poniedziałek, 24 stycznia 2011

Społeczne działanie

Lubię pracę u podstaw.  Zaspakaja moje pozytywistyczne ciągoty.  Jednocześnie boleję, że w Polsce tak mało pracuje się 'ze społeczeństwem'.   Wiadomo, wszystko, nawet najskromniejsza akcja potrzebuje pieniędzy.  Można oczywiście, tak jak udało mi się w projekcie NONSTOPKOLOR, przekonać artystów siłą pozytywistycznych argumentów do narysowania kolorowanek, jednak nie sposób tymi środkami wydać książki z pracami.  Z drugiej strony brakuje osoby znanej, która część swojego cennego czasu poświęciłaby na szerzenie idei - nieważne czy miałoby to być rysowanie, muzykowanie, czy też miłość do opery.  Artykułowałam już swoje żale na marginesie tekstu o Quentinie Blake'u.  W zasadzie trudno mieć o to pretensje,  jesteśmy społeczeństwem na dorobku - zaganianym, niebogatym, pełnym zobowiązań.  Tyczy się to także artystów.  Nadzieja w fundacjach, prowadzonych przez wariatów, którzy znajdą środki na urzeczywistnienie swoich 'szalonych planów oświeceniowych'.

Tymczasem za granicą jest to już tradycją.  Quentin Blake, Eric Carle, Anthony Browne.  Przodują Brytyjczycy.  Ted Hughes (poeta i mąż tragicznie zmarłej Sylvii Plath) oraz  Michael Morpurgo (także poeta i pisarz, w tym dla dzieci) wymyślili sobie "kiedyś i przypadkiem" konkurs Children's Laureate.  Laureat wybierany jest na dwa lata spośród kandydatur zgłoszonych przez środowiska literackie, biblioteki, stowarzyszenia (także IBBY), krytyków i dzieci.  Najbliższa debata już 6 czerwca.  Wtedy ustąpi obecnie panujący Anthony Browne - pisarz i ilustrator.  Anthony Browne ma do dyspozycji 15 tysiecy funtów, zafundowane przez Waterstone's, w pewnym sensie taki brytyski Empik, wspomagają także wydawcy.  


Jednym z zeszłorocznych projektów Browne'a była akcja "Play the shape game",  zwieńczona książką oraz licytacją prac.  Zabawa jest prosta - ja rysuję kształt, ty go interpretujesz.  Browne narysował 'to coś' na górze i podesłał do interpretacji innym:  Janowi Pieńkowskiemu (pisałam o nim tu), wspomnianemu Quentinowi Blake'owi, Emmie Thompson, Emily Gravett i innym, razem 45 osób.  Jednocześnie akcję skierowano także do nauczycieli, którym podsunięto pomysł na rozwijanie dziecięcej kreatywności, wskazano plusy takiej 'niewinnej' zabawy, wyłuszczono to dobitnie w materiałach specjalnie dla nauczycieli przygotowanych.  Z naszej perspektywy jeden z argumentów brzmi nadzwyczaj odkrywczo:

I strongly believe that the ability to read images is as equally important as the ability to read words. (A.Browne)
Czyli:  Wierzę, że odczytywanie obrazów jest równie ważne jak odczytywanie słów.  Dla wielu Polaków ten truizm może być odkryciem na miarę "Wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię", wielu nauczycieli na pewno się z tym nie zgodzi, przecież podobno nowe pokolenie 'myśli obrazami' (w domyśle pogarda).  Tymczasem według innych biegłość w kontaktach z obrazem to jedna z najważniejszych cen dziecięcych, która niestety umyka na drodze do dorosłości.  Najczęściej dzieje się to przy okazji spadku zainteresowania rysowaniem i tworzeniem w ogóle.




The appointment of a Children's Laureate acknowledges the importance of exceptional children's authors in creating the readers of tomorrow.  Wybór Laureata ma na celu podkreślenie znaczącej roli cenionych autorów dla dzieci w kształtowaniu przyszłych czytelników

Jeśli chcecie 'pokształtować' wasze dzieci i pobawić się w brytyjską 'Kształtogrę', wejdźcie tu i ściągnijcie sobie 'to coś'.  Brytyjczycy są hojni.  Każdy może się pobawić. Albo sami narysujcie sobie takiego mazaja.  A co!

O samym Anthonym Browne'ie wkrótce.

Zdjęcia prac pochodzą ze strony Children's Laureate.

Brak komentarzy: