sobota, 4 czerwca 2011

A story a day or I just can't play!

Bookaboo to Bajkonurrr* o stukrotnie większym budżecie i innym podejściu do tematu, choć szkielet mają wspólny:  znana osoba czyta książkę.  I na tym kończą się podobieństwa. 
Program powstał w 2009 roku i od razu zgarnął nagrodę BAFTA.  Rockowy piesek ma grać, ale nie może, zanim nie przeczyta mu się książki.   A story a day or I just can't play!  Ucieka do swojego wozu (Bookabus) i czeka aż zjawi się tam ktoś ze znanych fanów z plecakiem (Bookapack), który kryje książkę obrazkową.    Bookaboo to nie tylko program tv, to także zaplecze promocyjne książki.  Bookashop.  Całość wymyślono w ramach wsparcia the National Year of Reading 2008.  Tak jak Bajkonurrr łączy dzieci i dorosłych w udoskonalaniu umiejętności czytania.  Jeśli czytacie zorroblog, znaczy, że nie macie problemu z czytaniem w ogóle i to was tu sprowadza.  Także głośne czytanie, choć niekoniecznie ulubione, nie jest wielką dla was przeszkodą.  Niestety większość jeśli już realizuje to "dwadzieścia minut codziennie" robi to drewnianym głosem, jąkając się.  Albo w ogóle nie robi, bo nie potrafi czytać, choć zna litery.   Zatem: program ma promować  nie tyle czytanie przez dzieci, co czytanie przez dorosłych dzieciom i pokazuje, że można to zrobić z jajem. No własnie:  jajo.  Widać po programie, że brytyjski ci on, a rozegranie niewyszukanej tematyki w poniższym odcinku doskonale fakt ten obrazuje.  Nie wyobrażam sobie ŻADNEGO polskiego "celebryty", czytającego  zabawkowemu pieskowi w bandanie książkę o pierdzeniu w polskiej telewizji.  I to chyba nie kwestia braku wyobraźni.



Jaka lekcja płynie z Bookaboo
To program do szerokiej publiki, nie przeestetyzowany.  Książki, które tam się pojawiają, należą do porządnego nurtu głównego dziecięcej literatury.  Jednak mimo całej swojej krzykliwości i fajerwerków wymaganych od programu popularnego, mieści się w granicach rozsądku i akceptowalnej estetyki. Komik Al Murray ani razu nie spalił dowcipu książki i nie zagrał na śmierć,  choć mocno się starał wyciągnąć maksimum z każdego gagu.  To pewnie kwestia brytyjskiego dystansu i dobrego aktorstwa.  Po drugie, piesek, choć mieści się w stylistyce całego programu, adresowanego do tych rzekomo "prostych mas", jednocześnie nie jest  kiczowaty i wydumany, co często dzieje się w polskich programach dla dzieci.  Nie mówi piskliwym głosem, nie jest dubbingowany przez aktora (najczęściej aktorkę), udającego dziecko, nie ma wyłupiastych oczu i zachowuje się właściwie tak jak... dziecko.  No, a teraz o tym, co cieszy oko me, jednocześnie raniąc serce:  animacje...  Dzięki nim opowiadanie jest jeszcze bardziej ekspresyjne, a książka dosłownie 'wychodzi' do słuchacza.  Rewelacyjnie zrealizowane, świetnie zmontowane, idealnie 'siedzą' w całej sekwencji czytania.  Dlaczego boli?  To serce?  Bo nie starczyłoby całego budżetu bajkonurowego do poruszeniu ilustracji z książki na wzór Bookaboo.  Są jednak ograniczenia, których lotny nawet umysł nie przeskoczy.  Nie da się wystrzelić rakiety kosmicznej w cenie biletu do Kutna.  Siedząc w Kutnie na dworcu dodam:  opracowanie muzyczne pierwsza klasa.

A tak czytał Meat Loaf. 



* Bajkonurrr był programem, który miałam przyjemność wymyślić i realizować w ramach skromnych środków TVP Kultura w latach 2007-2010.  W 80 odcinkach wystąpili m.in. Ula Dudziak, Jan Kobuszewski, Vienio, Wojciech Waglewski, Cezary Bodzianowski, Kazik,  Andrzej Czeczot,  Anna Seniuk, Jacek Fedorowicz.  Zaprezentowali swoje wykonania najciekawszych graficznie książek tamtego okresu.

2 komentarze:

mala_forma pisze...

Pierwszy film genialny - ale talent! Bajkonurr pomimo skromniejszych środków miał unikalny klimat. Szkoda, że nie ma internetowego archiwum, ale domyślam się, że to odgórny brak możliwości. Życzę przebudzenia 'władnych od kultury' i pojemnego budżetu na przyszłe projekty.

Pani Zorro pisze...

Al Murray. Ciekawa postać. Czołówka brytyskich komików. Wygląda jak 'kibol', a to człowiek "Oxbridge". Pra-pra-pra-wnuk Williama Makepeace'a Thackeray'a (po kądzieli).