Uczeń Kazumasy Nagai (1929), jednego z najbardziej znanych japońskich grafików-plakacistów. Pracował dla Nippon Design Center, domów mody Comme des Garcons Rei Kawakubo i Zucca Akiry Onozuki. Ale zanim do tego doszło, w 1977 przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych i dowiedział kim byli Bruno Munari (1907-1998), Leo Lionni (1910-1999) i Tana Hoban (1917-2006). Wszystko dzięki wizytom w księgarni Museum of Modern Art w Nowym Jorku i pracy dla działu książkowego CBS. Po powrocie do Tokio wymyśla dla swojej córki, Ai tzw. ''wizualne mapy", które staną się początkiem serii "Little Eyes".
"Little Eyes" to gra słów. Mała Ai. Córka Komagaty. Ai po japońsku znaczy miłość. Z miłości do książek i córki powstało 10 mini-zestawów. Pierwsze trzy części powstały w 1990 roku, First Look, Meet Colors, Play with Colors, gdy Ai miała sześć miesięcy, następne pojawiały się wraz z rozwojem zainteresowań dziewczynki. Ojciec podążał w kierunku, który wyznaczało dziecko i przepuszczał potrzebę przez filtr swojego doświadczenia i wrażliwości. Prace Komagaty to połączenie japońskiej tradycji i europejskiego designu. "Little Eyes" trudno właściwie sklasyfikować jako książki - bardziej pasuje do nich polskie (odstraszające) określenie pomoce dydaktyczne. Gdy wyobrażę sobie jeszcze w tym kontekście noworodki, zimny pot wstępuje mi na czoło. Edukacja od najmłodszych lat? Tymczasem znajdujemy się jedynie w pułapce językowej i naszych nieufności w stosunku do obrazu. To, co proponuje Komagata nadaje się, choć w innym wymiarze dla wszelakich grup wiekowych oraz dla czystej przyjemności obcowania z urodą obiektu. Prezentuje podstawowe pojęcia, uświadamia, na jak wiele sposobów można podejść do wydawałoby się banalnego tematu, odkrywa bogactwo możliwości twórczych (i odbiorczych), ustawia obiekty i naświetla je z nowej perspektywy, pozwala na obcowanie z wyrafinowaną formą. Operuje konceptami, zatem przedstawia je w możliwie najbardziej uproszczony sposób. Wyrafinowanie leży w samym pomyśle i środkach edytorskich. Harmonijki, składane dowolnie formy, okienka, przezroczystości (choć niekoniecznie w serii "Little Eyes"), a do tego japoński szacunek do papieru - książeczki w książeczkach, w opaskach, w koszulkach (tym razem plastikowych), w papierowych ulotkach na grzbietach. Uff. Munari nazwał to ''mental gimnastics''. Prawdziwą gimnastyką jest nazwać to po polsku.
"Little Eyes" dostałam w prezencie od japońsko-polskiego łącznika (i nie jest to jedyny prezent w tym zestawie), jednak od razu musiałam się podzielić z dziećmi. W ogóle nie mogło być inaczej! Nie do końca pogodziłam się z tym faktem, więc próbuję przywrócić je na swoje terytorium. Niestety, za każdym razem, gdy wyławiam jedną z dwóch książeczek i zanoszę z powrotem na swoje biurko, w mgnieniu oka wracają na biurka moich dzieci. Podzielili się tak: Meet Colors przejął 9-latek, The Animals - 3-latka. Podziału dokonali sami, bez mojego udziału, a okazuje się, że The Animals ma podtytuł "Fun for Children" (numer 7 w zestawie), a Meet Colors "Second Step for Babies" (numer 2). Właściwie prawidłowo. Minimalizm, który przedstawia się małym dzieciom nabiera ponownie kolorów, gdy dziecko, już świadomie, zwraca się ku formom i odkrywa je na nowo w kontekście szkolnej geometrii.
Od jakiegoś czasu kiszę jeszcze inne rzeczy Komagaty, ale dopiero poświęcenie japońsko-polskiego łącznika wzruszyło mnie do tego stopnia, że postanowiłam ujawnić trochę japońszczyzny, chociażby z wdzięczności do ofiarodawcy. Każda z tych niepozornych książeczek jest bowiem dramatycznie droga. Mimo, że to "kilka złożonych na czworo/ pięcioro / dwoje tekturek", mimo że ''każdy by tak potrafił narysować'', mimo że nie ma tam w ogóle słów!
Munari zdążył się jeszcze wypowiedzieć o swoim uczniu (1994):
All the children of the world, after having played with a toy for a certain period [...] end up pulling it apart to see how itis made. And so adults say that children “break”their toys. It isn’t true. Children open them to see what’s inside. In general,it is not possible to construct anything with the broken pieces of a toy. Only occasionally is it possible to build something else with the different parts. So - Katsumi Komagata thinks to himself one day - why not invent visual objects made up of different pieces that may combine in different ways? [...] Therefore - this is what Katsumi may have thought - let’s try to play equally well with forms and colours. It’s important to find unusual shapes: for example a triangle with a curved side. Let’s see in how many shapes it can unfold. [...] There is a game for all ages.
Wypowiedź pochodzi z katalogu do wystawy Dedicated to Munari. 1,2,3… Komagata, którą otworzono w setną rocznicę urodzin Munariego, w 2007 roku. Jest w niej cała filozofia mistrza, którą przejął uczeń: dziecko ''niszczy'', bo zobaczyło już przedmiot w jednym kawałku i chce poznać jego inne wcielenia. Zwykle z rozmontowanych fragmentów czegoś da się na nowo złożyć to i tylko to coś, czym było przed rozłożeniem. Komagata rzuca ograniczeniu wyzwanie i składa nowe formy z dobrze już znanych. Tangram rozpracowany na nowo. Książkopodobne trójwymiarowe twory. Mental gymnastics.
Ten wpis nie mógł się obejść bez zdjęć. To chyba jasne.
Więcej na OBRAZKOWYCH.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz