niedziela, 28 listopada 2010

(Gałgankowy) SKARB

Do niedawna ta książka była prawdziwym skarbem.  Na aukcjach osiągała zawrotne ceny, w umysłach wielu pozostawała zaginionym symbolem dzieciństwa. Niczym rzeczony Murzynek.  Sama szukałam swojego "zaginionego dzieciństwa" dosyć długo:  najpierw tytułu, potem samej książki, którą przecież kiedyś miałam i gdy już zwątpiłam, triumfalnie pojawiła się z nim moja mama.  Jest!

Gałgankowy skarb / Zbigniew Lengren / Wydawnictwo Lubelskie 1978


- Aa... aa... a!  Bee... ee... e!
Ja moją szmacia...ną laleczkę chcę!

"Gałgankowy skarb" to prosta wierszowana opowieść o zaginionej kasinej laleczce. Kasia płacze, lalki wszyscy szukają, akcja wartko się toczy.

[...] dziadek w spiżarni, babcia w kuchence, tato w graciarni, mama w łazience, wujek w piwnicy, ciocia na strychu, brat na ulicy, pies na śmietniku, w sieni i w bramie Walenty stróż, lecz bez wyniku...
Nie ma i już.



Próby zadośćuczynienia spełzają na niczym, bo przecież wiadomo, że jak się chce Murzynka to kwiatuszek i koneweczka nie zadowolą.

Za to pewnie tych, którzy nie znaleźli starego skarbu, zadowoli nowy.  Oto bowiem Gałgankowy skarb wydano ponownie i jest taki sam!  Jedynie stare cienkie kartki zszyte dwiema  potężnymi zszywkami zastąpiono poważnym klejonym kartonem.  Opowieść o zawieruszonej zabawce jest przecież historyjką dla małych dzieci i w dzisiejszych czasach i takich przypadkach karton to miła podstawa udanych z książką relacji.  

Galgankowy skarb

Polecam tę książkę z wielu powodów.  Po pierwsze jako książkę autorską wysokich lotów.  Choć napisana przez kogoś, kto słynął głównie z rysowania jest lekturą bezpretensjonalną i przyjemną - wszyscy, którzy choć raz polegli przy głośnym czytaniu, wiedzą o czym mówię.  Wiersz łatwo wpada w ucho i zapada w pamięć.  Był to jeden z nielicznych utworów, który znałam na pamięć, katując moją "bogaduchawinną" macierz.  Brakuje takich ambitnych pozycji twardostronnicowych w dziale wczesnodziecięcym.  Lengren po latach świetnie się tam wpisuje.  

Ciekawa może być także taka dorosła już lektura po latach.  Zbigniew Lengren (1919-2003) - jeden z nalepszych polskich karykaturzystów, twórca Filutka - napisał tę książkę dla swojej córki Kasi.   Uroczy egocentryk, humorzysta, kobieciarz wg córki.  Kasia jest już dorosłą Katarzyną, scenografką - panią, która bez taryfy ulgowej patrzy na swojego zwichrowanego ojca i chore relacje w rodzinie.  I choć nie lubię grzebać w życiorysach znanych osób, polecam arcyciekawy wywiad z Wysokich Obcasów.  W tym kontekście lektura małej zielonej książeczki nabiera nowego wymiaru.  Lengren według dzisiejszych standardów był mizoginem, a według starych despotą.   Tylko dowcipem można go było zaczarować.  W pewnym sensie złamał życie swoich dzieci, każdego na swój sposób.  Tomasz, reżyser i aktor - odtwórca wielu charakterystycznych ról (to on w "Hydrozagadce" wykrzykuje kultowy tekst Mały jest wielki, mały nie pęka) - długo "szedł do filmu", bo dla ojca aktorstwo był niemęskim zawodem.  Jakby rysowanie Filutków było, posumowuje cierpko w wywiadzie Katarzyna Lengren.  Z wypowiedzeniem tych słów czekała do śmierci obu panów - brata i ojca.  Może i książka musiała tyle czekać.


Kasia już nie płacze,
pies macha ogonem,
wszyscy są weseli, bo szczęśliwy... KONIEC.


Znany chociażby z Bajek Grajek "Król Bul" Katarzyny Lengren to właśnie Zbigniew Lengren - człowiek, którego bolący ząb mógł zrujnować humor całej rodzinie.

Gałgankowy skarb
Zbigniew Lengren
wyd. BABARYBA 2010
format 20 x 14
oprawa twarda
stron 14



Wydawnictwu dziękuję za udostępnienie (nowego) tytułu. 

Gałgankowy skarb dostępny jest także w formie ebooka, w wersji polskiej i angielskiej.

9 komentarzy:

bloggerka: niespa pisze...

Kupimy! Brawo dla mamy, która odnalazła skarb dzieciństwa Zorro ;-) Ja też mam taką książkę, którą poszukuję, a właściwie poluję na nią. Tymczasem wypożyczyłam ją z biblioteki i przetrzymuję!!! Nie mogę się z nią rozstać ;-)

mala_forma pisze...

Jest album "Zbigniew Lengren" wydany przez Prószyńskiego. Ale pewnie go znasz. Jeśli nie, mogę polecić księgarnię, gdzie jest w niezwykle przyjemnej cenie.

MoWi pisze...

Mamy "Gałkankowy skarb"! Jest wspaniały! Właśnie zamierzam go również polecić na BLogu :-) Bo warto! pozdrawiam!

Pani Zorro pisze...

@bloggerka: niespa - zdradź tytuł, razem poszukamy! :)
@mala_forma - dzięki, znam, ale nie miałam, ale już mam :)
@Mama_Adama - witaj!

bloggerka: niespa pisze...

Nie mogę zdradzić, bo ciężko ją dostać ;-) Ale to nie jest jakiś hit. Tej książki się bałam, ale tak utkwiła mi w głowie (głównie ilustracje), że często o niej myślę ;-)

Pani Zorro pisze...

Szepnij mi na uszko, to może pomogę ci szukać ;)

Delie pisze...

Ogromnie lubię ilustracje Lengrena. Dr Dolittle to tylko ta seria z jego ilustracjami:)
I na tę książkę też miałam chrapkę:)

aneta pisze...

"Gałgankowy skarb" czytałam zawsze u babci. Pojęcia nie mam co się stało z tymi książkami u niej. Też się cieszę na to wznowienie. Fajnie (sorry, Steffo, wiem, że nie lubisz tego słowa, ale ono czasem jest nie do zastąpienia innym:)także, że na kartonie. Ja to czytałam w wieku przedszkolnym, ale właściwie można już z maluchem.

Pani Zorro pisze...

'Fajnie' może być, nie lubię 'auto'. ;)