poniedziałek, 24 września 2012

OBRAZY RZECZYWISTOŚCI

Gardzimy obrazem. Albo rzucamy się na oślep.  Jakoś to będzie.  Ci ''rozważniejsi", "inteligentniejsi", "elita" wybierają   słowo - wartość najwyższą i niezmienną.  Pogardliwie mówią o reszcie, najczęściej młodszych:  Oni myślą obrazami.  Gorsi, ale także zupełnie obcy, bo niezrozumiali.  Podpisali pakt z diabłem.


Z naszej perspektywy fakt, że teorią obrazu  interesowano się właściwie od początku XX wieku, wydaje się nic nie znaczący.   Co prawda wydano kilka prac Rudolfa Arnheima, niby znani są najważniejsi  myśliciele nowych mediów, ale nie prowadzono nigdy szeroko zakrojonych badań nad znaczeniem obrazu, środkami, którymi się posługuje, wpływem na każdy aspekt życia współczesnego człowieka.  Krytyka filmowa bazująca na słowie i interpretacji literackiej, pogarda dla komiksu i książek ilustrowanych, niechęć do sztuki współczesnej, demonizowanie telewizji i internetu, brak edukacji obrazowej, na koniec brak terminu, którym można by chociażby oddać znaczenie angielskiego ''visual literacy" - zdolności do rozpoznania i zinterpretowania języka obrazu.

W wielu dziedzinach rodzice poprzestają na wyznaczeniu zasad, które młodzi i tak złamią, natomiast w dziedzinie obrazów - czy tego chcą, czy nie - towarzyszą dzieciom w odkrywaniu przemocy czy głupoty! 


Dziecko w świecie obrazów Francuza, Serge'a Tisserona przeszło u nas bez echa. Wydane w 2006 roku w  wydawnictwie PAX pod hasłem "Wychowanie bez porażek" jest skromną książką niczym nie zapowiadającą swojego potencjału. Na okładce zdjęcie z domowego albumu tłumaczki (!) książki, Elżbiety Burakowskiej - doświetlony fleszem z kompaktowego aparatu maluch wśród chaotycznie porozrzucanych książek i magazynów, rozdziawione usta.  Fotografia absurdalnie wiele mówiąca o naszej sytuacji.

Urodzony w 1948 roku Serge Tisseron to wnikliwy obserwator współczesności. Zanim zwrócił się ku psychologii studiował literaturę.  Pracą magisterską była Komiksowa historia psychologii, obroniona w 1975 roku.  Komiks - połączenie obrazu i słów był dla niego z jednej strony sposobem na dotarcie do problemów psychologicznych, z drugiej do istoty obrazu.  W kolejnej pracy, z 1976 roku, uparcie podążał tym tropem - Edukacyjne właściwości komiksu.  Napisał czterdzieści książek o obrazie, sekretach rodzinnych i nowych mediach - w tak przedziwny z pozoru sposób zaangażował się w badanie współczesnych problemów.  W latach 80., na długo przed biografami, zdiagnozował znanego autora komiksów o Tin Tinie, Hergé (Tin Tin u psychologa, 1985). Oczywiście na podstawie lektury jego prac.   Pracuje jako psycholog, działa w organizacjach wspierających świadomość medialną, jest konsultantem sądowym.  Skromna książeczka, którą wydano w Polsce to w zasadzie paproch z jego stołu, choć być może pytania, które  zadaje Brigitte Canuel pozwalają na wyobrażenie sobie całego spektrum zainteresowań Tisserona.  Francuski tytuł:  Manuel à l'usage des parents dont les enfants regardent trop la télévision,  2005 rok.

Pytania tworzą tylko punkty wyjścia do dywagacji Tisserona. Canuel nie przerywa. Słucha.
Jak obrazy docierają do najmłodszych i jak dzieci wchodzą w świat obrazów?
Czy oglądane obrazy zubożają wyobraźnię dzieci i czy powinniśmy żałować, że już nie opowiada się bajek?
Jakie znaczenie ma dla dziecka fakt, że rodzice ciągle je fotografują?
Czy są obrazy, których dziecko absolutnie nie powinno oglądać?
Kiedy dziecko zaczyna odróżniać fikcję od rzeczywistości?
Dlaczego reklamy podobają się dzieciom?
Czy internet zmienia coś w sposobie wyrażania przez dzieci własnych emocji?

...

Zaletą wywodów Tisserona jest jego zaangażowanie.   To nie starszy pan stojący z boku i utyskujący na kondycję współczesnej młodzieży.  To nie osoba, która naczytała się klasyków i wyłuszcza gawiedzi.  Ogląda, gra, używa.  Mówi prostym językiem zaskakujące czasem rzeczy. Jest w środku, wie, o czym mówi, docenia, ale prowadzi, podpowiada, uświadamia. Przede wszystkim to, że w czytaniu obrazu jest potrzebna dziecku pomoc, że towarzysząc możemy nie wiedzieć, ale razem z dzieckiem próbować wypracować sobie dystans, który pomoże zdekonstruować przekaz medialny.   Dystans, który pozwala popatrzeć i ocenić, a przede wszystkim odróżnić fikcję od rzeczywistości.

Raz jeszcze się okazuje, że wobec obrazów wszyscy jesteśmy w takich samych tarapatach..., i to właśnie budzi niepokój.  Dorośli nie mogą już bowiem myśleć, że dzieci potrzebują wskazówek w świecie, którego nie rozumieją, podczas gdy oni sami wiedzą wszystko i są na wszystko  przygotowani.

Tisseron narzeka, że we Francji edukacja medialna jest w powijakach, choć od 1983 roku działa organizacja CLEMI, która w ramach Ministerstwa Edukacji przygotowuje młodych do kontaktu z mediami.  U nas ten ruch dopiero się rodzi, nie jest jednak zinstytucjonalizowany i odnotowany przez organy edukacyjne. W każdym razie dekonstrukcję mediów za cel postawiła sobie między innymi niedawno powstała Civilia, portal założony przez Fundację Dobrego Odbioru.  Ja jednak w książce Tisserona szukałam przede wszystkim wątków, które pomagałyby podeprzeć dobrymi argumentami ideę książek obrazkowych lub też obrazu w książce dla dzieci.  Od tego bowiem wychodzi ''dobrze prowadzone dziecko" (Serge Tisseron był głównym głosem blokującym  we Francji kanał telewizyjny dla niemowlaków, ten wątek można prześledzić, oglądając dokument TV in the Baby Bottle Anne Georget; film bazujący na badaniach, nie domniemaniach i wyobrażeniach występujących.)  Argumenty wspierające oczywiście znalazłam.  Niepodważalne można by rzecz.

Nie można przeciwstawiać świata obrazów - rzekomo pogrążającego człowieka w chaosie, światu języka, który pomaga się z niego wydobyć, ani tym bardziej utrzymywać, że obrazy zubażają wyobraźnię, a język rozwija. Zawsze najważniejsza jest postawa odbiorcy - widza, czytelnika, słuchacza - wobec tego, co ogląda lub słyszy.

To nie jest książka tylko dla rodziców.  W społeczeństwie, które nie zdaje sobie sprawy z tego, co widzi, każdy jest "naiwnym dzieckiem''.  Lektura obowiązkowa.





Dziecko w świecie obrazów
Serge Tisseron
tłum. Elżbieta Burakowska
wyd. Pax 2006
format 12 x 19,5 cm
stron 130
okładka miękka

10 komentarzy:

stukupukustuk pisze...

Interesująco brzmi też ten film,o którym piszesz. Tylko jak do niego dotrzeć? Serdecznie pozdrawiam

Pani Zorro pisze...

Film pokazywano w tvp kultura pod tytułem 'Telewizja z mlekiem nauki'. Może jeszcze będzie?

Cojawyprawiam pisze...

Poproszę więcej o takich książkach :)

Anka pisze...

Dzięki, muszę zdobyć ową książkę. :-)
Zorro, a czy Ty nie mogłabyś kiedyś poprowadzić w Warszawie jakiegoś warsztatu / wykładu o książkach dla dzieci?

Pani Zorro pisze...

Pewnie tak, ale najpierw musiałabym przygotować sobie dobry program. Może dałoby się znaleźć złoty środek, czyli stworzyć pole, na którym spotkaliby się i ci, którzy już coś wiedzą, i ci, którzy dopiero wchodzą.

Pani Zorro pisze...

A co do książek - żeby takie były...

Anka pisze...

Wczoraj byłam na spotkaniu o książkach dla dzieci, na którym pani niechętna była tym obrazkowym, gdyż one ograniczają wyobraźnię... :-/

Pani Zorro pisze...

Miała po prostu ograniczoną wyobraźnię najpewniej. ;)

Bebe pisze...

Zaangażowanie i dystans to zdaje się tutaj słowa kluczowe.

Myślę, o jednym z pracowników muzeum, z którym współpracuję. Facet potrafi zainteresować widzów (tak dzieci, jak i dorosłych) nawet najnudniejszym wiktoriańskim obrazem. Nie przez fakty, ale właśnie pobudzenie wyobraźni, rozpoczęcie dialogu. Dlaczego lubisz ten obraz? Co ta dziewczynka myśli? Czy nie uważasz, że ta owca wygląda bardziej jak pies? Nie boi się konfrontacji, śmiechu - właśnie dystansu, także do siebie.

Pani Zorro pisze...

Pewnie bierze się to także z olbrzymiej fascynacji, którą potrafi się dzielić z ludźmi.