sobota, 20 lutego 2010

KREDKI

Niby szczegół, ale jaki ważny.
Nieprzypadkowo do książki, o której pisałam wczoraj, czyli "Drawing for the Artistically Undiscovered" Quentina Blake'a dodano dwie konkretne kredki i jeden pisak. 
Warto zainwestować w dobre kredki dla dziecka i nie chodzi tu o wydawanie majątku na ten cel, ale o przemyślane zakupy. Niektóre 'kredki dziecięce' potrafią być wyjątkowo frustrujące. Nie rysują, choć powinny, a im dziecko młodsze, tym szybciej ogarnia je rozgoryczenie. Techniki mu jeszcze brak, nie tyle techniki rysunku, co chociażby samej techniki trzymania kredki, a tu dodatkowo napotyka po drodze 'nieprzewidziane trudności'.


Z kredkami Stockmara zetknęłam się jeszcze w przedszkolu syna - leżały w koszyku wiklinowym wymęczone ogryzki - wydawały się nieporęczne i 'zupełnie bez sensu'. Nawróciłam się dopiero niedawno, gdy wiedziona wymogiem szkolnym, kupiłam 16-kolorowy zestaw dla pierwszoklasisty.
Kredki to tzw. 'kafelki' Stockmara, kolorowe prostokąciki 2,5x4x1 cm, z naturalnych składników, na bazie wosku pszczelego. Idealne dla początkujących maluchów, które często gustują bardziej w spożyciu niż w tworzeniu.
Kredki Stockmara są podstawym środkiem tworzenia w placówkach waldorfskich. Wiem, że nie gardzą nimi także terapeuci, ale tu akurat moja wiedza jest ograniczona.

 

Polecam stronę firmy Stockmar, szczególnie opisy technik rysowania.  Powyżej jedna z nich, czyli roztapianie wzorów żelazkiem (oddawanie żelazka dziecku nie zalecane).

Zaletą kredek jest właśnie ich pozorna nieporęczność.  Doskonale układają się nawet w małej rączce, mają kilka powierzchni rysowania i wiele możliwości wykorzystania.  Można je nakładać, mieszać, topić, rozcierać, po prostu nimi rysować.  Zarysowanie całej kartki, a najmłodsze dzieci lubią to szczególnie, nie jest już żmudnym zajęciem.  Starszym dzieciom może dostarczyć dobrego punktu wyjścia do dalszego tworzenia.

A tak wyglądają w akcji:

Photobucket

Photobucket

Warto także zainwestować w papier i zamiast bloku rysunkowego, kupić techniczny, ewentualnie dać dziecku tekturkę do rysowania. Nie marszczy się, nie ucieka, nie rwie. Niby szczegół, a taki 'złośliwy papier' potrafi zniechęcić najwytrwalszego.

Tu efekt końcowy w wykonaniu 1,5-latki, której zależy na szybkości.

Photobucket

3 komentarze:

miko pisze...

Dzień dobry - świetna strona...
A w Polsce? Czy w Polsce gdzieś są do dostania takie kredki? Ja wiem, że internet, że XXXI wiek już mamy i tym podobne, ale chętnie bym wziął do ręki i zobaczył, jak rysują...?
A tak nawiasem, to ogromne dzięki za Bajkonurr - szkoda, że już go nie ma... Może ktoś to ma ponagrywane?
Pozdrawiam,
Mikołaj Kamler
www.manufaktura.art.pl/blog

Pani Zorro pisze...

Miło mi, dziękuję. Rozprzestrzenianie Bajkonura w sieci zabijaja niestety prawa autorskie.
A kredki można kupić tu:
www.myszkaagata.pl

Mua pisze...

Z niecierpliwością czekam na kredki, może już jutro.
A rysunek 1,5 piękny!