sobota, 19 marca 2011

TWÓRCZE JEDZENIE


Siedzę i jem pomarańcze.  Wcześniej obrałam je ze skóry, żeby na mnie nie patrzyły.  Psychoza?
Nie.  Zabawa.

Podobno jedzeniem nie można się bawić.  Jednak wiele dzieci, "jak Polska długa i szeroka", jest intensywnie zabawiane, bo inaczej nie przełknie nawet kęsa.  Nie propaguję idei robienia cyrku z posiłków, choć - jak wiadomo - dobry żart tynfa wart- jednak czasem aż się prosi, żeby sobie trochę pożartować.  Te żarty dobre będą dla dzieci, które nie lubią 'zdrowotności', czyli warzyw i owoców.  Przynam, że nie testowałam skuteczności w tym kontekście, bo owoce i warzywa to akurat jedyne jedzenie, które u nas wchodzi bez bólu, ale sama książka wywołała w moich dzieciach zachwyt.  Odkryły to, co reklamował slogan na okładce książki.  Food Play przygotowali Saxton Freymann i Joost Elffers i wypuścili pod hasłem What does your fruit do when you're not looking?  Co robią owoce, gdy nikt na nie nie patrzy?  Wiodą życie bogate.

Wszystkie stwory zmontowano z naturalnych surowców - oczy to fasolki lub ogonki, zęby z kukurydzy.  100% natury.  Nie są to zdjęcia wysokich lotów, ale twory dowcipne i bardzo do dzieci przemawiające.  A i babcie z dziadkami będą mieli trochę uciechy.  Ta książka to 350 najlepszych pomysłów, przerabiających jedzenie na zwierzęta, ludzi, domy, samochody.  Na stronie tytułowej okulary z ogórków - logo wydawcy, Chronicle Books z San Francisco.  Notka głosi, że wszyscy modele skończyli w brzuchach domowników.
A jeżeli w bawieniu się jedzeniem jesteście już na wyższym poziomie abstrakcji, czemu nie sięgnąć po Edwarda Westona (1889-1958)?  Papryka - absolutny klasyk.  W imię nauki przez kopiowanie, namiętnie fotografowałam zastępy papryk, żeby osiągnąć podobny efekt.  Fascynowała mnie zarówno sama fotografia, jak i opowieści Westona, zawarte w dziennikach  The Daybooks of Edward Weston (w książce Könemanna jest jedynie najbardziej znana z papryk - Pepper #30).  Profesjonaliści wiedzą, a laicy być może także, że materiały światłoczułe w owych czasach były mało wrażliwe, więc czasy naświetlania długie.   W czasie którejś z kolei ekspozycji nie-zwykłej Papryki Numer Trzydzieści, którą Weston postanowił sfotografować w wieczornym świetle, a dodatkowo umieścił w cylindrze,  nadjechał zastęp strażaków na sygnale, wprawiając drewnianą werandę w mocne drgania...


Nad tą konkretną papryką pracował tydzień.  Napisał póżniej:
"The pepper is well worth all the time, money, effort. [...] it is beginning to show signs of strain and tonight should grace a salad. It has been suggested that I am a cannibal to eat my models after a masterpiece. But I rather like the idea that they become a part of me, enrich my blood as well as my vision." 1930
{Ta papryka zasłużyła na cały czas, pieniędze i wysiłek, które w nią włożyłem.  [...] Widać już na niej oznaki starzenia się, więc wieczorem zaszczyci sobą sałatkę.  Niektórzy dają mi do zrozumienia, że tylko kanibal je swoich modeli po skończeniu dzieła.  Ja interpretuję to tak:  stają się mną, wzbogacają nie tylko moją krew, ale i wizję.}

Cabbage Leaf, 1931


W cenie jest nie tylko twórcze gotowanie, ale i jedzenie.

Apreture Masters of Photography.
Edward Weston
format 21 x 21 cm
stron 96
wyd. Könemann 1997



Food Play
Saxton Freymann
Joost Elffers
format 15 x 18 cm
stron 320
wyd. Chronicle Books 2006

7 komentarzy:

Z Innej Bajki pisze...

REWELACJA :-)))) ale działa na wyobraźnię :-)

-E.W. pisze...

miam mniam,
bardzo lubię
http://www.amazon.com/Play-Your-Food-Joost-Elffers/dp/1556706308

smakowity wydaje mi się książkowy debiut (?) Emilii Dziubak http://www.polskailustracjadladzieci.pl/2011/03/zapowiedz-gratka-dla-maego-niejadka.html

enchocolatte pisze...

coś dla moich niejadków! właśnie oswajamy warzywa rymami własnymi, aby tylko chcieli coś zjeść zielonego! :)

Unknown pisze...

bardzo fajnie wygladaja te wiodace wlasne zycze warzywa, z ciekawy ksiazek sprawdz Whose hair? wyglada naprawde bardzoo fajnie
http://www.laurenceking.com/product/Whose+Hair%3F.htm

Pani Zorro pisze...

Dzięki, Martushka!
@-E.W.: Ten Elffers to ten sam, co tu, zapewne ten sam sznyt? No, a ta 'Gratka...' rzeczywiście interesująca. Ciekawe, jaki papier i w ogóle wydanie. :)

Anka pisze...

Nie podoba mi się ten blog. ;-) Czuję się jak dziecko za szybą cukierni.
:-)

Pani Zorro pisze...

Proszę natychmiast polubić! ;-)