najnowszy cel.  Niestety nie mogę o tym mówić.

 
©Jan Pienkowski 2010
©Monika Obuchow

Photobucket

The Thousand Nights and One (2007) - David Walser / Jan Pieńkowski

5 komentarzy:

bloggerka: niespa pisze...

Z niecierpliwością czekamy na ten zapowiadany polski projekt ;-)
Dzięki za wywiad!!!

Pokazałam stronę internetową pana Pieńkowskiego mojej 3,5 letniej córce, zwłaszcza dział dziecięcy i filmik z pracowni. Podoba jej się Meg and Mog, odgrywamy scenki z tej bajki. Myślę, że spodobała jej się ta czarownica dlatego, że nie jest zła i że wzbudza sympatię. Mnie podoba się to, że jej czary czasami się nie udają. Słodkie! W pracowni natomiast Nutka zauważyła huśtawkę i od razu spytała czy możemy mieć taką w mojej pracowni ;-)

Pani Zorro pisze...

Ściślej mówiąc projekt jest angielski raczej. :-) W Polsce się nic nie zapowiada (choć nie wiem wszystkiego). 'Meg i Mog' na pierwszy rzut oka nie powalają, ale wystarczy się przyjrzeć, żeby docenić walory tej bajki. Nie bez kozery zdobyła taką popularność w Wielkiej Brytanii.

bloggerka: niespa pisze...

Właśnie! Nie wiem czemu odczytałam,że ten nowy projekt ma być polski????????????

Co do Meg i Mog. Nie wiem czemu dzieci wybierają akurat tę bajkę a nie inną??? Córka upatrzyła sobie właśnie ją, ale słucha ją tylko w języku angielskim, więc nie rozumie (chociaż kto to wie, co dzieci tak naprawdę rozumieją ;-)). Meg ją rozśmiesza. Meg nie jest zła. A w klasyce bajkowej zwykle, choć nie zawsze, są złe wróżki i czarownice. Pozdrowienia!

Unknown pisze...

Dzięki za oba fajne i ciekawe artykuły o J.Pieńkowskim. Wiem, że piszę po sześciu latach, ale aż trudno uwierzyć, jak mało jest o nim informacji (a już w polskim internecie! tragedia). Pozdrawiam w 2016.

Pani Zorro pisze...

O tak; i nie ma mediów, które byłyby zainteresowane „takimi tematami".