środa, 11 grudnia 2013

MOTORYZACJA W ŻYCIU I W KOMIKSIE

W czasach, gdy szczytem motoryzacji była MZ-ta, a większość przerabiała Junaka na marzenia, nieoczekiwanie zmienił się system. Do Polski wraz z kapitalizmem weszły zdobycze zachodniej cywilizacji, czyli motory, których nie dało się naprawić młotkiem i skręcić drucikiem.


Za tymi zmianami stały nie tylko pieniądze, ale i uczucia. Do motorów, do kobiet, do nie wiadomo czego, może przygody, może do Polski. Pomiędzy obcokrajowcami byli i Francuzi. Pojawił się Motopol, firma założona na Śląsku, lecz działająca w Warszawie: najpierw salon na Prostej, potem na Jagiellońskiej.  Mekka to była w pewnych kręgach.  Gdy Hondę na Jagiellońskiej w Warszawie sprzedawał już Boldor, Motopol stał się wydawnictwem Twój Komiks - motoryzację wprowadzono do polskiej literatury obrazkowej. Podjarka czały czas ta sama.  Nie będę kłamać, nie są to rzeczy najwyższych lotów, ale przecież motor tylko w żargonie służy do latania. Zatem Joe Bar (motocykliści), Michael Valiant (samochodziarze), Calagan Rallye Raid (motocykliści i samochodziarze). Ale także Cedryk i Gaston oraz Przygody Mikołajka Lewisa Trondheima, bez słów (tam lot wyższy). To tylko niektóre. Zapewne całość ładnie ujęła w spis Aleja Komiksu.


Calagan

Motopol dogorywał i umarł ostatecznie w 2005 roku. Prawie symultanicznie z Hondą na Jagiellońskiej, zwaną Boldorem. Motory nie są już teraz towarem reglamentowanym, literatura obrazu o nich tak.  Warto więc łowić pojedyncze zbłąkane egzemplarze. Przydadzą się teraźniejszym i przyszłym wielbicielom spalin. Obu płci.  To mówiłam ja, posiadaczka prawa jazdy kategorii A i B, matka chłopcu i dziewczynie, którzy rżą przy Calaganie i kumplach Joe Bara, mają ku temu powód, bo bez motocykli nie byłoby ich na świecie.  Taki mały coming out.



4 komentarze:

Bazyl pisze...

Tuś mi siostrą! Dwa kółka! Mój drim ograniczony możliwością finansową i realizowany od czasu do czasu dzięki kumplowi z szadołem :D

MAMATYKA pisze...

Uhoho!
Zakupiłam Calagana młodszej córce i jej Ojcu - dziękuję za dobry pomysł.

Pani Zorro pisze...

Czytają?

Adrian Moczyński pisze...

Lubię takie artykuły.