wtorek, 16 lutego 2010

GDYBYM

"Gdybym nie zrobiła z taty astronauty"
Ingelin Angerborn
ilustracje: Magda Chodorowska
tłumaczenie: Katarzyna Ottosson
wydawnictwo: Zakamarki

Gdybym nie zrobiła z taty astronauty, nic by się nie wydarzyło. Nie ukradłabym gazety, nie zdarzyłby się cud, nie zniszczyłoby się zdjęcie pani Doris, nie zginąłby kask pana od wuefu, a przede wszystkim nie musiałybyśmy się przeprowadzić. [...]



Druga książka o Tildzie, której bujna wyobraźnia komplikuje życie.

Znacie?  Znamy!  To przeczytajcie.
Historia z punktu widzenia dorosłego człowieka zaczyna się niewinnie, ot, bezmyślnie rzucone na wiatr słowo, o jedno za dużo, nieprzemyślane, aczkolwiek podchwycone przez resztę.   I choć uruchamia ciąg reakcji łańcuchowych, każdy dorosły wie, że przecież teoretycznie łatwo to jeszcze wszystko odplątać.  Wie to dorosły, ale nie dziecko.   I z takim dzieckiem, co to nie wie, a nawet jeśli wie, to brnie dalej przeczytałam tę książkę.  Tytułowe 'Gdybym...' narzuca ciąg narracyjny.  Każdy rozdział to kolejne ogniwo łańcucha.  No bo najpierw nieszczęsna rozmowa o tacie. I co tu powiedzieć, jeśli taty nie ma, bo mieszka się tylko z mamą?  Do tego ma się do taty głęboki żal o brak zainteresowania.  Bach!  Posyła się go w kosmos.  Trochę na wyrost, bo po fakcie okazuje się, że w kosmosie był tylko jeden Szwed i nie był to ojciec Tildy.  Ups!
Mój syn całe szczęście ma na takie okazje tekst awaryjny.  Gdy wyczerpią się już wszystkie fortele, stwierdza przebiegle:  "tylko żartowałem."  Mimo to, historia Tildy bardzo go wciągnęła.  Śledziliśmy w kolejne wieczory, postępowanie Tildy i tak przy okazji poznaliśmy Jurija Gagarina. Starsza sąsiadka Tildy żyła w młodości wizytą Rosjanina w kosmosie, ja  i moi rówieśnicy przeżywaliśmy w przeszkolu lot załogowy z Mirosławem Hermaszewskim.   Ech, te wspomnienia...
Muszę jednak przyczepić się do zakończenia, mam bowiem niejasne przeczucia, że autorka nie mając pomysłu na sensowne rozwiązanie (wiadomo, jak zabrniesz w ślepy zaułek, to zazwyczaj pozostaje on ślepym), rzuciła mamę Tildy w ramiona pana od WF-u.  Zdradziłam zakończenie?  Obdarłam książkę z suspensu?  Nic podobnego.  Mój syn nawet nie zauważył faktu, że na widnokręgu pojawiła się jakaś miłość.  W kwestii kłamstwa też niewiele się zmieniło, więc cudów nie oczekujcie.
A tak na marginesie:  mamy swoją opowieść o kosmonaucie, tym razem polskim.  Po anegdotycznej historyjce, której z przyzwoitości tu nie zacytuję została nam dedykacja.


Z kosmicznym pozdrowieniem!

3 komentarze:

mala_forma pisze...

Mój 5-latek identycznie wychodzi z opresji. Ale to jego "żartowałem" zaczyna być problematyczne. Fajna książka na przyszłość, muszę o niej pamiętać.

Pani Zorro pisze...

Mój syn 'żartuje' w żywe oczy.

aneta pisze...

No to Prawdą ich!!! (według Niny, oczywiście:)