Jeśli lubi się swoje dzieci, uczuciem automatycznie obejmuje się ich twórczość. W sumie często spotykana przypadłość. Też tak mam.
Ale za co kochać taką twórczość bez taryfy ulgowej. Oczywiście za ''naiwność''. Piszę w cudzysłowie, bo tak naprawdę nie wierzę w totalną naiwność. Aparat jest zwykle jednym z najczęściej oglądanych przyrządów, a zdjęcia pyka się dzieciom jeszcze w fazie prenatalnej. Zatem powiedzmy ''względna naiwność''. Trzylatek fotografuje przypadkiem, wiedziony impulsem lub zainteresowaniem, naśladuje, chce utrwalić (swoje ulubione zabawki lub rysunki). Warto przyjrzeć się ciekawym formom, które powstają przy okazji. Czasem zdarzają się prawdziwe perełki. Zdjęcia, których nigdy byśmy nie zrobili. To lubię. Dlatego szpieguję. Szukam natchnienia.
4 komentarze:
Stwierdziłam właśnie, że trzeba będzie kupić jakiś kompaktowy aparacik. Dzieci chcą pstrykać a mój sprzęt jest za ciężki. Ośmiolatek planuje zrobić w weekend trochę zdjęć ptaków, żeby przystroić klasę. Nie chce skorzystać z moich zasobów. Czterolatek najczęściej chce pożyczać sprzęt, żeby uwiecznić kształty piłkopodobne:)
Mój 5 latek tez uwielbia robić zdjęcia i to normalnym aparatem. Efekty są zadziwiające, zupełnie inna perspektywa patrzenia na świat.
Jestem za aparatem w rękach dziecka. I czasem można dowiedzieć się o sobie ciekawych rzeczy ze zdjęć dziecka.
Moja córka dostała swój aparat na imieniny. Jeśli gdzieś jest beze mnie, zabiera aparat ze sobą, aby zrobić zdjęcia i potem mi pokazać to, co widziała. Urocze i miłe ;-) Robi zdjęcia swoich prac, jedzenia oraz uwiecznia życie rodzinne ;-)
Prześlij komentarz