niedziela, 16 października 2011

JESTEM, WIĘC OGLĄDAM!

Melduję, że ciągle mam do czynienia z książkami, ale nie mam kiedy tych spotkań odreagować.
Hurtowo załatwię to przy niedzieli.

----------------------------------------------------------

1. Lektury dla 9-latka, który lubi zgrywę z elementami hucpy to:
a) nowa część Tsatsikiego, czyli Tylko Tsatsiki, bo właśnie rozpoczyna trzecią klasę, tak jak całe zastępy tegorocznych 9-latków.  W książce problemy typu:  ''wstydzę się przed dziewczynami", "kłopoty z kumplami", "obserwacje dziewczyn, co mają cycki" oraz ''pierwsze randki''.  Ale także "śmierć'', ''homoseksualizm'', ''stereotypy''.   Naiwnie myślę, że wszystko przed nami, ale moja mama też tak myślała, a ja się z niej w duchu śmiałam. Co prawda miałam wtedy trochę więcej lat, ale teraz dzieci podobno się szybciej rozwijają.  Warto tego nie przegapić.  Moni Nilsson to wnikliwa obserwatorka dorastających dzieci.  A tak w ogóle to dopiero teraz zorientowałam się, że nakręcono filmy o Tsatsikim, a nawet wydano je w Polsce, no i że są już niedostępne...

b)  9-latek z zainteresowaniem wysłuchał opowiadania o Hani Humorek Megan McDonald (nie ma to jak audiobooki), bo Hania Humorek też jest w trzeciej klasie, a do tego ma brata o wielce do trzeciklasistów przemawiającym pseudo ''Smrodek".  Powiedział, że bardzo fajne, ale to było zanim wrzucił na ruszt... podpunkt c)

c) Dziennik cwaniaczka! A ściślej mówiąc, Dziennik cwaniaczka. Przykra prawda Jeffa Kinney'a.  Jeśli ta lektura nie ruszy opornych czytelników, którzy mają nadzieję, że do osiemnastych urodzin matki i ojcowie będą im czytali, bo to żmudna robota, to już chyba nic i nigdy ich nie weźmie i rzeczywiście tak do 18-tki.  O tej książce pierwszy raz chyba usłyszałam od znajomego 10-latka.  Zażyczył sobie właśnie tej lektury w księgarni, okazało się, że ''chłopaki czytają'' i trzeba być na czasie.  Przebiegle mam zamiar nie kupować już audiobooków, tylko kolejne cześci papierowych cwaniaczków i czekać na efekt, czyli supermegaekstafjupłynneczytaniezradościąibezgroźby.  Przebiegła jestem, mówię wam.  Cwaniaczka także sfilmowano i płytę zamierzam zaserwować na zbliżające się urodziny, licząc na wdzięczność i głośne okrzyki, w których powtarzać się będzie słowo ''cudowna", przeplatane z ''kochana''.  I nawet aparat nie będzie lepszy.


2. Tyle się dzieje na rynku terażniejszości książkowej, że zanim o tym napiszę już staje się przeszłością.

a) Król Maciuś Pierwszy i Król Maciuś na wyspie bezludnej Janusza Korczaka to pierwsze oznaki zbliżającego się (tak tak, koniec roku za pasem) Roku Korczakowskiego.  Dwa pięknie wydane tomiszcza zilustrowała Marianna Oklejak.  Obawiałam się, że nie oderwie się od basiowania, ale udało się.  Choć trzylatka z nadzieją spytała, patrząc na ilustracje (i objętość):  Basia? 
W tym miejscu przydałyby się zdjęcia, ale nie mam...

b) W cyklu 'Mistrzowie ilustracji' kolejna pozycja - 30 lutego Wandy Chotomskiej z ilustracjami Mirosława Pokory.  Przezabawny wierszowany absurdalny utwór o zakręconych jeżach,  Co innego mogło się zdarzyć tego dnia...  Ostrzegam książeczka jest bardzo bardzo cienka, a kosztuje 22 złote.  Najcieńsza z najcieńszych w tej serii.

Jeż już szczotkę pakował,
już wziął za nią dwa złote, 
nagle krzyknął: - Pomyłka!
To jest jedna z mych ciotek!

I w ogóle od razu powinno się dokupić Przygody Jeża spod Miasta Zgierza, także Wandy Chotomskiej, choć narysowanego nie przez Pokorę, lecz Krystynę Witkowską.  Wznowienie, którego dokonało wydawnictwo Nisza.  Tam także o szczotkach i jeżach, a do tego fajna ''kłująca wklejka" (niezbędnego foto brak!).  Także (mniej fajne) literówki i trochę zbyt mocno dociśnięte ilustracje.  Ale czytania więcej niż wcześniej.

Wzięli jeża do kieszeni
i zanieśli do mieszkania,
bardzo radzi, że kupili 
nową szczotkę do ubrania.

c) Gadu gadu, kwa kwa, czyli zwierzęce rozmówki Nicoli Davies z ilustracjami Neala Laytona.  Do kompletu z Kupą i Robalami.  Kolejna zabawna propozycja popularno-naukowa.  Wielbiciele poprzednich pozycji od razu się zorientują i zapałają automatycznym uwielbieniem.

Ludzie ani na moment nie przestają się porozumiewać!  Za pomocą słów... wyrazu twarzy... rąk...  znaków, sygnałów, błysków świateł i dźwięku syren.  I nie jesteśmy w tym odosobnieni...

3. Znowu się udzielałam, tu można wysłuchać, choć wielu już dawno dowiedziało się o sprawach tam poruszanych.  Książeczka, po którą biegłam na minutę przed wejściem na żywo, zziajałam się, a jej nie znalazłam to Zeszyt do bazgrania dla tych, którzy nudzą się w pracy - antykolorowanka wydana przez Znak kilka lat temu, a już ''zupełnie niedostępna''.  Chciałam ją pokazać zatem jako ciekawostkę, ale ''diabeł ogonem nakrył''.  Powinnam zajrzeć jej tu do środka, żebyście zobaczyli jak wygląda, bo ciekawe proponuje zajęcia (Przerwa na papierosa nr 1. Zasmaruj sobie oskrzela.), niestety nie nudzę się ostatnio zupełnie, więc nie mam kiedy wykonać zdjęć poglądowych.  Wierzcie mi więc na słowo, wyciągnijcie wnioski z dedykacji autorki (Claire Fay) i miejcie nadzieję, że kiedyś wznowią, bo to w sumie dobry pomysł na prezent dla tych, co wylądowali w niedogodnych dla siebie warunkach pracowych.
Weronice, która szuka pracy,
Violi, która nudzi się w pracy,
wszystkim, którzy nie znoszą biurw.


Za prawie wszystkie książki dziękuję stosownym wydawnictwom (Zakamarki, Egmont, Nasza Księgarnia, WAB, Dwie Siostry).

Brak komentarzy: