Czarownice, hobbity i piraci - niemieckie spojrzenie na kanon literatury dziecięcej. Oko należy do Susanne Gaschke - niemieckiej dziennikarki, rocznik 67, piszącej głównie o polityce socjalnej w Die Zeit. Do napisania książki skłoniło ją posiadanie dziecka (rodzaju żeńskiego) i obroniona w 93 praca z literatury dziecięcej. Wydana w 2004 roku przez wydawnictwo M książka to w sumie dziwne zestawienie kilku złotych myśli o czytaniu, którym nie sposób odmówić racji oraz lista książek, które trzeba przeczytać z dzieckiem. Lista filtrowana nie dość, że przez niemiecką kulturę, to jeszcze przez gust autorki, a przyporządkowana trzem kategoriom: 1. historie obrazkowe, 2. pierwsze prawdziwe książki, 3. baśnie, legendy, podania (w tym najważniejsza wg Gaschke 'książka', czyli Biblia), 4. książki do samodzielnego czytania oraz 5. literatura dla dziewcząt (sama Gaschke ma córkę, zatem o guście chłopców z doświadczenia wypowiedzieć się nie mogła). W każdej kategorii wymienione są najważniejsze tytuły, z krótkim opisem i uzasadnieniem. Dla tych, co siedzą w temacie, będzie to kolejna ciekawa pozycja do zaliczenia - pouczająca i rozszerzająca horyzonty. Tym bardziej, że większość książek, o których wspomina Susanne Gaschke nigdy nie została przetłumaczona na polski.
Oto książki z kategorii pierwszej - HISTORIE OBRAZKOWE - w kolejności ustanowionej przez autorkę.
1. Bardzo głodna gąsienica 1969 - Eric Carle (1929).
Eric Carle syn emigrantów z Niemiec, urodził się co prawda w USA, ale wyrastał w Stuttgarcie, jego ojciec walczył w niemieckiej armii, sam Eric kopał okopy na linii Zygfryda podczas II wojny światowej. Po wojnie wrócił do Stanów z 45 dolarami w kieszeni...
Bardzo głodna gąsienica to absolutny hit - ponad 30 milionów sprzedanych na całym świecie. O dziwo, pojawiła się u nas dopiero niedawno - najpierw (1998) za sprawą wydawnictwa Philip Wilson (tłumaczenie Ernesta Bryla), potem Prodoks i ich dwujęzycznych książek, a na koniec w wydawnictwie Tatarak. Gąsienica ma nawet swoją oficjalną polską stronę. Polecam także oficjalną stronę autora. Tu można zobaczyć "gąsieniczą" animację, tu można podejrzeć, jak robi się taką głodną gąsienicę i stworzyć podobną w domu, a tu posłuchać, jak Eric Carle czyta. Po angielsku 225 słów. Nie liczyłam polskich. W każdym razie zaczyna się tak:
Eric Carle syn emigrantów z Niemiec, urodził się co prawda w USA, ale wyrastał w Stuttgarcie, jego ojciec walczył w niemieckiej armii, sam Eric kopał okopy na linii Zygfryda podczas II wojny światowej. Po wojnie wrócił do Stanów z 45 dolarami w kieszeni...
Bardzo głodna gąsienica to absolutny hit - ponad 30 milionów sprzedanych na całym świecie. O dziwo, pojawiła się u nas dopiero niedawno - najpierw (1998) za sprawą wydawnictwa Philip Wilson (tłumaczenie Ernesta Bryla), potem Prodoks i ich dwujęzycznych książek, a na koniec w wydawnictwie Tatarak. Gąsienica ma nawet swoją oficjalną polską stronę. Polecam także oficjalną stronę autora. Tu można zobaczyć "gąsieniczą" animację, tu można podejrzeć, jak robi się taką głodną gąsienicę i stworzyć podobną w domu, a tu posłuchać, jak Eric Carle czyta. Po angielsku 225 słów. Nie liczyłam polskich. W każdym razie zaczyna się tak:
Nocą, w świetle księżyca, leżało na liściu maleńkie jajeczko.
2. Rundherum in meiner Stadt 1968 (W moim mieście) / Bei uns im Dorf 1970 (U nas na wsi) / Komm mit ans Wasser (Chodź z nami nad wodę 1971) - Ali, czyli Alfons Mitgutsch (1935).
Ciekawe, że tłumaczce nie udało się ustalić jego tożsamości i kobietą go odmienia. A Ali Mitgutsch jest mężczyzną i w zeszłym (już) roku skończył 75 lat. Jest powszechnie lubianym autorem książek obrazkowych (Wimmelbilderbüchern), na które także u nas zawsze jest popyt. Mieszka w Monachium, mówi z bawarskim akcentem i jak widać na zdjęciu jest całkiem sympatycznym panem. Zjeździł świat, by zebrać pamięciowe materiały do swojej twórczości, posiłkuje się także wspomnieniami z trudnego wojennego dzieciństwa, inspiruje malarstwem (Bosch i Bruegel). To co rysuje, nie powstaje jedynie jako 'sztuka dla sztuki', autor chce pokazać 'jak piękny jest świat'. Chyba mu się udaje, jeśli Susanne Gaschke umieszcza go na drugim miejscu.
Ciekawe, że tłumaczce nie udało się ustalić jego tożsamości i kobietą go odmienia. A Ali Mitgutsch jest mężczyzną i w zeszłym (już) roku skończył 75 lat. Jest powszechnie lubianym autorem książek obrazkowych (Wimmelbilderbüchern), na które także u nas zawsze jest popyt. Mieszka w Monachium, mówi z bawarskim akcentem i jak widać na zdjęciu jest całkiem sympatycznym panem. Zjeździł świat, by zebrać pamięciowe materiały do swojej twórczości, posiłkuje się także wspomnieniami z trudnego wojennego dzieciństwa, inspiruje malarstwem (Bosch i Bruegel). To co rysuje, nie powstaje jedynie jako 'sztuka dla sztuki', autor chce pokazać 'jak piękny jest świat'. Chyba mu się udaje, jeśli Susanne Gaschke umieszcza go na drugim miejscu.
Zdjęcie ze strony RN |
3. Sieben Mäuse brauchen Kleider 1969 (Sju små möss får varma kläder / Siedem myszek potrzebuje sukienek) - Grete Janus Hertz (1915-2002).
Kolejna nieznana u nas autorka. Nieznana także tłumaczce, wg polskiego tłumaczenia jest to bowiem Grete James Hertz. Tymczasem z domu jej było Janus. Duńska autorka, tłumaczka i psycholożka. U nas nie wydano książki, o której wspomina Susanne Gaschke, wydano za to inną - Podniebne przygody jeża. Rzecz dawno nie wznawiana, więc trudno do nich dotrzeć. Udało mi się znaleźć dwie okładki na niemieckim amazonie. Jest to kolejna książka wyliczanka w zbiorze (pierwsza - oczywiście Bardzo głodna gąsienica i to, co zjadła, którego dnia). Mama myszka szykuje ubranka dla swojego potomstwa, odwiedza więc kolejnych rzemieślników, u których musi wyrecytować imiona wszystkich swoich siedmiu pociech i ich potrzeby. Tu podgląd do innej książki Grete Hertz: Urodziny Lisy i Leny.
Zdjęcie z niemieckiego Amazona |
4. Ukelele 1951 - Clara Louise Grant (ilustracje Campbell Grant)
Miałam trochę kłopotów ze znalezieniem tej Klary, ale w końcu udało się. Okładka książki o dziewczynce imieniem Ukelele pochodzi z wielce wciągającego bloga z wieloma amerykańskimi skarbami Golden Gems. Tam też możecie zobaczyć całą książkę. Prawdziwy rarytas, bo z półek naszych (a ściślej mówiąc nie naszych) rodziców. Na eBayu jej cena dochodzi do 100$.
Zdjęcie ze strony Golden Gems |
5. Onkel Tobi 1963 (Wujek Tobi) - Hans-Georg Lenzen 1921
Tłumacz (m. in. Mikołajka), nauczyciel, autor i ilustrator. Książkę o wujku Tobim zilustrował jednak nie autor, tylko Sigrid Fehse Hanck. Wg tłumaczki mężczyzna, wg prawdy kobieta. To niestety kolejna nieścisłość polskiego wydania. Wujek Tobi także zbudowany jest na rymowanej wyliczance - w przypadku pierwszej części, liście zakupów dla krewnych i znajomych. Seria ma cztery części i większość z nich cały czas jest w Niemczech wydawana. Tu 4 w 1.
Viel Spaß mit Onkel Tobi: Alle Geschichten in einem Band Wydanie z 1994 |
Mały Max jest niegrzeczny, więc idzie spać bez kolacji. Złość go rozpiera. Z pokoju wydostaje się w świat równoległy, w którym buszują dzikie stwory...
Jest film stary, animowany, zrobiony w Krátký Film w Pradze przez Gene'a Deitcha (1973 / odświeżony w 88) i jest nowy, aktorski, inspirowany, Spike'a Joneza (2009), nie ma tej książki w Polsce, mimo że jest u nas znana. Ciekawe dlaczego? Rodzina Sendaka, matka Sara Schindler i Filip Sendak pochodzili z polskich terenów, choć ich syn urodził się już na Brooklynie. Dużo opowieści krąży zarówno o książce, jak i życiu Sendaka. Znany jest bowiem z niewyparzonego języka i oryginalnych poglądów. Podobno 'wild things' miały być końmi, ale wydawca doszedł do wniosku, że Sendak koni rysować nie potrafi i kazał mu przemalować je na 'coś' ('the thing'). To 'coś' w realu było ciotkami i wujciami małego Moryca, a ściślej mówiąc ich karykaturami. Podobno lepiej rysuje mu się 'takie rzeczy' niż całujących się ludzi, bo nie umie narysować dwóch profili. Polecam film, w którym opowiada o tym i innych aspektach swojej twórczości. Cóż, Where The Wild Things Are to zdecydowany kanon w światowej literaturze dla dzieci.
7. Der Maulwurf Grabowski 1972 (Kret Grabowski) / Der dicke Karpfen Kilobald 1978 (Gruby karp Kilobad) - Luis Murschetz (1936).
Austriacki rysownik karykaturzysta Die Zeit, urodzony w Słowenii. Historia o krecie jest opowieścią o degradacji środowiska. Żyje on sobie spokojnie na wielkiej soczystej łące do czasu, gdy człowiek postanawia na nią wkroczyć ze swoimi buldożerami. Opowieść o karpie była wielokrotnie wystawiana, zrobiono także musical. O ile kreta można jeszcze wyśledzić, o tyle karp nie jest już dostępny.
Zdjęcie z niemieckiego Amazona |
Seria książeczek o zwyczajnym chłopcu, mieszkającym z ojcem. Alfons Åberg, Alfie Atkins, Albert Åberg, Einar Áskel, Mikko Mallikas, Ifan Bifan oraz kilka innych wersji plus oczywiście niemiecki Willi Wiberg. Ma niewidzialnego przyjaciela i rzeczywistego kota. Ma także swoją stronę. Powstała także animacja. Można ją zobaczyć tu. Nie wiem, jak miałby się nazywać po polsku. Jakieś pomysły?
9. Bills Ballonfahrt 1972 (Billa podróż balonem) - Reiner Zimnik (1930)
Urodzony w Bytomiu, niemiecki artysta, malarz, pisarz i stolarz. Po II wojnie światowej on i jego rodzina zostali wysiedleni do Niemiec. Inspiracje to przede wszystkim Albert Dürer. O sobie mówi: Kocham przede wszystkim prostotę. Lubię jeść, pić i mam skłonności do nieróbstwa. Do książki o Billu, co balonami poleciał można zajrzeć tu. Teraz wiadomo, co czytali w dzieciństwie twórcy filmu Up, czyli Odlot. Do innej książki Zimnika, The Snow Party z 1959 roku, można zajrzeć na genialnym blogu The Apple And the Egg. A tu podgląd The Bear and the People, a tu The Crane. A tak wygląda sam Zimnik.
Zarówno o autorce, jak i o króliczku Piotrusiu już w zasadzie wszystko napisano ostatnio w związku z wydaniem tomiszcza. Ja także, tu.
11. Pettersson und Findus / Pettson i Findus - Sven Nordquist (1946)
Pettson, w Niemczech Pettersson, całe szczęście jest u nas już całkiem dobrze znany i lubiany za sprawą wydawnictwa Media Rodzina, równie dobrze jego sprytny kot. Ma nawet taką ładną stronę. Dzieci lubią 'findusy', wiem z własnego doświadczenia, choć trudno je o to podejrzewać - kto chciałby śledzić historię starego zgreda i jego kota? Okazuje się, że miliony, w tym duża część właśnie w Niemczech, spora grupka także w Polsce. Duża w tym zasługa ilustracji, na których aż roi się od frapujących szczegółów. Pierwszą książkę wydano w 1984 roku i był to Urodzinowy tort. Ostatnią wydaną w Polsce jest Pettson na biwaku z 1993 roku. Dla tych, co czasem wątpią w swoje możliwości: Svena Nordquista odrzuciło kilka akademii artystycznych, więc poszedł na architekturę.
12. Serafin und seine Wundermaschine 1967 / Serafin i jego cudowna maszyna - Philippe Fix (1937)
W polskim tłumaczeniu oczywiście z błędem: Fiks. W każdym razie Phillippe Fix urodził się w Alzacji, jest ilustratorem i autorem komiksu Chou-chou. Jak łatwo się domyślić, oryginalnie książkę napisano po francusku: Le merveilleux chef-d'oeuvre de Séraphin i nagrodzono nagrodą w Bolonii. Autorem tekstu jest Alain Greé. Tu fragment historyjki o Serafinie, jego przyjacielu Plumie i chomiku Herkulesie. Serafin jest wynalazcą, który nigdy nie powinien próbować zostać kontrolerem biletów. Ma dom - prawdziwą oazę spokoju, niestety pojawiają się złoczyńcy, czyli postęp, który chce go stamtąd usunąć. Tu można podejrzeć, jak wyglądała książka wewnątrz. Serafin w wersji angielskiej nazywał się Beebo, a rzeczona książka Beebo and the Funny Machine. Plum po angielsku to Mop, a Herkules stał się Hektorem. Na tej stronie można sobie zobaczyć bohaterów z bliska. Ceny książka angielska osiąga niebotyczne.
13. Er war da und saß im Garten 1968 / He Was There From The Day We Moved - Rhoda Levine / ilustracje Edward Gorey (1925-2000)
Także Rhoda Levine zatraciła swą płeć w przekładzie, do tego przekręcono jej nazwisko. Rhoda jest choreografką, reżyserką operową, nauczycielką muzyki. I autorką kilku książek dla dzieci, jak widać. Tę o psie w ogrodzie przetłumaczono z angielskiego na niemiecki, właśnie, i na francuski.
Ciekawe, że w zestawieniu znajduje się w ogóle książka Edwarda Gorey'a. Nie z takich rzeczy on jednak słynął. Zdziwicie się zatem, gdy zajrzycie do środka... Pewnego dnia w ogrodzie pojawia się pies. Bracia próbują zgadnąć, jak ma na imię.
Edward Gorey |
Więcej niemieckich książek obrazkowych można znaleźć tu.
Tu książki obrazkowe dla dzieci od lat 4 (także książka o krecie Grabowskim).
Czarownice, hobbity i piraci.
Najlepsze książki dla dzieci
Susanne Gaschke
tłumaczenie: Katarzyna Grygiel
Wydawnictwo M
Kraków 2004
okładka twarda
stron 230
13 komentarzy:
Bardzo interesujący dla mnie post, wszak książki niemieckie też czytamy. Poszukam niektórych z nich w bibliotece i nadrobimy braki;)
Mówisz, że jednak warto?
Mnie, jak widać, zaciekawiła. Nie znam wielu niemieckich autorów, nad czym boleję. Dzięki książce zgłębiłam trochę te tereny, tym bardziej, że w książce roi się od błędów. Za 8 złotych warto.
Lubię takie zestawienia, listy:) Co do książki Sendaka: "Gdzie mieszkają dzikie stwory" - w Polsce ukazała się (rok albo dwa lata temu) książka "Dzikie stwory" Eggersa, która nawiązuje do tej ilustrowanej
Też chcę za 8!!! (Gdzie?)
Bernadeta - wydaje mi się, że nawet Zorro już o "Dzikich stworach" pisała.
Witam Cię, Bernadeto!
Nie, o (dzikich) stworach nie pisałam (chyba, że o własnych dzieciach ;-)). Nie czytałam. Wg Was dla jakiej grupy wiekowej jest książka Dave'a Eggersa? Ile lat ma tam Max? Tak przy okazji ciekawi mnie kwestia pomysłu. Podobno Sendak dał na tzw. 'novelization' (niezłe sformuowanie: 'nowelizacja', cha cha) swoje przyzwolenie, ale z angielskiego opisu wynika, że powieść rzeczywiście jest dosyć luźno powiązana z sendakowymi stworami.
Aneto, 8 złotych tanich książkach, oczywiście. Nie warto na nią wydawać ponad 30 złotych.
Po pierwsze to jednak skromna wydawniczo pozycja. Po drugie - błędy, jak widać liczne. Po trzecie, jak już wspominałam, uwagi na temat czytelnictwa znajdują się w zasadzie tylko we wstępie, potem listy i opisy książek, bez interpretacji. No, może w kilku przypadkach pokusiła się o jednozdaniowe. Ciekawe dla 'wariatów' takich, jak my. :)
A tak przy okazji, mówi się o "kanonie literatury dziecięcej", a chyba jeszcze nie układałyśmy "kanonu książki obrazkowej".
Anno! Jeśli zwiedzisz już okoliczną bibliotekę i znajdziesz pozycje z "listy Gaschke", daj znać!
Jasne, Zorro, pomerdałam - nie pisałaś o "Dzikich stworach" ale o "Dzikusie" Almonda:))
W tanich książkach, mówisz... będę za 2 tygodnie w Krakowie - zerknę na Grodzką. U nas CTK brak:((
Ha! Mam, dzięki mężowi Bei-sjf, który wyśledził książkę w katolickiej księgarni na ulicy Lubicz w Krakowie. Za całe 4 złote. Było więcej - może ktoś szuka.
Dałabym i 20, (więcej nie:)) Bo jednak warto mieć takie zestawienie z różnych źródeł.
Świetnie! Witaj po urlopie. :-)
Witaj. Oczywiście jestem biedniejsza o równowartość jeszcze kilku książek. Część nie zmieściła nam się do plecaków (jechaliśmy pociągiem:) Przybędą niebawem kurierem (ech, kto w trójmieście otworzy tanią książkę??? kto???)
Lepiej nie. ;-)
Prześlij komentarz