piątek, 28 stycznia 2011

ŚWIAT GARMANNA


Dawno dawno temu, za górami za lasami mali chłopcy, gdy osiągnęli już 'właściwy wiek' wychodzili spod kurateli kobiet, obcinali włosy i zasilali szeregi mężczyzn. A właściwie rozpoczynali terminowanie u ojców, wujów i starszych braci, po to, by w przyszłości zostać mężczyzną.  INICJACJA, której już nie ma, obrzęd przejścia 'na wyższy poziom', który gdzieś się po drodze zgubił.  Brak jest największym wrogiem współczesnych mężczyzn.  Brak ojca w domu, brak realnych zagrożeń, brak wzorców, brak czasu, brak męskiego braterstwa.  Wychowaniem mężczyzn zajmują się kobiety, matki, babcie, potem żony i kochanki, które przejmują schedę po poprzedniczkach.  Problem 'jak wychować chłopca na sensownego mężczyznę w dzisiejszym świecie' właściwie interesuje tylko... kobiety.  Najczęściej dlatego, że nie chcą popełnić błędów swoich teściowych.  Te Świadome.  Nieświadome, powielają schematy, które sprawiły, że same nie mają partnerskiego kontaktu ze swoimi mężami - chronią biedaków z chromosomem Y, jakby niósł on ze sobą nieuleczalną wrażliwość i patologiczną delikatność.


Norweg Stian Hole (1969), ojciec trzech synów (Osmund - 6, Oscar - 9, Odd-Olav 12) i mąż Anna-Birgitte'y to autor serii o chłopcu w wieku przełomowym. Garmann, gdy poznajemy go w pierwszej części ma sześć lat i za chwilę wyruszy na podbój nowego, czyli szkoły, choć "nie rusza mu się żaden ząb".  Boi się, bo nieuchronnie kończą się wieczne wakacje, czas domowy i zbliża wyjście na zewnątrz, w świat, w którym choć przez chwilę człowiek musi radzić sobie sam.  Garmannowi nikt w tym procesie nie towarzyszy.  Jest sam.  W tle ciotki, które życie mają już za sobą i matka, zajęta 'ogniskiem domowym' (tradycyjnie w fartuszku i z ciastem).  Wiele w opowieści Hole wyrażone jest w obrazach.  Garmann jest sam, inni ludzie, w tym matka są obok, w tle.  Sam stara się opisać swój stan, także poprzez odczucia innych.

Lato Garmanna

Strach. Co to jest strach?  Najważniejszych odkryciem staje się fakt, że nie jest on zarezerwowany dla dzieci. Z jednej strony optymistyczne - nie tylko ja się boję - z drugiej przygnębiające - strach nie opuści cię nigdy.  I ciągle będziesz z nim SAM.  I choć nigdzie nie powiedziano tego wprost,  bardzo możliwe, że to właśnie jest głównym źródłem niepokoju.  Bo trzeba przyznać, że lakoniczny tekst w konfrontacji z wielowątkowym obrazem (sam Stian Hole nazywa swoją technikę "cyfrowym kolażem bezszwowym") podbija uczucie dyskomfortu.  Choć piękne to zestawienie, wiele dzieci może odrzucić tę wczesną wiwisekcję.

Lato Garmanna

Ewa Piotrowska, reżyserka spektaklu i jednocześnie dyrektorka teatru Baj, porwała się na trudne zadanie - przeniesienie książki, której siła w dużej mierze tkwi w obrazie na język sceniczny.  Stało się to w warszawskim teatrze Baj, który po kilku latach zastoju odżywa.   Jak widać dzięki niej.  I chwała jej za to, bo "Świat Garmanna" jest w sumie przedsięwzięciem wielce udanym.   Wizualnie mądrze zrealizowany, przemyślany, ciekawie, choć nie rewolucyjnie wykorzystuje grafikę, zarówno w formie projekcji, jak i scenografii, dodatkowo towarzyszy mu dobre opracowanie muzyczne Filipa Sande.  Niestety nie udało się uniknąć nużących dłużyzn, w czasie których nie dzieje się nic, ponieważ to nic, było w książce czasem na kontemplację obrazów, a w sztuce robi się kontemplacją głów współuczestników doświadczenia.  Choć twórczyni przeznaczyła ten czas na dialog.  Celem, jaki sobie postawili twórcy spektaklu, jest stworzenie płaszczyzny porozumienia poza i ponad słowami, między sceną a widownią.  Przyznają wyższość obrazowi nad słowem (cytat z programu).   Może co ambitniejszym widzom (i tym siedzącym z przodu) się to udało.  Dzieci w tym miejscu wyraźnie się rozluźniły, co nie znaczy, że był to czas stracony.


Zdecydowanie nie podoba mi się za to wybór środków scenicznych Kamila Króla z PWST,  który na scenie kreuje postać sześciolatka Garmanna.  Wychodzi on bowiem z założenia (zapewne po konsultacji z reżyserką), że kluczem do dzieciństwa jest przygarbienie się, dziwny kaczy chód, udziecinnienie głosu i mimika, która cofa człowieka w rozwoju o kilka lat.  W tym procesie towarzyszy mu koszulka "Jestem Garmann. Mam sześć lat".  Z chęcią w tym miejscu przypomnę, że trudno znaleźć osobę poważniejszą od sześcio-, siedmio-latka zadumanego nad życiem.  Wyjątkowo wtedy nie stroi głupich min, nie udaje goryla, nie wydaje odgłosów, przyjętych za atrakcyjne w gronie rówieśników.  Jest śmiertelnie poważny.   Ciekawie podeszła do kwestii dorosłego aktora w roli dziecka Agnieszka Glińska w spektaklu 'Wiedźmy' (Teatr Lalka), wykorzystując lalkę.  Wierzę jednak, że w arsenale scenicznym kryje się niejeden pomysł na rozwiązanie przepaści jaka dzieli 26-latka od 6-latka i walecznie będę piętnować 'upupianie'.

Spektakl teatralny to kompilacja trzech części książki - dwóch wydanych już u nas przez FISO (Fundacja Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych) - Lato Garmanna i Ulica Garmanna oraz niewydanej -  Garmanns Hemmelighet (Sekret Garmanna).  W drugiej części, Ulicy Garmanna wyzwania są już innego kalibru - chodzi o zaistnienie w grupie, przyjaźń, męskość jako taką - jej definicję, zestawienie stereotypów z rzeczywistością, czyli mężczyzną wychowanym głównie przez kobiety.

Ulica Garmanna

Co to w ogóle znaczy być mężczyzną w zachodnim kręgu kulturowym?  Być odważnym wojownikiem (ale gdzie wojować?), silnym i nieustraszonym (gdzie kończy się brawura, a zaczyna odwaga?), dominować (nad kim?), mieć pociąg do władzy, połączony z opanowaniem i chłodem (przypominam:  chłopaki nie płaczą). Takim stereotypem w książce Garmanna jest szkolny kolega Roy - bezrefeksyjny twardziel, który wzywa na pojedynek kobiecą stronę Garmanna.  Wszystkie te pytanie nie padają oczywiście wprost, nie jest to poradnik dla rodziców, uczący, jak wychować chłopca, to opowieść mężczyzny dla chłopaków, a (zgodnie ze stereotypem, przyznaję) mężczyznom brakuje słów, by wypowiedzieć swoje uczucia.  Stian Hole sięga więc po obrazy.  Oczywiście (?) jako mężczyznę i ojca trzech synów brakuje mu wyobraźni, żeby opisać dziewczyny.  Ich różowo-tajemniczy świat w książce zasugerowany jest w postaci dwóch epizodycznych ról bezzębnych, lekko głupawych bliźniaczek. W spektaklu doszedł do tego dźwięk (którego, drogie Panie, nie chciałybyście usłyszeć) i ich świat wydęło do rozmiarów absurdalnie idiotycznych barbie, z których jedna wychodzi na ludzi pod koniec, zakochując się w Garmannie.  Dziwne, że tak potraktowała kobiety druga kobieta.



Lato Garmanna


Realizacja Teatru Baj to przykład bardzo dobrego wykorzystania pieniędzy publicznych.  Spektakl powstał w ramach projektu "Dziecko-teatr-świat.  Ponad barierami", w tym znaczącemu wparciu Norwegii.  Plusem tego jest oczywiście samo powstanie interesującego "Świata Garmanna" i dotarcie do dzieci, które mogą wejść w świat teatru, poznając go z jak najlepszej strony.  Do tej pory od październikowej premiery, spektakl był bowiem dostępny jedynie w ramach projektu edukacyjnego dla dzieci okolicznych szkół.  Minusem jest fakt, że zwykła publiczność będzie mogła poznać praskie wcielenie Garmanna dopiero pół roku po oficjalnej premierze, prawdopodobnie na wiosnę.  Szkoda, bo konkretna data ciągle nie jest znana.  Moje materiały ze spektaklu, w tym wywiad z autorem leżakują już trzy miesiące. Najwyższy czas, by w końcu je tutaj zamieścić.



Spektaklowi towarzyszą dodatkowe materiały - piękne kartki z ilustracjami Stiana Hole, postaci aktorów do wycięcia i dalszych kreatywnych zabaw teatralnych.  Na premierze w Teatrze Baj obecny był autor, który z werwą podpisywał książki.



Do moich myśli o książkach Stiana Hole zawsze przygrywa James Brown.  Z jednej strony akceptuję ten świat, tak jak niezmiennie wzrusza mnie głos Jamesa Browna i romantyczny ton melodii, z drugiej, kobieta wojownik we mnie zżyma się, bo to klub tylko dla wybrańców - MAN'S WORLD.  Kobiety, jak przezroczyste paprotki powiewają w tle tiulowymi szatami...  Lub pchają różowe wózeczki, popiskując nerwowo, jak w spektaklu Teatru Baj.  Dziewczyna ze zdartym nosem i podrapanymi kolanami, która cały czas siedzi we mnie, nie godzi się na to.  Jednak.


Let me say one more time.

Man made the cars to take us over the road
Man made the trains to carry heavy loads
Man made electric light to take us out of the dark
Man made the boat for the water, like Noah made the ark



Książki o Garmannie wydała FISO (Fundacja Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych - warto przyjrzeć się innym jej wydawnictwom, pisałam o nich w kontekście literatury problemowej).  Mam nadzieję, że pokuszą się jeszcze o trzecią, niewydaną część, czyli Sekret Garmanna, który wszedł do spektaklu.  A jeśli nie macie jeszcze żadnej z książek, szczerze polecam.  Ta seria powinna być w biblioteczce każdego małego mężczyzny.

Lato Garmanna
Stian Hole
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Okładka: twarda
Format: 22x28 cm
Stron: 44
Wydawnictwo: FISO 2008



Ulica Garmanna
Stian Hole
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Okładka: twarda
Format: 22x28 cmStron: 48
Wydawnictwo: FISO 2009


W następnym wpisie zapraszam na wywiad ze Stianem Hole oraz podgląd do ostatniej książki z serii o Garmannie.
Zdjęcia ze spektaklu dzięki uprzejmości warszawskiego Teatru Baj.

12 komentarzy:

Delie pisze...

Zaciekawiłaś mnie. Dla jakiej kategorii wiekowej adresowane są te książki?

Pani Zorro pisze...

5/6+?

mala_forma pisze...

Cieszę się, że teraz przeczytałam ten wpis - problematyka bardzo na czasie w naszym przypadku. Mam nadzieję, że w okresie targowym zabawimy dłużej w stolicy i uda mi się zobaczyć spektakl. Cieszę się też, że książki posiadam, bo ostatnio prawie każdy Twój wpis łączył się z jakimś zamówieniem :) Już boję się tu zaglądać :)

Pani Zorro pisze...

Na szczęście nie wydano jeszcze trzeciej części? ;-)

bloggerka: niespa pisze...

A coś w tym stylu dla dziewczyn? ;-)

aneta pisze...

"Lato Garmanna" zaciekawiło także mojego młodszego syna. Wtedy, gdy czytaliśmy tę książkę miał nieco ponad trzy lata. Ale sens historii na pewno bardziej zrozumiały był dla siedmiolatka, który akurat rozpoczynał pierwszą klasę.
Widzę, że musimy sięgnąć też po "Ulicę".
Patrz, myślałam, że przedstawienie dają w toruńskim Baju Pomorskim:)
Co do "Man's world" - czyż James Brown (piszę to niezależnie od tego, że lubię jego muzykę) nie był skazany za bicie żony? Wiem to od męża. Taki właśnie to świat.

Pani Zorro pisze...

Nie raz i nie jedną. Pewnie nie uznawała wyższości 'boga soulu'...

Pani Zorro pisze...

@niespa - w tym stylu - czyli obrazkowe i bardziej na poważnie - raczej nie. Niestety. Ale oczywiście jest dużo 'dziewczyńskiej' literatury. Brakuje czegoś takiego, co można by nazwać 'kreowaniem wspólnoty kobiet'.

poza rozkładem pisze...

Garman fascynował moją córkę (nie miała jeszcze 3 lat), ale chyba chodziło o szczególną estetykę kolaży Stiana Hole.

Mnie zastanawia to, czy faktycznie książki o Garmanie kreują jakiś obszar "męskiej wspólnoty" - bo przecież Garman żyje (początkowo) w kobiecym świecie (matka i ciotki) i tak naprawdę jest samotny (w egzystencjalnym sensie).
I w tej samotności musi zmierzyć się z swymi problemami.
W "Ulicy Garmana" pojawia się starszy mężczyzna, niejako w roli mędrca/przewodnika. Ale chyba Garman nadal jest "sam"/pojedyńczy wobec wyzwań życia...

Spektaklu niestety nie widziałam. Bardzo żałuję, bo teatr miał także w projekcie przygotowane warsztaty dla nauczycieli i animatorów przygotowujące do pracy z dziećmi na bazie spektaklu i książek.

Jeśli chodzi o książki (także Stiana Hole) - zazdroszczę literaturze skandynawskiej pomocy w promowaniu, jakiej udziela Państwo.

bloggerka: niespa pisze...

Zorro,

"kreowanie wspólnoty kobiet" - życzyłabym sobie bardzo książki z takim motywem przewodnim ;-)

Pani Zorro pisze...

Żył w kobiecej, przechodzi do męskiej. Zadałam Stianowi pytanie o męską wspolnotę, zostawił je bez odpowiedzi.

Marta Tomczyk-Maryon pisze...

Bardzo dobry tekst. Pozdrawiam z mojego bloga.