Podobno to odwrócona babka. Nieprawda. To twierdza - Europejskie Centrum Bajki: wieś Pacanów, województwo świętokrzyskie, powiat buski. 250 km od Warszawy, 96 km od Krakowa, 440 km od Poznania i 670 od Szczecina. Dawne miejsce kucia kóz (też podobno). Jak to mówią w pewnym filmie przypadkowo "przechodziłam z tragarzami" i postanowiłam sprawdzić, jak prezentuje się europejska architektura w swojskim klimacie. Wiem, głupio zrobiłam, bo wbrew apelom strony internetowej nie zarezerwowałam wcześniej biletu. Cóż, człowiek całe życie popełnia błędy. Bardzo jednak walczyłam, więc mimo (a może właśnie dlatego), że nie jestem 'sławnym aktorem' (tacy bowiem wg pracowników, także nie dostają się bez zapowiedzi), weszłam chociażby po to, żeby zobaczyć na żywo inwestycję z założenia ciekawą. Po wystawie oprowadziła mnie jedyna obecna osoba z administracji, czyli "pan od urządzeń multimedialnych" za co niniejszym (jeszcze raz) dziękuję!
Niestety nie mogłam dołączyć do grupy, prowadzonej przez przewodnika. Konstrukcja zezwala bowiem na nacisk jednej osoby na metr kwadratowy. Każda osoba nadliczbowa, a taką właśnie byłam, mogłaby spowodować zagrożenie. Grupy są 15-osobowe, wycieczka po wystawie trwa prawie półtorej godziny, a przewodnicy realizują swój projekt autorski. Znaczy to tyle, że za każdym razem, z każdym przewodnikiem słyszymy inną wersję tej samej bajki, bajki o bajkach. Bardzo sprytne to posunięcie, pozwalające na rozwinięcie skrzydeł oprowadzającym, a zwiedzającym na wiele powrotów (teoretycznie).
Tak więc odbieramy bilety, dostajemy krasnale kapcie, przechodzimy przez tajemne wejście i znajdujemy się w sali dworcowej. Tam zabierają nas w podróż przewodnicy w bajkowych przebraniach. Przystanków jest kilka, najlepiej przeczytać o nich na stronie EBC, nie będąc bowiem częścią wycieczki nie chcę nikogo wprowadzić w błąd. Wydaje mi się, wszakże, że bajkowy świat najlepiej przemówi do młodszych dzieci. Wyobrażałam sobie, jak moja dwulatka cieszyłaby się w ogromnym czarodziejskim ogrodzie: usiadłaby pod kwiatkiem większym niż ona sama, przeczołgałaby się przez wydrążony sztuczny pień, kto wie, co jeszcze przyszłoby jej do głowy. Starsze dzieci dałyby się wciągnąć w opowieść snutą przez bajkowego przewodnika. Po drodze mnóstwo 'sekrecików', czyli tajemnych okienek i drzwiczek w ścianach, projekcja bajki, łypiąco-ziejący smok, przejście przez kurtynę wodno-lustrzaną do skarbnicy bajek. Wszystko zdecydowanie eklektyczne, odstające od surowej formy budynku, swojskie folklorystyczno-polskie. Lojalnie uprzedzam tych, którzy spodziewaliby się czegoś w klimacie odwróconej babki.
Tak więc odbieramy bilety, dostajemy krasnale kapcie, przechodzimy przez tajemne wejście i znajdujemy się w sali dworcowej. Tam zabierają nas w podróż przewodnicy w bajkowych przebraniach. Przystanków jest kilka, najlepiej przeczytać o nich na stronie EBC, nie będąc bowiem częścią wycieczki nie chcę nikogo wprowadzić w błąd. Wydaje mi się, wszakże, że bajkowy świat najlepiej przemówi do młodszych dzieci. Wyobrażałam sobie, jak moja dwulatka cieszyłaby się w ogromnym czarodziejskim ogrodzie: usiadłaby pod kwiatkiem większym niż ona sama, przeczołgałaby się przez wydrążony sztuczny pień, kto wie, co jeszcze przyszłoby jej do głowy. Starsze dzieci dałyby się wciągnąć w opowieść snutą przez bajkowego przewodnika. Po drodze mnóstwo 'sekrecików', czyli tajemnych okienek i drzwiczek w ścianach, projekcja bajki, łypiąco-ziejący smok, przejście przez kurtynę wodno-lustrzaną do skarbnicy bajek. Wszystko zdecydowanie eklektyczne, odstające od surowej formy budynku, swojskie folklorystyczno-polskie. Lojalnie uprzedzam tych, którzy spodziewaliby się czegoś w klimacie odwróconej babki.
Na uwagę zasługuje sam budynek. W zasadzie to on zwrócił moją uwagę w stronę Pacanowa. Autorem kompleksu "babka z piasku plus ogród" jest architekt Bogdan Kulczyński z zespołem (Bogdan Kulczyński, Agnieszka Chmielewska, Włodzimierz Dyl). Połączenie szarości betonowo-stalowej z ciepłem drewna jest nawet nie jak 'babka', lecz kosmiczna baba w centrum dożynków - ciśnięta pomiędzy swojską architekturę. Ja jestem pod wrażeniem, inni (podobno) 'zbudowaliby to inaczej'. Nie dziwi mnie to, choć dobrze, że nie mieli na całokształt dużego wpływu (?). Centrum cieszy się interesująco zaprojektowaną księgarnio-wypożyczalnio-czytelnią z pięknym widokiem na ogród. Powiem jedno: chciałabym mieć taką czytelnię w domu...
ECB ma oczywiście swoją stronę internetową, tam też można obejrzeć wnętrza, o których piszę, a którym zdjęć nie robiłam z uwagi na niedomagania sprzętowe i niski poziom światła. Szkoda, że przy konstruowaniu strony nie skorzystano z pomocy dobrego grafika, czego można by oczekiwać po tak wyrafinowanej bryle architektonicznej. Szkoda także, że ani na tej stronie, ani na miejscu nie wyeksponowano informacji o budynku, choć to jaśniejsza strona całego przedsięwzięcia.
Mam wrażenie, że Centrum nie ma właściwie chęci ni potrzeby reklamy. Cieszy się obecnością wycieczek zorganizowanych i zgrzyta zębami na widok niezapowiedzianych gości, choć (podobno) w weekendy wyznaczyła pulę biletów poza rezerwacją. Informacja ta jest jednak niedostępna na stronie, a bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki już z samego rana. Jednocześnie od września skraca godziny otwarcia. Szkoda, szkoda, szkoda. Europejska architektura na polskiej pustyni. A w środku cały czas Polska. Niewykorzystany potencjał.
Mam wrażenie, że Centrum nie ma właściwie chęci ni potrzeby reklamy. Cieszy się obecnością wycieczek zorganizowanych i zgrzyta zębami na widok niezapowiedzianych gości, choć (podobno) w weekendy wyznaczyła pulę biletów poza rezerwacją. Informacja ta jest jednak niedostępna na stronie, a bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki już z samego rana. Jednocześnie od września skraca godziny otwarcia. Szkoda, szkoda, szkoda. Europejska architektura na polskiej pustyni. A w środku cały czas Polska. Niewykorzystany potencjał.
Tu, jak zwykle możecie zobaczyć więcej zdjęć. Jakość różna. To naprawdę była przypadkowa wizyta.
5 komentarzy:
Monika,
to fantastyczna wiadomość! Jestem w okolicach Pacanowa przynajmniej raz w roku. Wiem, że Koziołek Matołek (polski Forest Gump wg mnie) wywodzi się z tej miejscowości, ale nie wiedziałam, że jest już to Centrum. A mój mąż wiedział i nie powiedział! Koniecznie muszę wziąć tam moją córkę ;-) I siebie samą, bo lubię Koziołka Matołka ;-)
A nam się w tym roku nie udało, chociaż przez 2 tygodnie byliśmy w bezpośrednim sąsiedztwie.
Ale próbowaliście (tak jak ja i 'znani aktorzy')? ;)
Nie, babcia miała dzieci zabrać podczas gdy my buszowaliśmy bardziej na południu. Ale było dużo innych atrakcji i odpuścili.
Mam od pewnego czasu do stacjonarnych atrakcji stosunek wyluzowany - Mannha? nie padnie! Albertina? nie ucieknie! Bajka? też chyba jej zaraz nie zamkną:))
Ha! Byliśmy 2 tygodnie temu. Na dodatek mieliśmy fuksa, bo nie było innych chętnych na wybraną przez nas godzinę i G. był oprowadzany jako jedyne dziecko (ja starałam się trzymać z tyłu), musiał też samodzielnie wykonać wszystkie zadania (świetnie wypadł, przyznam nieskromnie). Bardzo mu się podobało, mnie też, chociaż nazwa jest nieco nadęta. Bardziej pasuje - muzeum bajek. Niestety, podróżowałam koleją, więc nie wzięłam aparatu. Mówisz, że przewodnicy realizują autorskie projekty oprowadzania? To świetnie, w wakacje powinniśmy tam trafić jeszcze raz, tym razem pewnie zwiedzimy z jakąś grupą. I też dobrze, bo G. solo nie bardzo stanowił materiał do zabaw grupowych, które mogły się odbyć. Zbieram się do opisania wycieczki, póki nie jeszcze pamiętam:))
Prześlij komentarz