wtorek, 20 grudnia 2011

WIECZNIE SWIEŻE

Nie zdziwię Was, jeśli powiem, że warto kupić nowego Pinokia.  Nowe tłumaczenie Jarosława Mikołajewskiego (na spotkaniu promocyjnym niezwykle ciekawie opowiadał o procesie), pełne rozmachu, niby klasyczne, a jednak bardzo ekspresyjne i niepokojące ilustracje Roberta Innocentiego oraz wyjątkowo bogate wydanie - dopracowane szczegóły, obwoluta, zdobień wiele.  Jakimś cudem i wielbiciele współczesnego minimalizmu mają szansę się odnaleźć...  O Pinokiu powinnam była napisać już dawno, bo to w ogóle bardzo ciekawa postać, choć zamordowana przez dobre dusze, które umieściły ją na liście lektur.  Zamordowana jedynie poprawnym omawianiem i absoutnie niedozwolonymi opracowaniami graficznymi.   

Skrzaty - książka dzieciństwa ludzi urodzonych w latach 80.  Do niedawna osiągała na rynku antykwarycznym absurdalnie niebotyczne ceny, które nakręcali oczywiście nie tyle wielbicielie krasnoludków, co tęskniący za minionym dzieciństwem dorośli.  Znowu jest, choć cena za takie wydawnictwo nie może być niska.  Spodoba się nie tylko maluchom, cały czas wierzącym w równoległy świat baśni.  Kolejne tomiszcze, które robi wrażenie - duże, grube, dobrze wydane:  książka-prezentowe-marzenie.



A to rzecz, łącząca pokolenia - Gucio i Cezar.  Jeśli wydaje ci się, że już nic z tego nie pamiętasz, że nie potrzebujesz, bo nie masz dzieci lub je masz, ale one ''wyrosły już z obrazków" -  mylisz się!  Na tym się wychowaliśmy.  Nie sposób nie znać Butenki, wieszcza ilustracji komiksowej.  Dwie Siostry, pod czujnym okiem autora, wydały zeszyty, które powstały w efekcie współpracy Krystyny Boglar i BB.  Obowiązkowo na półkach wszystkich Polaków!  Także grube, także dobrze wydane, a do tego nasze-polskie (to dla wszystkich, którzy lubią popierać rodzimą produkcję).
















* * *

W kategorii wiecznej świeżości muszą też pojawić się książki, które u nas pojawiły się po raz pierwszy, choć wymyślono je napisano i narysowano pół wieku temu!  Nowy Jork napisał Zdenek Mahler, a zilustrował Vladimir Fuka, ale pech tak chciał, że ten drugi postanowił dokonać żywota w kraju kapitalistycznym, bo plusy nie przysłoniły mu minusów (stąd też wzięła się ta książka). Za karę komunistyczne władze czechosłowackie posłały książkę na śmierć.  Był 1964 rok, zbliżała się Gwiazdka. Książka na nowo wydana została w 2008.  To rzecz dla wszystkich - małych i dużych - przede wszystkim dla wielbicieli dobrej szkoły ilustracji, poczucia humoru i niszczącej energii miasta, które nigdy nie śpi.


Drugą z książek poniekąd także uziemił na naszym rynku komunizm.  Pierwsza ilustrowana opowieść o Muminku (Mimbli i Małej Mi) wyszła w 1952 roku - Co było potem?  Ano potem był jeszcze zeszyt drugi - Kto pocieszy Maciupka i trzeci, czyli Niebezpieczna podróż.  Te wydano w Polsce w latach 80.  Pierwszą część uziemiła niemoc drukarni - kto i jak miał wycinać te okna?!  Zdolności wycinankowe zyskaliśmy dopiero niedawno.  I oto wynik: prawie 70 lat po premierze mamy na polskiej ziemi pierwszą książkę obrazkową o Muminku.  Do tej pory cieszyłam się rymem wersji angielskiej, teraz możemy popławić się w tym, co wymyśliła Ewa Kozyra-Pawlak.  I wykaligrafowała.  Hura.







No i kolejna polska świeżynka, a staroć szwedzka.  Zimowa wyprawa Ollego Elsa Beskow (1874-1953) napisała w 1907 roku!  Siła tłumaczenia powoduje, że lat jej ubyło, choć została urocza patyna ilustracji i delikatny posmak retro.



 * * *


Kwestię świeżości omawiałam wcześniej, jeśli by się ktoś pytał.

 
Wydawnictwom dziękuję za udostępnienie książek.

Brak komentarzy: