piątek, 28 lutego 2014

MARCIN SZCZYGIELSKI ::: WYWIAD

Marcin Szczygielski z mamą (1974)
MARCIN SZCZYGIELSKI (1972) ::: pisarz, dziennikarz, grafik. Debiutował w 2003 roku książką dla dorosłych PL-BOY. Dziewięć i pół tygodnia z życia pewnej redakcji. Pierwszą powieść dla młodzieży wydał w 2009 roku. OMEGA z ilustracjami Bartka Kocięby (Arobala) zdobyła tytuł Książki Roku 2010. Od tamtej pory Marcin Szczygielski łączy zdawałoby się niemożliwe na polskim gruncie - pisanie dla (bardzo) dorosłych (14 tytułów) i zupełnie nie dorosłych (5 tytułów), kolekjonując kolejne nagrody i wyróżnienia (PTWK, IBBY, Konkurs literacki im. Astrid Lindgren). Gdyby nie zaczął pisać dla dzieci, prawdopodobnie dla mnie i dla wielu jego talent pozostałby nieodkrytym (na pewno dzieciom pozostałby obcy). Na nowym gruncie Marcin Szczygielski nie tyle pokazał się z innej strony, co doskonale wpasował w znaczącą lukę - niedobór współczesnych opowieści dla dzieci starszych. Jest to także znacząca jakościowo obecność.

Zadałam kilka pytań, część z nich mi kazano, część kazałam sobie sama. Was także zachęcam do ich zadawnia w komentarzach. Wszystkie przekażę Marcinowi Szczygielskiemu, a ostatnią jego powieść, Arkę czasu tej osobie, na pytanie której bohater dzisiejszego wywiadu zdecyduje się (mam nadzieję) odpowiedzieć. Rozwiązanie 28 maja, kiedy to na torcie jubilata pojawią się 42 świeczki.


wtorek, 11 lutego 2014

LAS

Po porannej kawie chadzam na spacery do pobliskiego lasu. Przyjaciółka powiedziała, że sąsiedztwo lasu uszczęśliwia. W badaniach nie sprecyzowano dystansu, więc postanowiłam go na wszelki wypadek zmniejszyć. Nie biorę komórki.

Między stopą a ziemią powstaje napięcie, rodzaj polemos będącego początkiem myśli.*

czwartek, 6 lutego 2014

BIBLIOTEKA NA ZAWSZE

Biblioteki - szkolne i dzielnicowe - były ważnym miejscem mojego dzieciństwa, jednak nie pamiętam ani jednej relacji ja-bibliotekarka. Widzę konkretne miejsca, nieskończone rzędy papieru pakowego i klepkę. Biurko w oddali. Świętą ciszę.  W bibliotece nie można było bowiem rozmawiać nawet o książkach, nawet, jeśli w niej całej była tylko jedna jedyna bibliotekarka - strażniczka księgozbioru.  Z biblioteki wziął się mój kot, na imię było mu Lew, choć nie siedział pod półką z Tołstojem. Wyciągałyśmy go zza kaloryfera z przyjaciółką. Tak więc żadna bibliotekarka nie odcisnęła piętna na moich wyborach, chyba ważne było, żeby tak jak my im, one nam nie przeszkadzały, gdy po kolei wypożyczałyśmy książki z listy „literacki kanon XX wieku”.
- Dzień dobry, chciałem pożyczyć „Władcę much”.
- A ile masz lat?